3/31/2016

Spójrz na własne myśli z dystansu/Karolina





Ile razy miałeś tak że twój znajomy był przygnębiony z jakiegoś błahego dla ciebie powodu a który dla niego był prawie niczym koniec świata? Albo jak ktoś rozpaczał, ze jest w sytuacji bez wyjścia, kiedy ty widziałeś conajmniej dwa rozwiązania? 

Takim "znajomym" jest każdy z nas. Nasze problemy wydają się nam być niemożliwe do rozwiazania, nasze cele niemożliwe do zrealizowania, lub wręcz przeciwnie - bierzemy na siebie za dużo będąc pewnym że się uda. Myślimy za dużo, główkujemy co zrobić, jak żyć, od czego zacząć. 
A może spróbujmy tak na chwilę "wyjść z siebie", stanąć obok i spojrzeć na siebie jak na obcą osobę? Nie zdałeś do kolejnej klasy, matura ci nie poszła, dziewczyna rzuciła, masz ostatnio jakiegoś cholernego pecha? Każdego swojego znajomego byś pocieszał dając mu kilka alternatyw. Jeden rok to nie tak dużo, będziesz bardziej przygotowany, dobrze ci to zrobi, maturę można zdać za rok, matura nie jest najwazniejsza, dziewczyn na świecie jest pełno, jak nie ten to inny, zawsze po burzy wychodzi słońce, odpręż się....milion rad. Tylko czemu nie potrafimy sami sobie ich udzielić? Przecież nasze życie nie róźni się jakoś bardzo od życia innych. Wszyscy zmagamy się z podobnymi problemami, marzeniami, celami. Nasze zmagania i życie często nie jest gorsze od życia innych, inni wcale nie zawsze mają łatwiej, a ty nie zawsze masz najgorszej. 
Zdystansuj się do siebie i swoich myśli. Kiedy nie możesz sobie z czymś poradzić, pomyśl sobie co by było gdyby to nie tobie,a komuś innemu to się przydarzyło? Przecież często w dawaniu rad innym jesteśmy ekspertami.  To wykazmy się tym samym w stosunku do siebie. 


PS. tak, dodałam do zwykłej notki SWOJE zdjęcia. Autorem jest Mikołaj, pozdrawiam!

3/29/2016

Święta i po /Mikołaj


W ostatnim poście życzyliśmy wam udanych świąt, a nim się obejrzeliśmy po świętach zostało tylko wspomnienie (Oraz jedzenie w lodówce). Fakt, że Wielkanoc do najdłuższych świąt nie należy, ale w tym roku minęły mi naprawdę za szybko.

Zastanawiam się nad tym, czy fakt że ciągle się starzejemy sprawia, że tak szybko mija nam czas? A może po prostu brakuje nam urozmaiceń? Mam wrażenie, że w te święta nie zrobiłem kompletnie nic, a one same przebiegły jakoś bezosobowo. Całe szczęście, bardzo przyjemnie spędziłem Lany Poniedziałek, w towarzystwie Karoliny. Pogoda nam ostatnio bardzo dopisuję i czuć zbliżającą się wiosnę, także udaliśmy się na krótki spacer. Karoline oczywiście ogarnął szał fotografowania, zatem raczę się podzielić jednym naszym wspólnym zdjęciem z cyklu śmieszne miny podczas całowania:


Pomimo że nikt nikogo nie oblewał, jak i samej atmosfery świątecznego poniedziałku nie czułem, to dzień spędziłem bardzo dobrze i bardzo poprawił mi samopoczucie po niedzielnej nostalgii.

A jak wam minęły święta? Dostaliście coś ciekawego? :)

3/26/2016

Wesołych świąt!/ K&M




Niedawno składaliśmy wam Bożonarodzeniowe życzenia, a już Wielkanoc...jak ten czas szybko leci! Spędzamy to święto osobno, każde ze swoją rodziną, ale widzimy się już w poniedziałek! A na wspólne święta będzie jeszcze czas...ale nie przedłużając:

Życzymy wszystkim (czytelnikom, tym którzy trafili tu przypadkiem i spamerom - w końcu w swięta powinno się być miłym i zapominać o złych rzeczach) wesołych świąt wielkanocnych, aby minęły spokojnie i abyście wyłączyli się chociaż na chwilę z social media, oderwali się od nauki i spędzili ten czas z rodziną oraz odpoczywając. Żeby jedzenie jak zwykle poszło w cycki, żeby ciocie i wujkowie nie zamęczali was pytaniami, żeby lany poniedziałek był sowicie oblany (interpretujcie to jak chcecie) i żeby wszystko szło po waszej myśli.

                                                                                                                      ~Karolina i Mikołaj


Przy okazji....patrzcie jakie przeurocze ubranka na jajka wygrałam w konkursie! Taka utalentowana jest mama Alicji z bloga http://alllko.blogspot.com/ . Dziękuje jeszcze raz!

3/24/2016

Book Tour! /Karolina




Mój blog nie jest blogiem typowo o ksiązkach (właściwie rzadko o nich tu piszę) ale czytam kilka blogów o tematyce typowo literackiej i właśnie dzięki temu mialam okazję wziąć udział w book tour, które polegało na tym, że dostałam książkę, miałam tydzień na jej przeczytanie, wpisanie się na pierwszą stronę, zrecenzowanie jej, zrobienie  zdjęcia i odesłanie jej do kolejnej osoby. Organizatorkami są dziewczyny z Blaskksiążek.pl i z tego co wiem, nadal można zgłaszać chęć do udziału.

Książką jest autorki Sylwi Trojanowskiej i nosi tytuł "Szkoła latania". O czym jest? O 18-stoletniej dziewczynie  prześladowanej w szkole z powodu nadmiernej tuszy. Autorka pokazuje, jak zmienia się jej życie, kiedy postanawia, że nie będzie dłużej ofiarą. Początki są jednak bardzo trudne – wizyty u kolejnych lekarzy są frustrujące i nic nie dają.
Dopiero spotkanie z ekscentryczną terapeutką Penelopą, która opracowuje dla Kaśki Nowy Styl Życia, zaczyna przynosić zdumiewające efekty. Mimo trudnych relacji z ojcem dziewczyna stopniowo odzyskuje wiarę w siebie.
Znikające kilogramy i pojawienie się w jej życiu pierwszego chłopaka wzmacnia ją psychicznie na tyle, że potrafi stawić czoła swoim prześladowcom. 


Książkę dostałam w czwartek, w piątek zaczęłam czytać, a skończyłam w niedzielę. Była to moja pierwsza styczność z polską książką, która nie pochodziła z dziedziny fantastyki, a opowiadała o codziennym życiu, o codziennych problemach.
Czytało mi się baardzo fajnie, czcionka idealna. Nie nudziłam się podczas czytania, byłam ciekawa jak to wszystko się potoczy. Zwłaszcza zaskoczyło mnie zakończenie pierwszej części, które zostawia wiele do wyjaśnienia.
Czy podobała mi się książka? Tak, ale nie jest to dla mnie wielkie "wow", nie poruszyła mnie. Miałam też wrażenie że wątek miłosny jest rochę zbyt wyidealizowany. Momentami irytowała mnie też główna bohaterka, swoim niezdecydowaniem i nagle niezależnym zachowaniem.

 22.03 marca była premiera drugiej części opowieści o Kaśce. Na pewno gdy będę miała okazję przeczytam :)


A wy lubicie czytać polskie książki?




3/22/2016

Teatr - Dobra rozrywka czy kompletna nuda?


Swego czasu teatr był bardzo popularną rozrywką, no i prawdę mówiąc jedną z niewielu. Z upływem czasu jak i pojawieniem się innych form zabawiania ludu, został zepchnięty na dalszy plan, zyskując jednocześnie miano sztuki dla bardziej wyrafinowanego grona odbiorców. Obecnie, wielu z nas kojarzy teatr z raczej mało atrakcyjną formą spędzania czasu, przeznaczoną dla starszej widowni. Nie ukrywam, że sam myślałem w ten sposób, jak i nie ukrywam że pomyliłem się co do tego.

Jak mogliście się dowiedzieć z jednego z naszych poprzednich postów, z Karoliną cieszymy się dorywczą pracą jako szatniarze w teatrze. Dzięki temu, mamy bardzo przyjemny przywilej w postaci możliwości oglądania większości przedstawień za darmo. Nigdy nie byłem zainteresowany teatrem, i to właśnie dopiero wtedy po raz pierwszy zobaczyłem sztukę na żywo, jak i bardzo pozytywnie się zaskoczyłem.

Sam nawet nie wiem skąd się wziął u mnie stereotyp, że skoro to teatr, to jego forma nie zmieniła się ani trochę od lat dwudziestych ubiegłego wieku, cóż, skojarzenia robią swoje. W każdym bądź razie, dzisiejsze teatry nierzadko oferują nam lepszą zabawę niż dobre filmy, które możemy oglądać w kinie. Jeżeli oglądamy przedstawienie, w którym dodatkowo biorą udział znane telewizyjne gwiazdy, atrakcyjność wzrasta tym bardziej. Nawet jeżeli pominiemy ten aspekt, uwierzcie mi, oglądanie aktorów na żywo (Nawet tych nieznanych) to naprawdę świetna rozrywka, warta swojej ceny.

Teatr przez te wszystkie lata zmienił się i dostosował do dzisiejszych standardów. Przyjemność płynąca z oglądania aktorów, a tym bardziej sobie znanych i lubianych, jest bardzo satysfakcjonująca. Przedstawienia nie polegają już na odgrywaniu starych polskich powieści, wręcz przeciwnie, scenariusze porywają widza, śmieszą, wzruszają, no i po prostu zapewniają dobrze spędzony czas, nie tracąc przy tym ani trochę na jakości. Patrząc przez pryzmat swoich doświadczeń, i uważam jak i zachęcam każdego aby przynajmniej raz w życiu poszedł do teatru, poczuł się jak arystokrata i mógł przeżyć na własnej skórze, jak to jest oglądać swoich ulubionych aktorów na żywo w akcji!

3/17/2016

Konsultantka avon - warto? /Karolina


Od połowy stycznia tego roku zaczęłam być konsultantką firmy którą na pewno każdy zna - avonu. Jestem świeżo po zamówieniach z 4 katalogu i pomyślałam, że mogłabym przedstawić wam na czym polega taka dorywcza praca, jakie są tego wady i zalety, czy warto w ogóle podejmować się czegoś takiego. 

Jak wiadomo bycie konsultantką wiąże się z rozprowadzaniem produktów danej firmy za które korzyści odnosi firma i właśnie osoba rozprowadzająca. Im większą ilość produktów się sprzeda, tym większy procent dla siebie otrzymuje konsultantka + może otrzymywać produkty w niższych cenach. 

Co moge powiedzieć o tym "układzie"po 2,5 miesiąca? Nie jest źle, jestem młoda, uczę się, pracuje tylko parę razy w miesiącu więc mi każdy grosz sie przyda. Kosmetyki - jak prawie każda kobieta lubię i fajnie jest testować nowe produkty, a tym bardziej mieć je w promocyjnych cenach, lub za darmo jako "nagroda" za spełnienie warunków. 
Klientów stałych również mam, grono ich powoli się powiększa, a z racji tego, ze mam już jakieś doswiadczenie z kosmetykami tej firmy potrafię powiedzieć co jest dobre.




Powyżej są produkty które dostałam od avonu, za każde spełnione zamówienie. I nie, nie wymieniam ich tu aby się pochwalić, tylko zobrazować wam co można dostać. Pierwszy jest perfum "avon dreams" - delikatny, kobiecy zapach,  podoba mi się. Drugi jest tusz "Big multipled" i w sumie jest jednym z lepszych tuszy, ale niestety muszę zawsze jakoś po tygodniu-dwóch zrobić przerwę bo mnie oczy pieką, ale myślę ze to tylko mnie, bo moja kuzynka używa bez przerwy bez problemów. Najnowszym produktem jest torebka. Bardzo duża, pojemna, ale nie w moim guście, oddałam mamie. 
Jak widać jest parę ciekawych rzeczy ;)

Podsumowując: 

Plusy bycia konsultantką
+ zarobienie paru dodatkowych groszy
+ możliwość kupienia kosmetyków w dużo niższych cenach
+możliwość dostania ciekawych rzeczy 
+ zdobywanie doświadczenia jeżeli chodzi o kontakt z ludźmi 
+ zdobywanie umiejętności polecania produktów 
+ praca ta nie wymaga dużo wolnego czasu

Minusy bycia konsultantką
- nie zawsze można znaleźć wystarczająco dużą ilość osób
- słaby kontakt z siedziba główną (?) w Warszawie. Ostatnio własnie miałam problem, bo źle mi policzyli cenę katalogów, zamiast 10zł zapłaciłam 26 i pomimo tego że to było NA PEWNO z ich winy, póki co nie odjęli mi tej ceny...
-nie jest to z pewnością praca dla osób bez charyzmy

Jeżeli jesteście już zdecydowani zostać konsultantką firmy avon to wystarczy wejść na tą stronę  http://www.info-avon.pl/  i wypełnić formularz, później ktoś na pewno się do was odezwie.

Mam nadzieję, że post wyszedł ciekawie, nie jest on napisany po to, bo firma kazała, nie nie nie. Po prostu ja sama gdy szukałam informacji czy warto i na czym to polega nie dostałam takich informacji jakie chciałabym dostać. 


3/15/2016

Zakupy oczami faceta /Mikołaj


Na pewno każdej kobiecie będącej w związku zdarzyło się, bądź też przyjdzie porwać swojego chłopa na gonitwę po sklepach. Pomysł cudowny, w końcu co może być lepszego od zakupów spędzonych z ukochanym? Jak na nieszczęście, Twój macho po 3 razach ma już dość, jak to w ogóle możliwe?

Centra handlowe to naprawdę bardzo, bardzo magiczne miejsca. To właśnie w tych obiektach czasoprzestrzeń się zakrzywia, a grawitacja wzrasta o kilkanaście razy. To dlatego tylko lekkie, kobiece nóżki są w stanie chodzić po kres czasów w poszukiwaniu swoich ukochanych ubrań. Facetom od ciężaru torebek z koszulkami zrywają się ścięgna, pękają kości, a jedynym ratunkiem wydaję się być ta minuta odpoczynku na fotelu w sklepie z butami. Zegar tyka, oczy puste, wyprane, a w głowie jak mantra pulsuję tylko jedna myśl "Ile jeszcze, chce stąd iść". U mężczyzny powoli zanikają wszystkie funkcje życiowe, jedynym płomykiem podtrzymującym prace serca jest nadzieja, że może właśnie ten sklep będzie tym ostatnim. I kiedy już faktycznie, to miał być ostatni sklep, powoli budząc się z martwego snu, pełnym radości i wiary w przyszłość, słyszy "Jeszcze pójdziemy do tego sklepu". Rozrywający krzyk wypełnia myśl, krzyk składający się z jednego, wulgarnego słowa na K pisanego wielkimi literami. Obraz ponownie staję się czarny, a jedyne co w tej ciemności czuję, to napływające do oczu łzy.

Naprawdę, sam zastanawiam się nad tym fenomenem. Normalnie gdybym się uparł kilka kilometrów mógłbym przejść bez żadnego problemu, może nawet więcej, ale kiedy pochodzę 15 minut na zakupach z Karoliną to nogi wchodzą mi w dupę, no dosłownie. Nie wiem dlaczego tak jest, i dlaczego chodzenie po tych sklepach jest dla płci męskiej bardziej męczące niż biegi na 100km.

Najpewniej winę za to ponosi bijąca ze wszystkich stron nuda, i w zasadzie brak jakiegokolwiek poczucia potrzeby znajdowania się w tym miejscu. Koniec końców i tak sprowadza się do to bezmyślnego chodzenia za partnerką i noszenia jej zakupów. Nie żeby było coś złego w wyręczaniu swojej kobiety, aczkolwiek myślę że zrozumiecie o co mi chodzi. Analogicznie sytuacja wyglądałaby tak samo, gdybyśmy my ciągali was po sklepach informatycznych/budowlanych/motoryzacyjnych, a wy nie byłyście i nie będziecie zainteresowane kupnem czegokolwiek.

Podsumowując, jeżeli zastanawiałyście się czemu zakupy są tak odpychające dla facetów, tutaj w pewnym sensie znajduję się odpowiedź. Niezależnie od tego jak bardzo chłopak was kocha, to zakupy z wami raczej przeważnie nie będą najprzyjemniejszą czynnością. Biorąc na zakupy swoje koleżanki* zamiast swojego macho, oszczędzacie jego biedne, krokodyle łzy, pamiętajcie!

*"Przyjaciele" a tym bardziej "Przyjaciel-gej" się nie liczy

3/13/2016

Przywoływanie wiosny! /K&M


Witamy! Dziś na naszym blogu będzie wiosennie, słonecznie i zielono bo wraz z Bobikiem, która jest organizatorką zabawy przywołujemy wiosnę! Bloga Bobika na pewno zna kazdy z was, a jezeli nie to gorąco was do niej zapraszamy, bo to złota dziewczyna jest! 

Zabawa polega na napisaniu luźnego posta i wstawieniu do niego zdjęcia/grafiki/gifu/czegokolwiek z motywem wiosennym. Easy, więc mamy nadzieję, że się skusicie. 

Zdjęcia są głównie sprzed roku, kiedy szukaliśmy ich (Karolina ma zdjęcia w folderach poukładane miesiącami) to przypominały nam się te wiosenne miesiące z ubiegłego roku. Spacery, wypad na rolki, piękne zachody słońca, rzepak wszędzie, chodzenie wszędzie w samej bluzie, coraz dłuższe dni...kto za tym nie tęskni? Mamy nadzieję, że zima sobie idzie od nas już na dobre a pogoda będzie coraz lepsza i cieplejsza. 


3/10/2016

(Nie) pisz mi tak więcej.../Karolina

 

Znacie to uczucie kiedy piszecie post życia albo ważną dla was relację, albo po prostu piszecie cokolwiek w co musicie włożyć trochę trudu i użyć szarych komórek, zadowoleni klikacie "opublikuj" i już oczyma wyobraźni widzicie te wszystkie długie komentarze, dyskusje, spotrzeżenia i konstruktywną krytykę? Zadowoleni po godzinie wchodzicie na bloggera, tam 20 komentarzy, czytacie je...i mina coraz bardziej wam zrzędnie. Bo conajmniej 1/4 tego brzmi dokładnie jak komentarze które zaraz podam niżej. Dlatego dzisiaj łącze się z wami bólu i macie moje top najgorszych komentarzy jakie można dostać. 

"ŚWIETNY POST! :)"
czyli najbezpieczniejszy, najbardziej uniwersalny komentarz dla spamera. Widząc taki komentarz wiem, ze mój post nie był przeczytany, a ten uśmieszek najchętniej zmyłabym z twarzy rozmówcy. 

"ŚLICZNE ZDJĘCIA!"
wszystko byłoby super...tylko, że zdjęcie jest jedno. Jeszcze bardziej od ludzi którzy nie czytają postów nie rozumiem ludzi którzy już w ogóle nie myślą. Albo którzy już naprawdę nie udają, ze mają gdzieś zarówno Twoje zdjęcia jak i myśli. 

"JA JUŻ OBSERWUJE CZEKAM NA REWANŻ"
to brzmi jak rozkaz. I wtedy zastanawiam się czy zaobserwowałes/aś tylko dlatego bo liczysz na ten rewanż a ja i tak cię zawiodę czy nasz blog ci się spodobał.

"WIDAĆ ZE SUPER SIĘ BAWIŁAŚ"
....kiedy własnie w 3/4 posta wylałam falę hejtu na to jak bardzo źle się bawiłam. Taki własnie komentarz dostaliśmy pod postem o studniówce, gdzie aż biło od nas niezadowolenie. 
Dodam jeszcze ze dziewczyna która to napisała miala 2000 obserwatorów. Jeżeli z takim szacunkiem jak mnie traktuje swoich czytelników to...współczuje. 

"WPADNIESZ? BO DOPIERO ZACZYNAM"
po co to dopiero zaczynam? to nie jest rozprawka żebyś w komentarzu musiala mnie przekonywać czemu mam wejść na twojego bloga. Ja wiem ze 90% komentarzy jest pisane po to zeby wejść na drugą osobę ale nie musicie otwarcie się do tego przyznawać. 

"CIEKAWY POST :)

mój blog: xxxx
mój snapchat: xxxx
mój fanpage: xxxx
mój instagram: xxx"

może jeszcze podaj swój rozmiar buta? Czasami mam wrażenie ze mylicie dodanie komentarza z tablicą ogłoszeń. 

"JA JUZ OBSERWUJE!"
wiem, noszę okulary, ale jeszcze widzę czy faktycznie obserwujesz. A cię nie ma liście moich obserwatorów. Mama nie uczyła, że nie wolno kłamać?

"ŚWIETNIE TO UJĘŁAŚ" - a posta pisał Mikołaj 
i ja już nic nie mówię o tym, ze w samym tytule jest podpisane kto jest autorem. 

Możliwe że o czymś zapomniałam. Ale myślę, ze te najbardziej denerwujące wymieniłam. Oczywiście takie blogi omijam szerokim łukiem i więcej na nie nie wchodzę. Z chęcia bym wymieniła parę adresów takich blogów, ale po co robić komuś jeszcze większą publikę?

3/08/2016

Dzień Kobiet /Mikołaj


Drogie Panie

W życiu każdej damy przychodzi taki czas, że z dziewczynki staję się dojrzałą kobietą, i dla was właśnie jest to święto. Dzień w którym (Przynajmniej mam taką nadzieję) możecie zwolnić odrobinę i odpocząć od obowiązków stojącymi przed wami.

Z okazji tego dnia, oczywiście nie mogłoby się obyć bez życzeń. Chciałbym życzyć wam, abyście osiągały i spełniały się w tym, co dla was jest najważniejsze. Życzę wam, abyście zawsze z podniesionym czołem pokonywały przeszkody i nigdy się nie poddawały. Życzę wam, aby wasza pogoda ducha, uśmiech, życzliwość, promienna kobieca aura nierzadko rozświetlająca ponurość dnia codziennego towarzyszyła wam zawsze, jak i pomagała w utrzymywaniu ogniska domowego, które jest esencją kobiecości, jak i świadczy o sile i potencjale drzemiącym w kobietach. Dziękujemy, że ubarwiacie nasz świat swoją osobą, jak i pięknem.


Wszystkiego Najlepszego

Mikołaj

Jak wam minął ten dzień? Dostałyście jakieś ładne upominki? :)

3/05/2016

Nasza studniówka/K&M

Ten idealny dzień, godziny przygotowań, makijaż, fryzura, ostatnie przymiarki czy aby garnitur dobrze leży, wyczekiwanie na tą konkretną godzinę, na tańce, na zabawę, brzmi idealnie prawda? Jednak niestety nasz opis studniówki nie będzie taki sielankowy. 

Jesteśmy w hotelu. Ok, ładnie jest, myśleliśmy że będzie gorzej. Każdy z kazdym się wita, wszyscy nawzajem mówią sobie jak pięknie wyglądają. Po jakiejś godzinie zaczyna się powitanie, polonez, prezenty i wszystkie formalne rzeczy. Było ok, nie pomyliliśmy się, wszystkim jakoś to wyszło. Wiec...czas na obiad. Myślimy sobie - super, najemy się, w końcu to hotel i to wcale nie taki tani. Jak bardzo sie pomyliliśmy..jako danie pierwsze dostaliśmy rosół. Pusty. Taki żółty, nie miał w sobie nic zielonego, makronu, marchewki...sam rosół. Następnie był obiad. Piękne rozdwodnione ziemniaki, jeszcze smaczniejsza surówka z paczki, dobrze ze mięso było zjadalne Lepszy obiad zjemy w macu. A następne ciepło danie dopiero około północy...a była jakaś 19. Na stole same kanapki i gyros z samą sałatą. Mniam.
Ale no myślimy...w końcu przyszliśmy się  bawić, nie jeść. Sala dotańczenia okazala się być 3244141metrów od sali gdzie się je (co za idiota wymyśla 2 osobne sale?!) więc nie było słychać co w danej chwili leci. Poszliśmy, trochę potańczyliśmy, poszliśmy do jadalni bo akurat leciało coś co nam nie odpowiadało. I tak w kółko, jak się akurat weszło w trakcie jakiegoś nie wpadającego w ucho kawałka to szło się z powrotem gdzieś indziej pochodzić, albo do jadalni...i tak wyglądała nasza studniówka. I podobne zdanie do nas ma 90% Karoliny szkoły.

Hotel w ch*j daleko, jedzenie to chyba ja bym już lepsze zrobiła (za taką cenę takie coś?), muzyka bardzo średnia, w większości same polskie piosenki, 2 osobne sale, zero organizacji...dobrze, ze przynajmniej znajomi jakoś nadrobili, chociaż Karoliny klasa do tych najbardziej zgranych też nie nalezy. 
No nic, may nadzieję, ze wasze studniówki albo były bardzo udane, albo będą. 
















Jak ktoś nam napisze, ze "super ze zabawa była udana!" to pogryziemy.

3/03/2016

Phone Photos /Karolina

Mało tu ostatnio takiej "życiówki", więc pomyślałam sobie, że po ostatnim dość kontrowersyjnym poście Mikołaja trzeba się trochę wyluzować haha. Tak tylko w ramach wyjśnienia: nie chodziło mu o to, żeby teraz każda dziewczyna się oddawała na pierwszej randce tylko o to żeby na takie dziewczyny nie patrzeć krzywo, bo nie czyni to z nich nikogo gorszego. 

A teraz zapraszam do oglądania, zdjęcia są od połowy stycznia do teraz, więc nie mylcie tego z podsumowaniem miesiąca! 


Z racji tego że były ferie miałam w końcu więcej czasu dla siebie i moich znajomych. Rzadko robię przy kimś zdjęcia a tym bardziej alkoholu, więc tutaj jest tylko taka namiastka. Co do alkoholu...to bardzo mi martini ostatnio smakuje!


W trakcie ferii były tez walentynki, czyli jedno z moich ulubionych świąt. Spędziliśmy je skromnie, pijąc wno i zajadając się ciastem z wedla. A ten torcik po prawej to od mojej mamy, super  sprawa.


Niedawno też wywołałam zdjęcia. Ja strasznie wolno się za takie rzeczy zabieram wiec wywołałam najlepsze z wakacji, mojej 18 i studniówki. Jednak zdjęcia na papierze to lepsza rzecz niż takie na komputerze, dlatego własnie co jakiś czas odświeżam swój album.


Nie zabrakło też spacerów, krótkich bo zimno, ale zawsze coś. Część z nich widzieliście już w tej notce. A na 3 zdjęciu bardzo profesjonalne zdjęcie szyby od samochodu haha.


 Po lewej zdjęcie z moją przesłodką chrześniaczką. Uwielbiam takie słodkie dzieci!
A po prawej sesja zdjęciowa w szatni by Mikołaj haha. Jak myślicie, dobre na reklamy costy?


Nie może też zabraknąć animacji ze snapchata. Mam ich milion zapisanych na mojej komórce, bardzo podobają mi się niektóre efekty jakie tam dają i chociaż nie snapuje za dużo to można zawse się pobawić.

No i na sam koniec..."wszystko i nic". Nauka, na drugim i trzecim moje koty, chociaż czarny na pierwszy rzut oka dobrze się maskuje, przesyłka z avonu, ja kierowca i selfie.
Właśnie, bo chyba zapomniałam się tu pochwalić ale zdałam z 1,5miesiąca temu prawo jazdy, które po dwóch tygodniach odebralam.


Mam nadzieję, ze podoba wam się taka forma posta! A w sobotę w końcu (mam nadzieję) kilka słow o mojej studniówce!

3/01/2016

Czy seks na pierwszej randce to dobre rozwiązanie? /Mikołaj


Temat przez wielu uważany za lekko kontrowersyjny, mający tyle samo zwolenników co przeciwników. Z wiadomych względów, kobiety częściej mają dylemat, czy pierwsza randka to dobry pomysł by pójść z partnerem do łóżka. Zastanawiają się wtedy, co mężczyzna o nich pomyśli, pojawiają się obawy że straci on nimi zainteresowanie, ale czy faktycznie?

Prawdę mówiąc, nie znam żadnego faceta, i sam jako przedstawiciel tej płci nie wyobrażam sobie sytuacji, by seks na pierwszej randce miał jakkolwiek wpłynąć na moją opinie wobec partnerki. To tak, jakbym po udanej randce i (Miejmy nadzieję) jeszcze bardziej udanej nocy, nie miał nic innego do roboty niż przylepienie kobiecie naklejki z napisem "Pusta, łatwa i głupia".

Każdy ma prawo postępować według własnego uznania, tam samo jest z decyzją odnośnie pierwszego współżycia. Jeżeli natomiast mężczyzna i kobieta czują do siebie ten pociąg, są przekonani i chcą to zrobić, nie widzę powodu by z tego rezygnować. Jeżeli facet jest faktycznie zainteresowany kobietą, takie urozmaicenie randki tylko zachęci go do kolejnych spotkań (No, chyba że byłaś naprawdę beznadziejna w łóżku), jeżeli nie, to możliwe że w jego oczach po prostu nie wzbudzałaś zainteresowania, i ta relacja i tak była skazana na porażkę.

Istnieją faceci, których jedynym celem jest zaciągnięciem kobiety do łózka, podążają jedynie za jej fizycznymi walorami. Jest tak natomiast tylko w teorii, ponieważ jeżeli dziewczyna zabłyśnie charakterem, wzbudzi w nim zainteresowanie inne niż tylko fizyczne, może z powodzeniem obrócić wszystko na swoją korzyść. Jeżeli w tym aspekcie zawiedzie, nieważne jak długo ciągnęłaby faceta za nos, prędzej czy później straci zainteresowanie, czy po seksie, czy przed nim.

Tak naprawdę, nie ma na to złotego środka. Sam podzielam zdanie, że zanim ludzie zdecydują się na taki krok, warto żeby poznali się lepiej, czy przed pierwszą randką, czy po niej. Jeżeli natomiast oboje mają ochotę i nie chcą z tym zwlekać, nic nie stoi na przeszkodzie, to są nasze sprawy i nasze decyzje i nie ma w tym nic złego, rzekłbym że to jest wręcz naturalne. Dziecinne epitety które kobiety de facto same sobie nadają (Czuję się brudna, nie mam szacunku do siebie), powinny odejść do lamusa, tak samo jak bezmyślne rozważania (Co on sobie teraz pomyśli? Czy uważa mnie za łatwą? Czy straci mną teraz zainteresowanie?). W zdecydowanej większości, nikt nikogo nie będzie w ten sposób oceniał. Odnoszę wrażenie, że najbardziej i zarazem za bardzo krytyczne i surowe są panie wobec samych siebie, w tej, jak i w wielu innych dziedzinach.