6/30/2016

Phone photos /Karolina

Dawno nie było postów z tej serii, ostatni (i zarazem pierwszy...) ukazał się na początku marca. Postanowiłam to zaktualizować. Zdjęcia na pewno nie powalają jakością ale o to w tej serii chodzi - aby pokazać zdjecia robione na szybko, spontanicznie. Zapraszam :)


Zakończenie szkoły! To na pewno jedno z ważniejszych wydarzeń w przeciagu tych 3 miesięcy. Zdjec tu nie pokazywałam, więc niech to ma swoje miejsce w tym mixie. Powyżej klasa przyszłych szanowanych lekarzy.



Przedstawiam wam moje dwa najnormalniejsze pod słońcem koty. Jeden lubi spać w zlewie, a druga lubi sobie leżakować w...taki sposób jak widzicie na drugim zdjęciu


Namiastka Krakowa, zdjęcia których tu jeszcze nie było. Na pierwszym zdjęciu uwielbiam swoje włosy, wyglądają na bardzo zadbane. Na drugim i trzecim macie efekty momentu kiedy bardzo chce się porobić zdjęcia, ale nie ma czemu


Dla tych co są na diecie - przewijajcie dalej, to tylko mnóstwo niezdrowego żarcia, oprócz koktajli, więc jednak każdy znajdzie coś dla siebie. Pizze w Pizza Hut u w i e l b i a m


Na pierwszym zdjęciu przepiękna tęcza, która podziwialiśmy jak wracaliśmy z Krakowa, na drugim tylko gołąb siedzący Mikołajowi na nodze, nic takiego. Na trzecim 8 czekolad, który moja koleżanka dostała po oddaniu krwi. Jeżeli ratowanie cudzego życia was nie przekonuje, to może te czekolady to zrobią? 


Selfie z Martinem, którego spotkałam w McDonaldzie. Wracam sobie z pracy, czekam w macu na autobus a tu Martin sobie stoi pod ścianą, czaicie? 
Na drugim czekoladka z motywem Vadera, na trzecim w labiryncie luster w Krakowie, którego NIE polecam, zbijanie kasy


Na koniec taki misz masz; ja w nowym miejscu do czytania/wata cukrowa - smak dzieciństwa/czilling w parku/drineczek/z jakimś kociakiem/posmakowałam wychwalanego hibiskusa


Uff, takie posty trochę czasu zajmują, ale myślę, że było warto :)

PS. Jeżeli jest coś o czym chcecie poczytać za tydzień, koniecznie dajcie znać w komentarzu!

6/28/2016

Mowa Nienawiści /Mikołaj


Mowa nienawiści może nie jest już tak popularnym tematem, jakim była kiedyś, natomiast zawsze będą sytuacje, kiedy można się do niej odnieść. Nawet gdy ktoś chce się podjąć omawiania tego zagadnienia (Czyli na przykład ja), sama jego nazwa wywołuję reakcje, że jest to coś złego i z czym powinno się walczyć. W końcu najłatwiej pozbyć się niechcianych opinii, wmawiając wszystkim dookoła że krytyka jest zła, prawda?

W obecnych czasach możemy zauważyć, że tylko "konstruktywna" krytyka jest cool, i że taką tylko powinniśmy stosować. Teoretycznie jest to prawda, w końcu jakże wspaniały byłby świat, gdyby każda krytyka wyszczególniała błędy i prowadziła do rozwoju. W praktyce jest to bujda, bo dla niektórych nawet ta najbardziej konstruktywna krytyka będzie formą hejtu i mowy nienawiści. W końcu, tak jest najłatwiej, każdemu wszystko musi się podobać, inaczej będzie uważany za gorszego.

Jestem hater'em. Nie oznacza to, że chodzę po mieście i wszystkich opluwam kwasem, a potem patrze jak im topnieją mordy. Jeżeli coś jest po prostu gównem, dostaje adekwatną opinie. Nie będę starał się być konstruktywny wobec czegoś, co na to nie zasługuję, w zamian tego powiem że jest po prostu zjebane bez podania żadnej konkretnej przyczyny. Jeżeli coś jest dobre ale zawiera błędy, chętnie się na ten temat wypowiem, o ile będzie to w jakikolwiek sposób pomocne.

Poprawność polityczna robi z ludzi osłów, każąc im tolerować każde gówno, bo inaczej będzie się jedynie prostakiem szerzącym nienawiść. Mało tego, z czasem każda jakakolwiek krytyka może zostać uznana za złą, dając wszystkim do zrozumienia, że najlepiej nic złego nie mówić, albo przeprosić kilka razy za to że śmiało się coś takiego zrobić. Przyzwolenie na wszystko nie jest metodą. Zawsze będą na świecie takie rzeczy, które powinno się negować i zwalczać, nierzadko w jak najbardziej prostacki sposób, bo często to właśnie on daje najlepsze rezultaty. Oczywiście nie chodzi tu o to, aby krytykować wszystko co nam się nie podoba w jakimkolwiek najmniejszym stopniu. Chodzi o to, aby wiedzieć co zasługuje na konstruktywną krytykę, a co zasługuję na krytykę w samą sobie. W przeciwnym razie, będziemy mogli tylko obserwować narastające fale zachowań, czy też form przekazu niezdrowych i nieodpowiednich dla nas wszystkich, bo nikt nie będzie w stanie powiedzieć, że coś mu się nie podoba i się na to nie zgadza.

Teraz proszę o same pozytywne opinie, w przeciwnym razie każdy dostanie pozew sądowy za szerzenie mowy nienawiści. 

6/25/2016

Zakopane - Krupówki / K&M

Dziś ostatni post z naszego tygodniowego wyjazdu. Miała jeszcze być Wieliczka, ale nie mamy zbyt wyraźnych zdjęć z niej, a i również nie ma co się o niej rozpisywać, chociaż tam najbardziej nam się podobało. 

Wróćmy do Zakopanego...wyjazd tam był dosyć spontaniczny, bo nie planowaliśmy, że uda nam się odwiedzić nasze polskie góry. Wyjechaliśmy z samego rana z  Krakowa i wróciliśmy około 22. Mieliśmy około 8h dla siebie tam. Niestety to bylo za mało żeby móc faktycznie chodzić po górach, więc spędziliśmy ten czas chodząc po Krupówkach, okolicy i parkach w pobliżu. Jednak i tak widoki były przepiękne, stwierdziliśmy, że do Zakopanego trzeba się wybrać na dłużej! 
Pomimo tego, że było ślicznie to pod koniec nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić, w dodatku jak zwykle pogoda nie chciała nam dopisać, było wietrznie i zimno. Drugi raz z rzędu pogoda zepsuła nam przyjemność zwiedzania, no cóż. 

Ale zazdrościmy wszystkim, którzy mieszkają w górach, albo mają je blisko siebie, widoki cudne!










6/23/2016

"Zanim się pojawiłeś"- film czy książka? Czy w ogóle warto?/Karolina




Co robisz, jeśli chcesz uszczęśliwić osobę, którą kochasz, ale wiesz, że to złamie twoje serce?
Jest wiele rzeczy, które wie ekscentryczna dwudziestosześciolatka Lou Clark. Wie, ile kroków dzieli przystanek autobusowy od jej domu. Wie, że lubi pracować w kawiarni Bułka z Masłem i że chyba nie kocha swojego chłopaka Patricka. Lou nie wie jednak, że za chwilę straci pracę i zostanie opiekunką młodego, bogatego bankiera, którego losy całkowicie zmieniły się na skutek tragicznego zdarzenia sprzed dwóch lat.
Will Traynor wie, że wypadek motocyklowy odebrał mu chęć do życia. Wszystko wydaje mu się teraz błahe i pozbawione kolorów. Wie też, w jaki sposób to przerwać. Nie ma jednak pojęcia, że znajomość z Lou wywróci jego świat do góry nogami i odmieni ich oboje na zawsze. 

Jest to książka poruszająca bardzo ważny temat - eutanazji, o której jest bardzo głośno. Jedni popierają, drudzy krzyczą na tych pierwszych, że są mordercami. Ja nie mam jasno określonego zdania na ten temat, a wy? 

Wracając do książki - lub filmu, chciałam zrobić  małe zestawienie. W końcu zwycięzca moze być tylko jeden. 

RÓŻNICE - tu trzeba porównać do książki - bo byla pierwsza. Było ich mało, właściwie znalazłam jedną (inna sukienka na weselu w filmie niż książce - to była ważna sukienka!). Oczywiście było też dużo wątków pominiętych w filmie, np relacje z rodzicami Lou, niektóre rozmowy jej i Willa, ale rozumiem, nie wyrobili by się.

BOHATEROWIE - nie miałam zbyt odmiennego wyobrażenia niż ci filmowi, bo już wcześniej wiedziałam kto ich gra, wiec mimowolnie wyobrażałam sobię tak Emilię Clark i Sama Claflina. Jednak według mnie bardzo dobrze dobrali bohaterów, zresztą nie tylko głównych postaci.

EMOCJE - większe były przy czytaniu, definitywnie. Po skończeniu chyba z 20 minut jeszcze dochodziłam do siebie. Może to wina tego, że byłam w kinie i nie chciałam się rozklejać przy wszystkich, albo po prostu podświadomie pilnowałam się, żeby nie wybuchnąć płaczem. Ale w sali płakali chociaż troszke chyba wszyscy. Więc dajmy na remis. 

Wygrywa książka, jednak film także warto obejrzeć i myślę, że lepiej wyjątkowo zrobić to przed książką. Myślę, że gdybym tak zrobiła bardziej doceniłabym film, a nie szukała różnic i dziwiła się czemu wydarzenia X nie wstawili do scenariusza :)

6/21/2016

Czasopisma to gówno /Mikołaj


Zwłaszcza te dla kobiet. Nie żebym propagował męskie, one też są do dupy. Ok, powiedzmy że niektóre związane z nauką, muzyką i inny produktywnymi rzeczami mogą być interesujące, nawet pomimo formy i nierzadko dużych ilości bzdur. Najgorsze są natomiast te związane z modą, lifestyle'm, showbiznesem i zawierające "niezawodne porady życiowe".

Na co dzień nie czytam żadnych czasopism, moja tragedia polega na sięganiu po najgorsze z możliwych, w miejscach gdzie takowe są dostępne a ja nie mam nic do roboty. Wtedy dochodzę do wniosku, że gazety typu Bravo nie są takie złe. Ich treść wciąż pokrywa się z niszą umysłową, ale przynajmniej są one skierowane do dzieci, a umysły dzieci jak wiemy często po prostu wietrzeją. Problemem jest kiedy gazety dla dorosłych zawierają treści na podobnym poziomie.

Długo by wymieniać potoki szamba znajdujące się w tego typu czasopismach. Nie wiem co gorsze, czy pytania o podłożu ginekologicznym pisane przez redaktorów (I odpowiadane tak samo przez nich), czy może ideologie na temat szczęśliwego życia, którymi de facto kierują się dzieci z podstawówki. Ktokolwiek miał do czynienia z tego typu twórczością, na pewno wie co mówię. Rozumiem że czasami każdy z nas lubi się odmóżdżyć, aczkolwiek dochodzę do wniosku że mrówki w telewizorze i szum są znacznie lepszym (I przyjemniejszym sposobem na to).

Dzisiaj puenty nie ma, po prostu nie czytajcie szmatławców.

6/18/2016

Oświecim - Aushwitz /K&M

Czas na kolejna relacje z naszej tygodniowej wycieczki. Obóz koncentracyjny, Aushwitz-Birkenau o którym myślimy, że słyszał o nim chyba każdy. A jeżeli nie, to trzeba jak najszybciej to nadrobić. 

Trochę nie pomyśleliśmy jak rezerwowaliśmy bilety, bo zarezerwowaliśmy je na godzinę 17. Na zwiedzanie obozu powinno się przeznaczyć minimum 3h, ostatni autobus mieliśmy o 19:30, więc czas nas gonił. Jednak na szczęście wyrobiliśmy się ze wszystkim, dzęki narzuconemu tempu przez innych turystów. 

Poza tym, że strasznie padało, komfortowe zwiedzanie utrudnili nam wyżej wspomniani turyści. Wszystko działo się strasznie szybko, trzeba było szybko wszystko czytać, szybko sie rozejrzeć, szybko wyjść z danego budynku, bo za nami ciągła była rzesza innych osób i gdybyśmy po prostu się zatrzymali na minutę, to zatamowalibyśmy cały ruch. To nam najbardziej przeszkadzało. O pogrążeniu się w zadumie, o dotarciu do świadomości faktu, że stoimy w miejscu gdzie odbywały się masowe zabójstwa nie było mowy. Dopiero jak siedzieliśmy w autobusie w drodze powrotnej jakoś bardziej do nas docierało to, gdzie byliśmy.
  
Zobaczyliśmy listę dzieci, która była w obozie, ich ubranka...byliśmy w komorze gazowej, w tzw "bloku śmierci", widzieliśmy ścianę gdzie dokonywano rozstrzeliwania, warunki w jakich mieszkali tam ludzie, łazienki, pokoje na których czekało się na egzekucję...naprawdę wstrząsające widoki.  

Jednak jesteśmy średnio zadowoleni ze zwiedzania obozu, właśnie przez tempo i po części przez pogodę, chociaż pogoda nie stanowiłaby takiego problemu gdybyśmy mogli wszystko zobaczyć na spokojnie. Najlepiej po prostu wybrać się w to miejsce poza sezonem, chociaż myśleliśmy że początek czerwca nie będzie taki obfity w turystów.






6/16/2016

Warsaw is so crazy if u asking me/Karolina

Tytuł to pewnie dobrze znane większości hasło jakie pojawia się na snapchacie kiedy znajdujemy się w Warszawie. A ja miałam przyjemność w niej być aż na jeden dzień. Nie zwiedziłam wiele, ale haloo! byłam! 

Ogólnie Warszawa jako miasto mnie nie kręci. Nie znajduje się w mojej top 3 najpiękniejszych polskich miast, ale nie jest to brzydkie miasto, jak każde ma swoje zalety i wady. Dużo razy byłam w Warszawie gdy byłam młodsza, więc nie był to mój pierwszy raz w stolicy. 

Na wycieczkę zabrałam się wraz z klasą mojej młodszej siostry, a ze sobą zabrałam przyjaciółkę. Niby na jeden dzień nie warto jechać taki kawał drogi (z Gdańska) ale nam się udało jakoś ten czas wykorzystać. Głównym celem podróży była wystawa Titanica w Pałacu Kultury. Bardzo ciekawie skonstruowana, dzięki nagranemu tekstowi każdy mógł w swoim czasie odsłuchać historii statku, a jeżeli coś nie ciekawiło - po prostu przewinąć. Najbardziej interesujący był oczywiście moment samej katastrofy, mogliśmy poczuć temperaturę wody w jakiej znalazły się ofiary, nie wiem czy dotykałam coś zimniejszego. 

Po wystawie poszlismy na stare miasto do pijalni czekolady (uczestnikami wycieczki byli 10-ciolatkowie, więc tyyle czekolady w jednym miejscu? woow!) i pospacerować, kupić pamiątki. Resztę czasu spędziliśmy właśnie tam kończąc dzień na pizzy. Bardzo szybko zleciał ten czas, jak wróciłam do domu od razu padłam na łózko, niemniej jednak było warto! 

Ostatnio jesteście tu zasypywani wycieczkami, a ja mam nadzieję, że uda mi się ich zrealizować jak najwięcej w ciągu tych wakacji!













+ tutaj bardzo fajne rozdanie u bardzo fajnej blogerki! :) nagrody też bardzo fajne!

6/14/2016

Marka ponad jakość /Mikołaj


Jak już wiecie, niedawno wróciliśmy z wjazdu. Poza licznymi atrakcjami, nie obyło się bez maratonów po sklepach odzieżowych (Pozdrawiam Karoline). Oczywiście, można się tylko domyślać ile radości miałem z przemierzania masy sieciówek w których nic mnie nie interesowało, jak i 90% z nich było przeznaczone wyłącznie dla kobiet (To dopiero się nazywa seksizm). Przemierzając przez te ciuchy, podziwiając ekstra-super-fajne-hiper marki, zastanawiałem się nieraz, czy naprawdę warte są swojej ceny?

Mówiąc krótko i na temat, nie są. Oczywiście, zaraz mogą pojawić się głosy że przecież istnieją dobre markowe produkty, i naprawdę są lepsze od tańszych odpowiedników. Zgadza się, istnieją takie przypadki, no i nawet trochę ich by się znalazło. Nie mogę natomiast uciec od wrażenia, jak i na własnej skórze się przekonałem, że w większości przypadków drożej nie znaczy lepiej. Nigdy nie goniłem za żadną marką, a pomimo tego nigdy nie narzekałem na trwałość mojej "biedackiej" odzieży czy też obuwia. Trudno mi zatem czuć jakikolwiek zachwyt względem torebki za 1500zł, podczas gdy moja mama potrafi chodzić przez kilka lat z jedną za niecałe 100zł, i cały czas jest w bardzo dobrym stanie. Pominę już fakt, że nawet te najlepsze marki mogłyby ssać jaja tym z PRL'u pod względem wytrzymałości, możliwości samodzielnej naprawy jak i ceny.

Nie od dzisiaj marka jest wyznacznikiem prestiżu czy też zasobności portfela, tylko czy prezentuje coś poza tym? Naturalnie, znajdą się marki i produkty wartę swojej ceny, natomiast w wielu przypadkach nie da się oprzeć wrażeniu, że są to zwyczajne skoki na kasę dzięki naiwnemu postrzeganiu społeczeństwa.

Całe szczęście i ku mojej radości, udaję mi się coraz częściej obserwować zjawisko, gdzie ludzie zamiast bezmyślnego pędu za marką kupują to, co jest im potrzebne, jak i jest cenowo i jakościowo atrakcyjne. Niestety, przykre jest natomiast obserwowanie osób, dla których liczy się tylko marka i ślepa potrzeba posiadania wszystkiego co najdroższe. To samo tyczy się oceniania innych, gdzie to co nosisz i to co posiadasz będą wyznacznikiem twojej wartości, nie natomiast jakim człowiekiem jesteś. Pomimo tego, chce wierzyć, że takich ludzi jest coraz mniej.

6/11/2016

Fotorelacja z wyjazdu - Kraków/K&M

Wróciliśmy! Tak, wiemy, że na pewno usychaliście z utęsknienia. Mieliśmy pojawić się już w czwartek, ale jednak stawiamy standardowo na sobotę, musieliśmy przyzwyczaić się do powrotu do rzeczywistości. 

Tak w ramach wstępu, temat wyjazdu podzielimy na 4 części: Kraków, Oświęcim, Zakopane i Wieliczka (w dokładnie takiej kolejności), bo wyszedłby inaczej zbyt długi post. Posty będą ukazywały się co tydzien, w sobotę, a we wtorki i czwartki standardowo indywidualne posty :)

A więc, Kraków...była stolica Polski, Wawel, smoki, smog, sukiennice, było to miasto które jednemu z nas marzyło się już od bardzo dawna (zgadnijcie komu). Czy spełniło oczekiwania czy wręcz odwrotnie? Spełniło, jest to piękne miasto, rynek, sukiennice prezentują się przepięknie, pełno bryczek, klimat naprawdę cudowny! Wizualnie aż chciałoby się tam zostać. 
Wawel również bardzo okazały, fajnie posiedzieć sobie nad Wisłą z takim pięknym widokiem przed sobą, smoka też odwiedziliśmy. Posmakowaliśmy też obwarzanków, które tam były sprzedawane na każdym kroku, bardzo smaczne. 

Jednak pomimo niezwykłego uroku Krakowa były też pewne wady...pierwszą z nich były naprawdę duże ilości osób bezdomnych, naprawdę szkoda, że jest tam tyle osób bez domu.
Przeszkadzało mi też to ciągłe płacenie za toalety. I o ile jestem  w stanie zrozumieć płatne toalety na dworcach to nie mogłam zrozumieć płacenie za nie w restauracjach w których jedliśmy posiłki. Wydaje mi się, że takie uslugi powinny być "wliczone w cenę".

Ostatnim zdziwieniem (nie wiem czy to wada, czy zaleta - po prostu zdziwienie) była mała ilość sygnalizacji świetlnych i fakt, że w Krakowie to ludzie sobie chodza jak chcą. Przez ulicę, po ulicy, wszędzie. Często gdybyśmy się po prostu nie usunęli z drogi byśmy byli po prostu staranowani. 
Oczywiście pomijając wszystko daliśmy się tez parę razy oszukać na atrakcjach, ale myślimy, ze to chyba zdarza się wszędzie ;)














Ale! Podsumowując...bardzo nam się to miasto podobało. Smutno było gdy wracaliśmy, no ale kto lubi wracać z wakacji?