12/31/2015

Podsumowanie 2015 /Karolina



Czyli w jak co drugim blogu. Dzisiaj nie wykazałam się oryginalnością. Ale lubię takie podsumowanie, więc zapraszam!

Jaki był ten rok? Gdybym miała określić go jednym słowem powiedziałabym, że przeciętnym. Czy jestem z siebie zadowolona? Nie do końca, mogłam lepiej skończyć ten rok. Mogłam mieć lepsze oceny na półrocze, lepiej  napisać matury próbne, zdać prawo jazdy. Ale myślę też, że zrobiłam dużo dobrego. Może w większości dla innych niż dla siebie, ale to chyba też się liczy. To może teraz w punktach, żeby ten post miał ręce i nogi.


MIŁOŚĆ

nadal ją mam i ciągle się rozwija. To był dobry rok dla nas ale też i wymagający, wystawiający nas momentami na próbę. Ale przeszliśmy ją i jesteśmy już razem (bez żadnej przerwy!) 3 lata i 4 miesiące. 

WAKACJE
uwaga uwaga, w wieku 17-stu lat byłam pierwszy raz za granicą! Tak, pierwszy raz. I były to moje pierwsze wakacje z Mikołajem. Poszłam też do pracy. Za grosze i nie mam pojęcia co z tymi zarobionymi pieniędzmi zrobiłam. 

ZMIENIŁAM KOLOR WŁOSÓW
z prawie że platynowej blondynki stałam się bardzo ciemną brunetką, a koniec końców kolor włosów spłukał mi się do naturalnego koloru. Poszalałam. Czy żałuję? Nie, czuję się bardzo dobrze w moich włosach, chociaż przestały się wyróżniać z tłumu.

ZAPISAŁAM SIĘ NA PRAWO JAZDY
myślałam, że będzie to hasło brzmiało "zdałam prawo jazdy" ale niestety. Może uda się to w przyszłym roku. Ale gdy tylko zdam od razu jeżdzęęę. (Ps przy okazji brawa dla Mikołaja bo spryciarz zdał za pierwszym :*) 

OSIĄGNĘŁAM PEŁNOLETNOŚĆ
dopiero 1,5 tygodnia temu ale to ciągle ten sam rok. Jeszcze nie kupiłam sobie żadnego piwa z tej okazji. Ale opiłam swoje urodziny porząądnie. Raz na 18-stce dla znajomych, drugi raz na rodzinnej i kolejne trzy razy na winie z dziewczynami i Mikołajem. 
A mój prawdziwy dzień urodzin spędziłam idealnie w restauracji i na przepięknym spacerze w Gdańsku. 

PRZECZYTAŁAM 60 KSIĄŻEK
czyli spełniłam swoje postanowienie noworoczne, że przeczytam co najmniej 50 książek. I jest ich o 20 więcej niż w tamtym roku. Brawo ja. 

OBEJRZAŁAM I POKOCHAŁAM GWIEZDNE WOJNY
a to akurat było w styczniu. Byłam taak bardzo sceptycznie nastawiona do filmu... pierwszą część obejrzałam z przymrużeniem oka, ale później wciągnęłam się bez reszty.

BLOG
przeniosłam się z poprzedniego bloga tutaj i zaczęłam działać z kimś a nie sama. I bardzo podoba mi się to co robimy. 

 KUPIŁAM APARAT I NOWY TELEFON
teraz będę photographę. Telefon kupiłam sobie w czerwcu i od tamtej pory nie żałuję. Zawiesił się tylko raz. I sprawuje się świetnie. 
Aparat kupiłam tydzień temu i ciągle nad nim pracuję. Ale myślę, ze także będę zadowolona.

I to by było na tyle. Złych chwil nie będę punktować, nie warto ich pamiętać. Teraz też nie jestem w nastroju sylwestrowym. Nieważne. A jak z postanowieniami? Nie lubię się w nie bawić. Chcę tylko, jak co roku żebym za rok mogła to samo powiedzieć o miłości. 

A co chciałabym? Chciałabym zdać prawo jazdy, dobrze bawić się na studniówce, zdać dobrze maturę i dostać się na wymarzone studia, pojechać do Krakowa z Mikołajem...to nie będzie łatwy rok. Ale mam nadzieję, ze nie będzie działał na moją niekorzyść. 
Wam życzę abyście dobrze spędzili sylwestra, żebyście pamiętali go! Haha. I szczęśliwego nowego roku! <3

12/29/2015

Dlaczego filmy w 3D są do dupy? /Mikołaj



Z początku robiły furorę, dla każdego były sensacją. Teraz, nikogo nie dziwią, a tym bardziej - nie przyciągają, przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Nic też zresztą dziwnego, bo kiedy wnikniemy trochę bardziej w świat kina 3D, zaczniemy dostrzegać zdecydowanie więcej minusów niż plusów. A przecież, z pozoru, filmy w trójwymiarze to te same filmy, doprawione w teorii przyjemnymi efektami wizualnymi, dlaczego zatem są one do dupy? Zaraz się przekonamy.

Utrata komfortu

Chcąc nie chcąc, okulary muszą być. Nie dość, że po kilkunastu minutach nie da się już ich nosić i trzeba na chwile odpocząć, to bez nich, czy z nimi - gówno widać. Ciemniejszy obraz, mniej wyraźny, słabo widoczne napisy. Możemy również zapomnieć o podziwianiu jakichkolwiek szczegółów, z powodów wymienionych przed chwilą. W moim wypadku dochodziło do takich akcji, że i tak zdejmowałem te okulary i oglądałem bez, bo po prostu już nie mogłem znieść ciemnego obrazu na którym niczego nie było widać, nie wspominając o bolących oczach i nosie. Wiadomo, tak naprawdę mógłbym znosić te nieprzyjemności i przez 4 godziny, gdybym chociaż dostawał coś wartościowego w zamian.

Zerowa satysfakcja

Bo tak naprawdę, będąc na filmie 3D, ile razy mieliście taką reakcje że "Wow, niemalże poczułem/am się tak, jakbym tam był/a!". Takich momentów na film dwugodzinny jest może kilka, oczywiście jak dobrze pójdzie. Nie dość, że żeby wystąpiła taka reakcja muszą być spełnione pewne warunki, to jeszcze ma się wrażenie, że całe to 3D powstało tylko dla tej jednej sceny gdzie pokazany jest wystrzał z pistoletu/odprysk/kometa/płatki śniegu/lecące gówno z kibla.  Cała reszta to tanie sztuczki, które nawet nie starają się aby dać widzowi jakieś powody żeby wolał bardziej owe kino od tradycyjnego. Ba, nie starają się nawet żeby poczuł że przez cały czas ogląda film w pełnym trójwymiarze. A skoro ciągle jesteśmy przy efektach, to jeszcze ciekawsze są...

...Reklamy z lepszym 3D niż cały film

Co jak co, ilekroć byłem na filmie 3D, oglądając reklamy myślałem sobie "Zajebiste! Nie mogę doczekać się filmu aby dalej podziwiać takie efekty!". Wtedy faktycznie, ogląda się z przyjemnością i podziwem wobec technologii, bo trójwymiar jest wyczuwalny i realistyczny. Niestety, po rozpoczęciu filmu dostajemy mokrą szmatą w twarz, uświadamiając sobie że reklamy to był crème de la crème całego seansu. Cóż, przynajmniej kiedy ktoś już został zmuszony do pójścia na film 3D, to jest zagwarantowane że przyjdzie punktualnie a nie 20 minut po rozpoczęciu seansu, żeby chociaż trochę się nachapał tych efektów podczas reklam.

A Wy? Jak oceniacie poziom kina 3D? Jakie macie przygody i odczucia z nim związane?

12/26/2015

Jaki wpływ wywarły na nas książki? /K&M



Myślimy że każdy z was miał jakąś styczność z książkami. Możliwe nawet, że większość czyta je regularnie i w dużych ilościach. 

Jeżeli nie, to też nic nie szkodzi, nie każdy przecież musi kochać czytać. Są książki które po przeczytaniu nie pozostawiają nam nic w głowie poza wspomnieniami, jak i również te, które potrafią wywrzeć wpływ na długie lata a nawet zmienić osobowość. W końcu, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Spróbujemy zatem opowiedzieć wam o książkach, które wywarły na nas w przeszłości dosyć duży wpływ.

Mikołaj: Nigdy nie byłem molem książkowym, i w sumie cały czas nim nie jestem. Mimo wszystko, kiedy spodobała mi się dana pozycja, potrafiłem bez reszty zatopić się w świecie wymyślonym przez autora i dosłownie żyć nim, a uwierzcie mi, nie jest to łatwe. Dzieję się tak z powodu łatwej przewidywalności dalszych wydarzeń, nudnych opisów czy też bezbarwnych postaci jak i krain. Aczkolwiek, w wieku 11 lat trafiła w moje ręce saga o wiedźminie, która bardzo zmieniła mnie jak i mój sposób spoglądania na różne sprawy. Jest to tytuł nad wyraz dojrzały, traktujący o wielu problemach z jakimi może zmierzyć się człowiek. Andrzej Sapkowski, za pomocą wspaniałego i inteligentnego języka, przedstawia nam historie które uczą naprawdę wielu rzeczy, na płaszczyźnie fizycznej jak i emocjonalnej. Nie ukrywam, że to właśnie ta seria książek sprawiła, że pomimo tak młodego wieku sam przed sobą stałem się dużo bardziej dojrzały. Rozumiałem i widziałem więcej, jak i mój charakter stał się z małego rozrabiaki bardziej stonowany i rozsądny. Mimowolnie, nawet po części przejąłem język i sposób wypowiedzi autora, który obdarzył tymi wszystkimi cechami głównego bohatera, jak i wiele postaci pobocznych. Pomimo dużego upływu czasu jak i pewnych zmian, wciąż odczuwam w sobie tą iskrę którą przekazał mi Andrzej Sapkowski. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że gdyby nie ta saga, mógłbym stać w zupełnie innym miejscu jako zupełnie inna osoba.

Karolina: Ja za to jestem molem książkowym przez duże M. Czytam regularnie od 5 roku życia i książki w sumie przewijały się póki co przez wszystkie etapy mojego dojrzewania. Nie wymienię żadnego konkretnego tytułu, który miał znaczący wpływ na mnie, bo takich książek jest na pewno więcej niż 10.
Ale za to na pewno mogę wymienić pisarza który moim zdaniem nie ma sobie równych i na pewno ze wszystkich autorów to on najbardziej wpłynął na mój sposób  myślenia. Jest to Stephen King, który specjalizuje się w literaturze grozy ale moim zdaniem w jego książkach można po trochu znaleźć każdy gatunek. Czytam jego książki od 11 roku życia a mam jeszcze duużo do przeczytania. Wiem też, że nigdy mnie nie rozczaruje, chociaż  nie wszystkie jego książki są moimi ulubionymi.
Są też inny autorzy oraz książki które bardziej lub mniej mnie poruszyły i o których momentami nadal myślę, a w trakcie czytania nie mogłam się oderwać. Ale gdybym miała zacząć wymieniać tytuły to nikt nie dotrwałby do końca. Najwięcej znalazłoby się wśród nich fantastyki i grozy, tyle mogę wam tylko powiedzieć.
A jeżeli miałabym wziąć całokształt tego jaki wpływ mają na mnie książki to na pewno nauczyły mnie bezbłędnego pisania, nauczyły mnie wyobraźni (czasami mam wrażenie że mam ją aż za mocną) i ukształtowały mój sposób bycia. Gdyby nie książki byłabym zupełnie inną osobą. 

A czy Wy macie jakieś książki, które wywarły na was znaczący wpływ?

12/24/2015

Ciekawostki na temat świąt Bożego Narodzenia/Karolina



Nareszcie długo wyczekiwana Wigilia. Ostatni przygotowania i w końcu wszyscy się najemy i mama nie powie nam "zostaw, to na wigilie!!!". O planach już było TUTAJ, a dziś trochę ciekawostek. 

Zwyczaj całowania pod jemiołą pojawił się dopiero w XIX wieku. Dużo wcześniej, bo w czasach celtyckich, jemiole przypisywano magiczne właściwości: potrafiła leczyć, chronić, a nawet zwiększać płodność.

 Choinka starsza niż Jezus? Tak. To ludy germańskie jako pierwsze zaczęły przystrajać zielone drzewka!

 Pierwszą kartkę z życzeniami z okazji Świąt Bożego Narodzenia wysłał w 1842 r. 16-letni londyński artysta, William Maw Egley, ale jego pomysł nie został doceniony przez adresata.


 W dawnych czasach opłatek miał postać kolorowego bloczku, niezwykle zdobionego. Wypiekano go w domu. Dziś jest on przeważnie biały, z delikatnie wygrawerowanymi motywami religijnym

W Kanadzie eskimosi wędrują na pasterkę nawet kilka dni. Msza święta odprawiana jest w wielkim igloo, oświetlonym lampami z foczym tłuszczem, a w Modlitwie Pańskiej wypowiada się słowa: Mięsa powszechnego daj nam dzisiaj, ponieważ eskimosi nie znają chleba.

Wizerunek Świętego Mikołaja wymyśliła i wypromowała coca-cola. Autorem rysunku był Huddon Sundblom, a za modela posłużył jego sąsiad


Pierwsza wzmianka o Bożym Narodzeniu pochodzi z 354 roku, a zamieszcza ją rzymski kalendarz. Różne były w przeszłości terminy obchodów świąt Bożego Narodzenia. Świętowano w styczniu, marcu, kwietniu, a nawet w maju.

W Holandii nie ma ani wieczerzy wigilijnej, ani postu, ani prezentów pod choinką. Święta obchodzone są 25 i 26 grudnia. Holendrzy pielęgnują tradycję pasterki, uroczystej mszy wigilijnej. Nie ma tu jednak specjalnych potraw świątecznych czy wypieków. Można jednak zauważyć przed domami choinki ozdobione sznurami lampek i świątecznie udekorowane okna.


Kiedyś (a może dalej się to robi w niektorych domach) wieszano kawałek gałązki z przyozdobionej choinki pod sufitem i miał przez cały rok chronić przed złem i nieszczęściem.

Tradycyjne kolory świąt to zielony, czerwony i złoty. Z czego po kolei symbolizują one życie i odroczenie, krew Chrystusa oraz bogactwo i królewskie pochodzenie. 




PS. Tak, kupiłam sobie aparat! A to oznacza, ze będzie więcej zdjęć nas i robionych przez nas.
Na pewno się cieszycie. Akurat prezenty i choinka były pierwszym obiektem "ćwiczeń"

PPS. Weeeeeeeeeesołych świąt!
 


12/22/2015

Globalne ocieplenie? /Mikołaj



Z racji tego, że post o świętach już był, dzisiaj coś mniej pokrewnego. A może jednak? Wszakże poza wspaniałymi ozdobami świątecznymi brakuje nam tego jednego, kluczowego elementu - śniegu. Nie ukrywam, że w okresie świątecznym jest bardzo mile widzianym elementem, aczkolwiek jego brak jest nadrabiany wieloma pozytywnymi aspektami wiosny na wesoło w grudniu. Wielu pewnie w tej sytuacji przychodzi myśl "To skutki globalnego ocieplenia". Czy aby na pewno?

Teoretycznie można znaleźć powiązanie między obecnym klimatem a szkodliwą działalnością człowieka. Mimo wszystko, dla mnie już od dawna globalne ocieplenie jest i będzie sprytną metodą na zarabianie pieniędzy poprzez sianie teorii które prawdziwe wydają się tylko powierzchniowo. Oczywiście, ile głów, tyle opinii.

Sam nie uważam się za znawce, wiedzy w tym temacie nie mam żadnej przeogromnej. Mimo wszystko, przemawiają do mnie argumenty i dowody wskazujące na to, że ziemia już nieraz przechodziła przez takie, a nawet dużo bardziej drastyczne zmiany, i to przy zerowej ingerencji człowieka. Fakt, robi się cieplej, możemy mieć na to wpływ, ale według mnie jest on bardzo znikomy. Kwestia również nie jest aż tak oczywista, bo obecnie, jak i dawniej zdarzały się lata bardzo zimne, normalne, jak i bardzo gorące.

Pamiętam pewną informację, która pojawiła się przy wybuchu wulkanu Eyjafjallajökull (zajebista nazwa, wiem), myślę że większość z was to pamięta. W tym czasie wulkan wyemitował o wiele więcej dwutlenku węgla (który jest ponoć jednym z głównych czynników występowania ocieplenia) niż my od początku XX wieku.

Wszystkie te krzyki, sugerowanie nam że uratujemy świat kupując energooszczędne żarówki, oczywiście droższe od zwykłych, oraz poprzez sortowanie śmieci które i tak zostaną wyjebane wszystkie do jednej śmieciarki, łał. Oczywiście, sam jestem za oszczędzaniem i korzystaniem z zasobów rozsądnie i z głową, szkoda że rozwiązania prezentowane nam od góry dużo więcej nas kosztują, jak i są chuja warte. Wiem że traktuje temat powierzchownie, ale w innym wypadku musiałbym chyba referat napisać.

A jak jebnie śnieg w lutym i -10 stopni, to ludzie znowu zaczną się pytać co z tym globalnym ociepleniem.

12/19/2015

Wigilia - jak to u nas jest? /K&M



Następny wspólny post wypada już po Wigilii, więc my już do niej nawiążemy dzisiaj.
Święta to czas który powinno spędzać się z rodziną. To czas miłości, bliskości....nie powinny mieć miejsca żadne kłótnie.
Piszecie na swoich blogach, że święta są już przereklamowane. Komercyjne. Być może po części to prawda, ale dla chcącego nic trudnego. Każdy z was może sprawić, żeby był to rodzinny dzień, pełen magii. Bo magia świąt nadal istnieje. Nie zabiją jej żadne reklamy i zarabianie na świętach. Zresztą...tak naprawdę to było to od zawsze. Święta zawsze były dobrym chwytem marketingowym. Ludzie muszą na czymś zarabiać. Wy musicie nauczyć się to ignorować. Nie jest to trudne.
Ale bez przedłużania...jak my spędzamy święta?

Karolina: Nie spędzamy świąt razem. Póki co każde z nas rozjeżdża się do swoich rodzin. To znaczy Mikołaj. Ja święta zwykle spędzam w domu. Nie ma też u mnie całej rodziny, przeważnie są to tylko rodzice, moja siostra i babcia. Szybko zaczynamy, jemy kolację i spędzamy czas ze sobą. W tle lecą kolędy. Oczywiście są też prezenty, dla każdego znajdzie się co najmniej jeden.
Dla mnie święta właśnie z tym się kojarzą. Z tym, że chociaż w jeden dzień możemy spokojnie wszyscy usiąść przy stole. Nie spędzamy tego święta religijnie, chociaż na tym ono polega. Możecie sobie myśleć, co chcecie ale niestety to nie przez narodziny Jezusa tak bardzo lubię święta.

Mikołaj: Tak jak napisała Karolina, w związku z moimi wyjazdami nie mamy możliwości spędzić świąt razem, niestety. Zwykle jestem w domu na drugi dzień świąt, a wtedy już mamy dużo czasu na nadrobienie zaległości. Ano właśnie, a jak to wygląda u mnie? Zjeżdżamy się wszyscy, cała nasza najbliższa rodzina, i oczywiście, wszyscy nie możemy doczekać się wigilii. W tle lecą kolędy, przygotowujemy stół, układamy prezenty. Naturalnie, potem większość czasu spędzamy na jedzeniu, rozmowie, wspólnym spędzaniu czasu. Po kolacji, czasami włączamy telewizor żeby grał nam w tle, a potem bierzemy się za rozpakowywanie prezentów. Z racji mojego imienia, zwykle mi przypada "zaszczyt" przekazywania wszystkim ich należytych prezentów. Pierwszy dzień świąt również spędzamy razem, ciesząc się swoim towarzystwem. Uważam że poza klimatem jest to jeden z najprzyjemniejszych aspektów świąt, że wszyscy razem możemy być ze sobą, zwolnić i odpocząć od problemów dnia codziennego.


12/17/2015

My sweet eighteen /Karolina

No  może nie sweet, ale eighteen owszem. Doczekałam się w końcu mojej osiemnastkowej imprezy. I nie, bo zaraz posypie się moc życzeń - JESZCZE NIE MAM URODZIN.

Osiemnastkę planowałam razem z moją koleżanką z klasy - Oliwią. Postanowiłyśmy, że robimy tą imprezę razem już w czerwcu, więc miałyśmy sporo czasu na ogarnięcie wszystkiego. Ale wiadomo, i tak się robi wszystko na ostatnią chwilę. Ale nie będę przynudzać was sprawami organizacyjnymi, przejdźmy do konkretów.

Wszystko zaczęło się o godzinie 19:30, w dodatku przyjechałam spóźniona...tak, spóźniłam się na swoje urodziny. Za późno ogarnęłam się, że czas się szykować.
Stres mały był, gości zaczęło przybywać, wraz z upływem czasu zdenerwowanie się zmniejszało. A własciwie po pierwszym kieliszku. Później już było tylko lepiej.
Kiedy wszyscy już sobie trochę wypili, odważyli się wyjść na parkiet. I to była jedna z niewielu 18 w tym roku na której dużo osób tańczyło. Nie wiem czy kwestia muzyki, czy towarzystwa. Najważniejsze, ze parkiet był pełny. Jedzenie tez smakowało. Pasowanie cholerrrrnie bolało. Czyli wszystko na swoim miejscu. My, solenizantki też jesteśmy bardzo zadowolone. Gdyby nie jedna sytuacja byłaby to idealna noc. Ale nie mam na co narzekać,  wszyscy goście spisali się na medal! Prezenty wszystkie były trafione w 100% a zapas alkoholu to mam chyba na najbliższe parę miesięcy.


No i na koniec parę zdjęć, miałyśmy świetnego fotografa, co zresztą sami możecie ocenić. Więcej zdjęć dojdzie do mnie wieczorem, być może jakieś jeszcze się tu pojawią.
















A teraz powoli trwają przygotowania do rodzinnej 18, a w poniedziałek skończę 18 lat naprawdę. Więc trwa czas urodzinowy dla mnie, może dlatego grudzień mi tak szybko mija?

12/15/2015

Do czego potrafią posunąć się ludzie dla sławy? /Mikołaj



Zdobywanie sławy poprzez kontrowersje jest od dawna bardzo znaną, jak i skuteczną praktyką. Nic też dziwnego, że wiele osób po nią sięga, w końcu jest to łatwy sposób zdobycia ogromnej popularności. Techniki są różne, afery, prowokacje, dramaty, najczęściej wszystkie te posunięcia są dokładnie zaplanowane i przemyślane. Oczywiście, po pewnym czasie od uzyskania efektu, okazuje się że wszystko było nieprawdą, stworzoną na potrzeby zyskania popularności. Nie ukrywam, że przyjemnie się ogląda reakcje ludzi którzy zdali sobie sprawę że zostali zrobieni w konia. Można rozważać kwestię moralną odnośnie takich prowokacji, aczkolwiek ja doceniam pomysłowość i odwagę autora. Niestety, sytuacja się trochę komplikuje, kiedy afera jest prawdziwa, i pomimo to dalej publikowana w celu zdobycia popularności.

Dosyć głośno ostatnio było i jest o dwóch paniach, które po koncercie poszły uprawiać seks z czarnoskórymi muzykami. Tak naprawdę sam ten fakt ni to mnie grzeję, ni to ziębi. Co ciekawe, dziewczyny uznały że pochwalą się tym wszystkim na snapchacie, a krótko po tym ktoś ich wypowiedzi umieściły na You Tubie. Szybko skorzystały z rosnącego szumu wokół nich, i zaczęły opowiadać więcej, prowokować mocniej, nakręcając cały czas tą spirale. Sam na początku myślałem, że to naprawdę bardzo hardcorowy troll, ale okazuję się, że jednak nie. Filmiki pokazujące goliznę, akty seksualne, to wszystko jest na poważnie. Możliwe, że nie spodziewały się takiej popularności, ale na pewno teraz celowo ją powiększają, w charakterystycznym dla siebie stylu.

No i właśnie, dochodzimy do tego pytania, jak daleko potrafią posunąć się ludzie dla sławy? Tak daleko, jak tylko chcą. I co lepsze, niektórym widocznie nie przeszkadza różnica między dobrą, a złą sławą. Bo tak jak powiedziałem, umyślne, ale zmyślone prowokacje mogą tylko wzbudzić podziw, że ktoś był na tyle inteligentny że zrobił z części narodu idiotów, a w dodatku okazuje się, że jest całkiem spoko gościem. Co innego, gdy ludzie robią z siebie idiotów, faktycznie nimi będąc, wtedy niestety, zła sława może pozostać na bardzo długo, a już na pewno w internecie. Bo w internecie, jak się zapewne domyślacie, nic nigdy nie znika na zawsze.

12/10/2015

Typy mężczyzn których nie cierpię /Karolina

 

Mikołaj już się wypowiedział, więc teraz moja kolej. Nie przedłużając....dzisiaj oberwie się panom!


LOVELAS
Musiał się tu pojawić. Kiedy widzę jak co chwilę jest otoczony gronem kobiet to aż mnie mdli. Ten typ potrafi w ciągu minuty powiedzieć ci milion komplementów a potem niczym zacinająca się płyta powtórzyć je koleżance obok. Mnie tylko dziwi czemu kobiety dają się na to nabierać.

"CHCESZ ZE MNĄ CHODZIĆ?"
Pierwsza rozmowa. Zdawkowe cześć co tam, 10 minut pisania czy gadania i nagle spada grad pytań "A tak w ogóle to masz chłopaka?", "A chciałabyś się jeszcze ze mną spotkać?", "Szukasz chłopaka?". Naprawdę, tacy chłopacy chodzą po tym świecie. Krótka inicjatywa i konkretne pytania. Tak, my lubimy konkretnych facetów ale lubimy też ich trochę wcześniej poznać.

GRZECZNY, UCZYNNY, DO RANY PRZYŁÓŻ
Twoi rodzice go uwielbiają. Twoja babcia, ciocia też. Zawsze pomoże, o zdrowie zapyta. I nie, ja nie mówię że to jest złe. Tylko, że on jest taki zawsze. Taki powiedzmy przesadzony głos rozsądku, z odrobiną szaleństwa nie widział się nigdy na oczy. Mężczyzna nie może być zawsze grzeczny. I koniec.

BEZ HAMULCÓW
Takie trochę przeciwieństwo grzecznego. Ten za to zrobi z Tobą wszystko. Szaleństwo to jego drugie imię. Skok na bungee, skok w bok, naprawdę jest zdolny do wszystkiego. A spróbuj tylko protestować. To rzuci ci tekstem w stylu yolo i tyle go zobaczysz.

KRÓL
On i tylko on jest najważniejszy. Spróbuj go tylko zignorować, albo powiedzieć coś innego niż on by sobie życzył. Ty za to występujesz koło niego jako dodatek. On może cię wystawić, obrazić, a żeby gdzieś cię zabrał? Zapomnij. Zero romantyzmu. Zero czegokolwiek. Tylko on.


A wy jakiego typu mężczyzn nie trawicie? 



12/08/2015

Troche inaczej o używkach /Mikołaj

Temat używek dla większości osób jest dosyć kontrowersyjny. Można nawet powiedzieć, że ile ludzi, tyle opinii. Najczęściej jednak, owe opinie jednogłośnie wyrażają sprzeciw wobec środków mających wpływ na nasz umysł i organizm. Nie ma co się temu dziwić, ponieważ w większości mają racje, aczkolwiek pomijają pozytywne aspekty, jak i w moim odczuciu nieraz nieco przesadzają.

Dzieję się tak, ponieważ często nie mówi się o kwestii korzystania z używek z umiarem. Wszystko w nadmiarze szkodzi, to wiemy doskonale, wiec to chyba żadne odkrycie, że w tym przypadku również. Pomińmy papierosy, bo pomimo pobocznych względnie pozytywnych właściwości, one naprawdę w większości tylko szkodzą. Weźmy natomiast na warsztat chociażby kawę. Owy napój, potrafi uratować życie w kryzysowych sytuacjach, korzystnie wpływa na naszą reakcje, zdolność koncentracji, uczenia się, oraz pobudza. Niestety, ludzie zamiast używać tego z głową, wolą pić po kilka kaw dziennie dla kurażu, skutecznie przy tym się odwadniając i wypłukując z magnezu, nie uzupełniając przy tym braków. Wtedy uczucie zmęczenia coraz częściej się pojawia, które jakżeby inaczej, ponownie traktuje się kawą i powstaje błędne koło.

Analogicznie, to samo tyczy się alkoholu, a nawet, o zgrozo, narkotyków. Oczywiście, nie jest moim celem zachęcanie kogokolwiek do brania jakichkolwiek środków. Zmierzam do tego, że dużo ludzi zapomina o środkach zapobiegawczych, które pozwoliłyby na korzystanie z używek bez zbędnych konsekwencji. W zasadzie, to czuje się jakbym tak naprawdę pierdolił od rzeczy, bo te przemyślenia to marzenie ściętej głowy. Mimo wszystko, myślę że gdyby każdy sięgał po podstawową wiedzę na temat danej substancji, nie musielibyśmy słuchać o tym  że coś jest szkodliwe (Oczywiście nie mówię tutaj koniecznie o kawie), tylko dlatego że ktoś nie umiał się poprawnie obejść z tematem

12/05/2015

4-krotna nominacja? /K&M

Jesteśmy zdania, że w przeróżnych tagach i blogowych zabawach trzeba znać umiar. Niektóre tagi są kompletnie bezsensowne, typowe zapychacze, a jeszcze inne mozna czytac, czytac.... i końca nie ma. LBA jest chyba najpopularniejszym tagiem.A my dostaliśmy nominację od 4 osób, więc stwierdziliśmy, że raz na parę miesięcy można. Wybraliśmy z każdej nominacji po 3 pytania, zasady każdy zna, dziękujemy bardzo Sandrze, Patrycji, Kolorze tęczy i Martinie!


Mogąc wybrać życie w innym czasie i w innym miejscu, które miejsce i okres wydają Ci się najciekawsze?

Karolina: Jeżeli chodzi o realne czasy to wybrałabym renesans, piękne suknie, epoka nauki, odrodzenia....a jeśli mogę wybrać dowolny świat to jakieś fantastyczne miejsce, może takie gdzie bym mogła być magiem/elfem...

Mikołaj: Myślę że wybrałbym XVIII/XIX wiek, najlepiej Anglię. Ta klasa, ten styl, ubiór, mentalność ludzi, coś wspaniałego. Od zawsze mnie to urzeka, i pomimo dosyć późnego okresu względem pozostałych, wciąż było dużo do odkrycia, dla każdego.

Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że żadna praca nie hańbi?

Karolina: Tak, nie cierpię kiedy ludzie na przykład narzekają, że a nie pójdą tu bo praca mało płatna, albo wyzyskująca...kiedy komuś brakuje gotówki powinien chwycić się jakiejkolwiek oferty, lepiej mieć niż nie mieć.

Mikołaj: Zgodzę się tutaj z Karoliną, co do większości przynajmniej. Mimo wszystko, uważam że powinniśmy unikać zawodów, z których płynie jawny wyzysk bądź też uwłaczają naszej godności. Oczywiście, sprawdza się to jeżeli mamy ten luksus możliwości wyboru, jeżeli nie, wtedy musimy chwytać się tego co możemy.

Czekasz już na Boże Narodzenie? Lubisz te święta?

Karolina: Taaak, uwielbiam grudzień, świąteczną atmosferę i to czekanie do gwiazdki...

Mikołaj: Jak najbardziej czekam, i wręcz uwielbiam. Zapach, atmosfera, pomimo że już nigdy nie poczujemy tej magii świąt jak za dzieciaka, zawsze z wielką przyjemnością przeżywam co roku ten okres.


Co lubisz w blogowaniu?

Karolina: Brak ograniczeń, mogę pisać o czymkolwiek tylko zapragnę i nikt mi tego nie zabroni.

Mikołaj: Głównie to że mogę wtedy podzielić się swoimi przemyśleniami, a im mam naprawdę dużo. Jest to również bardzo komfortowe, bo nikt mi nie przerwie wypowiedzi, mogę w spokoju przelać wszystko na cybernetyczny papier i wiem że temat nie zboczy na poboczne tory

Jak lubisz ubierać się w porze jesienno-zimowej?

Karolina: Chyba nikogo nie zdziwi to, że ciepło i grubo. Swetry, szale, grube kurtki, czapka, aby tylko nie zamarznąć. Jesienią uwielbiam odcienie czerwonego, beżu, brązu...

Mikołaj: To jest ten czas kiedy mogę ubierać swoje ukochane bluzy z kapturem, golfy, polary, bez obawy o to że się przegrzeje. Najlepiej się w tych ubraniach czuje, a zwłaszcza w bluzach, nieziemsko podkręcają dla mnie tą chłodną atmosfere.

Wolisz działać spontanicznie czy planować? Dlaczego?

Karolina: W 90% wolę działać spontanicznie. Dlaczego? Bo najlepsze rzeczy w życiu nie są nigdy zaplanowane.

Mikołaj: W większości wole planować. Mimo wszystko jestem typem osoby, która jeżeli nie ma pozałatwianych spraw, porządku i spokoju ducha to ciężko mi się faktycznie dobrze bawić. Aczkolwiek, kiedy już te warunki są spełnione, równie duża przyjemność czerpie ze spontanicznych działań, jeżeli są mi przyjazne, oczywiście

Wolisz prezenty kupowane czy własnoręcznie robione?

Karolina: Jestem straszną sentymentalistką i romantyczką. Lubię rzeczy od serca. Nie muszą być zawsze robione własnoręcznie, ja sama nie mam talentu do takich rzeczy. Jednak kartka, kwiatek, czy np biżuteria z wygrawerowanym jakimś fajnym napisem to też moim zdaniem są rzeczy sentymentalne. Więc lubię obydwa rodzaje prezentów.

Mikołaj: Również cenie oba typy prezentów. Nie zależy mi nigdy na cenie, rodzaju, ważne żeby prezent był od serca, aczkolwiek z tych danych po prostu też się ciesze.

Co można usłyszeć w Twoich słuchawkach?

Karolina: Wszystko. Nie ograniczam się muzycznie. Najwięcej jest u mnie Lany, DnB, ale znajdą się też popowe czy rapowe kawałki.

Mikołaj: U mnie również, wszystko co wpadnie w ucho, za pewnymi wyjątkami. W moich słuchawkach głównie dominuje muzyka elektroniczna taka jak Drum and Bass, Ambient, Chillstep, ale bardzo sobie również cenie Rock, Metal, jak i Rap i Hip-Hop, a to wciąż tylko wierzchołek góry lodowej jeżeli chodzi o rozpiętość gatunków.

Wygrywasz milion złotych. Co robisz?

Karolina: Najpierw bym rozdała część moim bliskim. Następnie poleciałabym na Karaiby. A później? Nie mam pojęcia, na pewno bym się obkupiła a resztę odłożyła na konto.

Mikołaj: Podzieliłbym się z całą swoją rodziną, następnie kupił dla siebie podstawowe, potrzebne mi rzeczy. Kiedy już bym się że tak powiem ustatkował materialne, zabrałbym się za planowanie jak dzięki tym pieniądzom się utrzymywać, a pozostałą część zachował.

Jakie miejsce chciałabyś zobaczyć?

Karolina: Paryż. Kraków. Karaiby (ewentualnie jakakolwiek inna równie piękna wyspa). Moje podróżnicze "must have"

Mikołaj: Zdecydowanie Anglia, po niej jakoś nie mam większych ciągotek ani potrzeb względem podróż. Ewentualnie, chciałbym odwiedzić i zbadać miejsce gdzie żyły dawne plemiona, jak na przykład Aztekowie.

Co lubisz robić najbardziej w wolnym czasie?

Karolina: Oprócz oczywiście spotykania się z moim chłopakiem, najbardziej lubię czytać. Grać na komputerze. Spaaaaać!

Mikołaj: Najlepiej to nie robić nic, a jak coś, to naturalnie spotkania z Karolinką, znajomymi. Uwielbiam również zgłębiać różne informacje w internecie, czytać, oglądać dokumentalne filmy, po prostu się relaksować.

Czy uważasz, że prowadzenie bloga w dzisiejszych czasach w natłoku innych blogów ma sens?

Karolina: Jasne, że ma. Ile ludzi tyle pomysłów. Fajnie właśnie, że na dzień dzisiejszy mamy taką różnorodność w blogosferze.

Mikołaj: Oczywiście że ma, aczkolwiek nie ma co ukrywać że jest to znacznie trudniejsze niż w przeszłości. Mimo wszystko, warto tworzyć, pisać, rozwijać się, a wszystko do nas z czasem przyjdzie samo.

Mamy nadzieję, że podobały wam się odpowiedzi. Nie nominujemy nikogo, jeżeli ktoś ma ochotę zapraszamy do powyższych pytań :)



12/03/2015

Zazdrość nie jest dobra /Karolina


Ktoś wygrał wycieczkę na Karaiby, dostał się na wymarzone studia lub znalazł idealną pracę? Niemożliwe. Na pewno to wszystko było ustawione. 

Czemu ludzie mają w naturze takie coś, że każdy sukces znajomego uzasadniają szczęściem, przekombinowaniem lub znajomościami?
Masz bardzo ładną i niegłupią koleżankę, przyciąga duże grono znajomych, zwłaszcza płci męskiej - gdyby nie była taka ładna nikt by na nią nie spojrzał. Ma po prostu szczęście bo nic nie robi a jest ładna.  Skąd wiesz, że nic nie robi?
Twój kolega ma strasznie bogatych rodziców, 5 razy w roku jada na wakacje, ma iphona 6 i ciągle ma przy sobie gotówkę - rozpieszczony bachor, nie potrafi docenić pieniędzy. A gdybyś Ty był/a bogaty to byś sobie NIC drogiego nie kupił? Odmówiłbyś wycieczki rodzicom?
Twojej przyjaciólce ciągle coś się udaje, dostała się do najlepszego liceum, ma świetnego chłopaka a teraz własnie dała ci znać, że zdała prawko za pierwszym razem i przyjęli jej kandydaturę na studia - To niesprawiedliwie, ona ma szczęście a ty nie. Może się dużo uczyła, może bardzo się przykładała. Albo może faktycznie ma szczęście w życiu, czemu jej po prostu nie pogratulujesz i nie powalczysz o swoje?

Ludzie mają bardzo niedobrą tendencje do zazdrości. Zazdroszczą wszystkiego. Najgorsze jest, że niektórzy z tego nie wyrastają. Później idzie taka Hania z pretensjami do męża, że Basia sobie kupiła lepszą kosiarkę/samochód/pralkę i że oni też muszą taką mieć, bo nie mogą mieć gorszej. A tak w ogóle to ten mąż Basi nie jest  taki święty. Na pewno ją zdradza na prawo i lewo a później kupuje jej prezenty. Dlatego pewnie ta Basia tak schudła.

Niektórzy za dużo wagę przywiązują do cudzego życia, wgłębiają się w nie, porównują ze swoim, stwierdzają, że ich jest gorsze i szukają dziury u tych którzy wydają się być szczęśliwi i są zadowoleni z życia.
Nie mam pojęcia skąd to się bierze. Przypuszczam, że z braku jakiejkolwiek pasji, czegoś czym można się zająć i stracić czas. Na pewno też z zaniżenia własnej wartości, myślenia tylko jak inni mają dobrze, a jak ty masz zjebanie. Może z kompleksów, albo po prostu z wrodzonej wredności i ciekawości.

Nie bądźcie takimi ludźmi. Cieszcie się szczęściem innych. Nie patrzcie na kogoś przez swój pryzmat. A jezeli twierdzisz, ze nic ci nie wychodzi, to zacznij pracować nad sobą i swoim życiem. Szczęśliwi ludzie z "fartem" życiowym nie są zrzędami i ofiarami losu. To są zmotywowani ludzie, którzy wiedzą czego chcą i do tego dążą. Ty też możesz taki być. 

12/01/2015

Typy dziewczyn których nie cierpie /Mikołaj



Myślę, że każdy z nas ma swoje osobiste typy ludzi, których nie cierpi. Niezależnie od płci, czy też wieku, istnieją osoby które po prostu są dla nas nie do zniesienia. Osobiście, na co dzień staram się nie przywiązywać do tego uwagi, aczkolwiek dzisiaj, specjalnie to zrobię a wybór padnie, no jakżeby inaczej, na kobiety.

Tapeciara - Nic nowego i każdy zna, ale nie mogło jej tutaj zabraknąć. Potrafię zrozumieć osoby które nie czują się dobrze ze swoją cerą i uciekają do maskowania jej, ale do takiego stopnia? Nie mówiąc już o tym, że istnieją panie które uważają to za atrakcyjne. Nie wiem co może być atrakcyjnego w zniszczonej skórze i zmarszczkach w wieku 25 lat, ale co ja tam wiem, widocznie niektórzy lubią.

Drewno - Czyli taki rodzaj dziewczyny, której za chuj nie wyrwiesz (albo wyrwiesz, ale cały czas będzie Cię gnębić świadomość że związałeś się z niedorozwiniętą amebą). Nieważne czy Ty podkochujesz się w niej, czy ona w Tobie, czy nawet jeżeli razem się w sobie podkochujecie. Jej każdą odpowiedzią, nieważne co byś powiedział, jak bardzo byś się nie starał, będzie "aha", "spoko", "fajnie", "nie wiem". Podzieliłeś się z nią właśnie historią na 300 znaków? Znakomicie! Znaczy się, aha.

Primabalerina - Mówiąc w ludzkim języku, księżniczka. Nie próbuj zwrócić jej nawet najmniejszej uwagi, przecież nie chcesz obrazić majestatu, prawda? Nieważne, czego by się tyczyła i jak wiele powodów byś miał aby to zrobić. W każdym przypadku skończysz jako niekompetentny cham i prostak, albo przynajmniej jako burak i wieśniak

Attention whore - Podaruję już sobie tłumaczenie na język polski, myślę że opis nawet dla najmniej obeznanych z angielskim pozwolić rozkodować ten typ. Grasz w gry? Interesujesz się samochodami? Robisz rzeczy którymi interesują się w większości mężczyźni? Nie zapomnij zatem powiedzieć o tym wszystkim, dać do zrozumienia jaka Ty jesteś zajebista. Pamiętaj również, aby wszystkim przypomnieć że KOBIETY TEŻ to robią i MOGĄ to robić! Bo przecież, nie wiem, wam to chyba wszyscy zabraniali, nie? Wiadomo, że to i tak w 90% wszystko szambo i gnojówa, próba zwrócenia na siebie uwagi płci przeciwnej z dodatkową możliwością promowania obrazu kobiety wyzwolonej. Nie wiem, czy istnieje gorszy typ, a jeżeli już, to zahacza o podobne tematy. Rozumiem, że jak zrobię pranie, to śmiało mogę przykleić sobie do czoła napis "Faceci też piorą"? A nie, nie mogę, bo wtedy jestem seksistą i szowinistą

Świętoszek - Każda treść usłyszana o zabarwieniu niesmacznym bądź też erotycznym, kończy się jej oburzeniem. Rozumiem, że niektórzy mogą być bardziej wrażliwi, ale w tym wypadku WSZYSTKO jest obleśne i odpychające, nawet naturalne ludzkie odruchy, którym jest dajmy na to seks. Jak można w ogóle o tym rozmawiać, wspominać, jak można w ogóle to ROBIĆ? I nie mówię tutaj o tym, gdy ktoś zdradza każdy szczegół swojego łóżkowego życia, tylko tak po prostu. To też dla nich jest czymś nienaturalnym i wstrętnym. No ale cóż, kupy pewnie też nie robią.

Wulgarna - Które każde zdanie zaczyna kurwą, dopełnia kurwą i kończy kurwą. Lub innym mało błyskotliwym przekleństwem. I one jeszcze myślą, że to się nam, chłopakom podoba.  Bo są takie niegrzeczne, niekulturalne i wulgarne. Nic bardziej mylnego 

Myślę, że kazdy z was zna chociaz jeden typ takiej dziewczyny, albo nawet chłopaka. Jeżeli jesteście takie to bardzo współczuje waszym znajomym, a tym bardziej waszym mężczyznom.