Dla większości z nas wybór liceum jest wyborem dosyć oczywistym, zdecydowana większość kieruje się ku dziennemu liceum. Ja, jako iż życie poprowadziło mnie przez oba te typy, a obecnie jestem już szczęśliwym absolwentem liceum zaocznego ze zdaną maturą, chciałbym podzielić się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami. Przybliżę wam mniej więcej jak wygląda szkoła zaoczna, bo jak wygląda dzienna wszyscy dobrze wiemy. Możliwe, że wyjdzie z tego dosyć długi post, natomiast jest on jak najbardziej od serca, zatem zapraszam do czytania.
Jak to się zaczęło?
Dosyć prosto, chociaż nie jest to historia którą wspominam z uśmiechem. Będąc w drugiej liceum powinęła mi się noga na wielu płaszczyznach i nie udało mi się przejść do następnej klasy. Na taki a nie inny obrót spraw miało wpływ wiele zmiennych. Główną przyczyną była biologia rozszerzona, która została mi wciśnięta na siłę najpierw przez nauczycielkę z tego przedmiotu, a potem przez wychowawczynię. Sam natomiast wolałem iść na historie, której rozszerzenie miałem również do wyboru, jak i chyba lepiej się w niej odnajdywałem. Po namowach wybór padł na biologie, przecież czemu nie, jesteś nawet bystry, na pewno sobie poradzisz - zapewniały nauczycielka i wychowawczyni. Cóż, jak przyszło co do czego, nikt ręki nie podał. Jedyną pomoc otrzymałem od mojej ukochanej kobiety, która robiła mi notatki ułatwiające naukę. Tak czy inaczej, ucząc się na biologię, poświęcałem przez to czas na matematykę, którą koniec końców oczywiście również oblałem. Z samych lekcji biologii nie wynosiłem nic poza stresem i byciem tyrany co lekcje (Aczkolwiek nie byłem jedyny).
Sam również nie byłem bez winy. Patrząc w przeszłość, gdybym trochę inaczej wszystko rozegrał, miałbym przynajmniej zagwarantowaną, zdaną matematykę. Nauczyciel z tego przedmiotu był najlepszym nauczycielem jakiegokolwiek spotkałem w swojej historii, i myślę że tak już zostanie. Niestety, sytuacja z biologią tylko pogarszała mój stan, stopniowo coraz bardziej zniechęcając mnie do czegokolwiek. Uciekałem z zajęć, nie przychodziłem do szkoły, były również inne powody, ale nie mogło zabraknąć wśród nich samej biologii, gdzie nauczycielki jedynym remedium na moje problemy było jebanie mnie jak tylko można. Zapewne musiała bardzo wierzyć, że wstawienie mi szóstej jedynki za nieodpowiedzenie na jej pytanie, pomoże mi zmotywować się do dalszej nauki i zaliczyć semestr. Nic tylko dać nobla z pedagogiki.
Sierpień 2014 nadszedł szybko, pomimo nauki której było za mało, i osobiście się do tego przyznaję, przejście do następnej klasy mogłem lizać przez szybkę. Byłem świadom swojego postępowania, jak i byłem gotowy przyjąć wszelkie konsekwencje z pokorą, wyrażając tym samym chęć poprawy i chęć na dalszą naukę w tej samej szkole. Pomimo że nigdy nie sprawiałem problemów (Po prostu często opuszczałem zajęcia), dyrekcja bez żalu wyjebała mnie ze szkoły, od tak, jak psa. Wspaniałe podejście do ucznia, nie ma co. Trudno się dziwić, skoro zamiast człowieka, widzą oni chodzące statystyki. W końcu, skoro nie zdałem w drugiej klasie, jak mógłbym zdać maturę? Po serii życiowych porażek i stresów, stwierdziłem że nie chce już chodzić do szkoły dziennej. Zdecydowałem, że chce iść do szkoły zaocznej, mieć dużo wolnego czasu dla siebie i uczyć się samemu.
I co dalej?
Cóż, może wydać się to zabawne, natomiast w pierwszej kolejności bardzo zaskoczył mnie poziom wyposażenia jakie ta szkoła zaoczna posiada. Może nawet w pewnym sensie zasmucił, bo był na bardzo wysokim poziomie, co z jednej strony naturalnie jest dobre, z drugiej niekoniecznie. Myślałem wtedy zawsze o tych wszystkich szkołach dziennych z chujowym wyposażeniem i jakoś tak sądzę, że nie tak powinno to wyglądać. No ale cóż, sam początek a tu już 1:0 dla zaocznej
A co z nauką?
Zupełny brak setek bzdurnych przedmiotów które miały wyłącznie na celu marnowanie czasu ucznia. Tylko Polski, Angielski, Matematyka, Geografia (W trzeciej klasie) no i gdzieś tam w tym wszystkim jeden przedmiot dodatkowy (WoS a potem Przedsiębiorczość). Nauczyciele byli bardzo w porządku, nie męczyli, często nawet pozwalali przejść wyżej tym najgorszym, wiedząc że zależy im tylko na wykształceniu średnim. Byłem jedyny który zdaję maturę w swojej klasie, więc kładli na mnie trochę większy nacisk w ostatnim semestrze, co koniec końców myślę że było dla mnie dobre, zwłaszcza w kwestii matematyki.
Tak czy inaczej, nauki w szkole zaocznej jest mało. Brak prac domowych czy potrzeby uczenia się ze zjazdu na zjazd. Pomimo tego, ucząc się do egzaminów (Które są dwa razy w roku szkolnym), można spokojnie zaczerpnąć wiedzy przydatnej do zdania matury. Warto również wspomnieć, że nauczyciele przyjaźnie się do każdego odnosili. Nawet Ci najmłodsi byli Per Pan, Per Pani, a na domiar tego byli traktowani faktycznie bardziej jak człowiek, niżeli zwykły uczeń.
Jeżeli chodzi o same przygotowania do matury, powiem tyle - spokojnie. Nie wyniesiemy stąd wiedzy aby zdać wszystko na 100%, natomiast w mojej opinii, szkoła zaoczna da dużo lepsze podstawy do zrozumienia danych zagadnień, niż dzienna. Materiały które otrzymujemy to fundamenty, na których w zależności od naszego wkładu możemy wybudować coś naprawdę fajnego. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że chłonąc podstawy matematyki krok po kroku, w trochę wolniejszym tempie, naprawdę mogłem ją zrozumieć i samemu próbować radzić sobie z trudniejszymi zadaniami. W szkole dziennej było to dla mnie niemal niemożliwe, ponieważ często już na drugiej lekcji zaczynały się przykłady, za które na maturze byłyby za 3 punkty.
Znajomości
Tutaj przechodzimy do chyba największego problemu, z jakim ja osobiście borykałem się w szkole zaocznej. W te miejsca uczęszczają w większości ludzie starsi. Pomimo że mogą to być bardzo mili ludzie, różnica pokoleń robi swoje, a ja w dodatku nie najlepiej radze sobie w zawieraniu nowych znajomości. Miałem również kilka osób w wieku zbliżonym do mnie, niestety byli to ludzie słuchający Gangu Albanii a ulubionymi tematami były mecze, imprezy czy jakieś super fantastyczne opowieści, co temu Maćkowy się przytrafiło gdy jechał samochodem. Z tego powodu, nierzadko w pewien sposób doskwierała mi samotność i tęsknota za znajomymi ze szkoły dziennej. Tutaj nie mogłem zawrzeć żadnej lepszej znajomości, ani pogadać na jakiś bardziej sensowny temat. Byłem po prostu jak biały pośród stada czarnych. Oczywiście, nie jest powiedziane że tak jest zawsze, inni mogą mieć więcej szczęścia.
Czas Wolny
Przechodzimy do ostatniego, jak i najlepszego punktu w tym całym zestawieniu. Czasu wolnego jest masa, jeżeli ktoś chodził do dziennej, taki obrót spraw otwiera przed nim multum możliwości. Można poznawać nowe rzeczy, poświęcić się swoim pasjom, czytać, edukować się w dowolnym kierunku, bądź też po prostu popracować trochę. Przyznaję się szczerze, ja za to ostatnie się nie zabrałem i żałuję trochę, taka leniwa psia końcówa ze mnie. Niemniej jednak, pomimo że nie wykorzystywałem tego czasu w 100%, pozwolił mi on na rozwój w wielu osobistych kierunkach i wiem, że w trybie dziennym byłoby to dla mnie po prostu niemożliwe.
Podsumowanie
Liceum zaoczne to idealny wybór dla wielu ludzi. Dla tych którzy mają pomysł na siebie, lubią się uczyć w swoim zakresie, których tryb dzienny nie przekonuję i wiedzą że spożytkują ten czas lepiej. Ja tak właśnie zrobiłem, spożytkowałem go na swoją korzyść nic przy tym nie tracąc. Jedynym moim problemem była samotność i wyróżnianie się na tle znajomych, natomiast jeżeli ktoś nic sobie z tego nie robi, tym bardziej może spróbować swoich sił w takiej szkole.
Czy mając wybór poszedłbym do liceum zaocznego raz jeszcze? Pomimo wszystko, myślę że nie. Jakkolwiek to brzmi, zawsze brakowało mi chwil spędzonych ze znajomymi w szkole, nawet jeżeli nawet wtedy miałem chujową klasę. Pomimo że na samym początku jakoś tym się tym nie przejmowałem, z czasem doskwierał mi brak stałego kontaktu z przyjaznymi twarzami z którymi mogłem porozmawiać. Pomimo pewnych nieprzyjemności które zapewnia szkoła dzienna, miała coś co z perspektywy czasu sprawia że chciałbym tam wrócić, i myślę że są to właśnie znajomi. Jeszcze odnośnie wyboru, gdybym miał wybierać jeszcze raz, zamiast liceum wybrałbym technikum
Koniec końców, nie żałuję niczego. Maturę zdaną o własnych siłach uważam za swój ogromny osobisty sukces, zwłaszcza że może ona konkurować z maturami osób które ukończyły licea dzienne. Obecnie aplikuję na studia (Tak, dzienne), licząc, że się dostanę na upragniony kierunek. Na pewno mam zamiar dalej się edukować, no i kto wie, może tym razem uda mi się zdobyć nieco więcej znajomych.
----------------------------------
Gorąco pozdrawiam moją ukochaną Karolinę która była ze mną przez te wszystkie lata, wierzyła we mnie i wspierała w trudnych chwilach. Dziękuję kochanie
Pozdrawiam również szerokim chujem Liceum Ogólnokształcące Nr 1 w Pruszczu Gdańskim za wyrzucenie mnie na bruk
Pozdrawiam tym samym (Plus moimi 88% z rozszerzonego angielskiego) moją nauczycielkę od tego właśnie przedmiotu i z tej samej szkoły, twierdzącą że z moim podejściem nie zdam matury
Dziękuję wszystkim za uwagę