Ile razy miałeś tak że twój znajomy był przygnębiony z jakiegoś błahego dla ciebie powodu a który dla niego był prawie niczym koniec świata? Albo jak ktoś rozpaczał, ze jest w sytuacji bez wyjścia, kiedy ty widziałeś conajmniej dwa rozwiązania?
Takim "znajomym" jest każdy z nas. Nasze problemy wydają się nam być niemożliwe do rozwiazania, nasze cele niemożliwe do zrealizowania, lub wręcz przeciwnie - bierzemy na siebie za dużo będąc pewnym że się uda. Myślimy za dużo, główkujemy co zrobić, jak żyć, od czego zacząć.
A może spróbujmy tak na chwilę "wyjść z siebie", stanąć obok i spojrzeć na siebie jak na obcą osobę? Nie zdałeś do kolejnej klasy, matura ci nie poszła, dziewczyna rzuciła, masz ostatnio jakiegoś cholernego pecha? Każdego swojego znajomego byś pocieszał dając mu kilka alternatyw. Jeden rok to nie tak dużo, będziesz bardziej przygotowany, dobrze ci to zrobi, maturę można zdać za rok, matura nie jest najwazniejsza, dziewczyn na świecie jest pełno, jak nie ten to inny, zawsze po burzy wychodzi słońce, odpręż się....milion rad. Tylko czemu nie potrafimy sami sobie ich udzielić? Przecież nasze życie nie róźni się jakoś bardzo od życia innych. Wszyscy zmagamy się z podobnymi problemami, marzeniami, celami. Nasze zmagania i życie często nie jest gorsze od życia innych, inni wcale nie zawsze mają łatwiej, a ty nie zawsze masz najgorszej.
Zdystansuj się do siebie i swoich myśli. Kiedy nie możesz sobie z czymś poradzić, pomyśl sobie co by było gdyby to nie tobie,a komuś innemu to się przydarzyło? Przecież często w dawaniu rad innym jesteśmy ekspertami. To wykazmy się tym samym w stosunku do siebie.
PS. tak, dodałam do zwykłej notki SWOJE zdjęcia. Autorem jest Mikołaj, pozdrawiam!