10/30/2015

Święto Zmarłych /K&M




Święto Zmarłych to jeden z tych dni w roku, kiedy możemy całkowicie razem z rodziną oddać się wspominaniu naszych zmarłych bliskich. Większość z nas idzie wtedy do kościoła, na cmentarz, zapala znicz i odmawia modlitwę. Możliwe jest również występowanie kontemplacji nad kwestią życia i śmierci i wartością obydwu. A jak my spędzamy ten dzień i co o nim myślimy?

Karolina: Moim zdaniem to święto jest potrzebne, ale nie wszyscy widzą jego sens. To nie jest parada, to ma być uczczenie pamięci naszych bliskich, takie ich specjalne święto gdzie liczą się oni i tylko oni. Żebyśmy zostawili w domu komórki, poszli na cmentarz i pomodlili się albo po prostu porozmawiali. Wspominajmy w ten dzień dobre chwile z osobami których już nie ma. Należy im się.
Lubię to święto. Jest nasiąknięte melancholią, zadumą a to wszystko idealnie komponuje się w jesienny klimat. A pójdźcie wieczorem na cmentarz, widok palących się zniczy jest przepiękny, zapiera dech w piersiach, ja nigdy nie mogę się napatrzeć. To tak jakby oni wszyscy dziękowali nam za pamięć. W żadne inne dni cmentarz tak nie jaśnieje. Tak wiem, możecie po prostu powiedzieć że to dlatego bo w ten dzień po prostu wszyscy kupują znicze. Ale ja wolę myśleć inaczej. I wtedy jakoś tak zapomina się o tym, że niektórzy obchodzą "bo wypada".

Mikołaj: Z kilku powodów nie przepadam za tym świętem, ale głównym z nich według mnie jest hipokryzja i totalne minięcie się z celem i przesłaniem jakie miało ono nieść. Odnoszę wrażenie, że większość osób przypomina sobie o swoich zmarłych tylko ten jeden raz w roku. Nie czuję się, że Ci ludzie faktycznie przychodzą bo chcą, tylko dlatego że tak wypada. Przecież każdy inny dzień w roku byłby do tego dobry, bo to co jest najważniejsze, to pamięć i szacunek do naszych bliskich. Nie widzę żadnego powodu, by ten jeden dzień miał być w jakikolwiek sposób ważniejszy od innych, kiedy udajemy się na groby.

Zamiast tego, na cmentarzach spotykamy pokaz mody i prestiżu. To co się wtedy liczy, to pokazać jakie piękne futro kupiło się na nadchodząca zimę, zapalić jak największy znicz (Oczywiście w kształcie serca, przecież to największy wyraz miłości w kierunku naszych zmarłych) oraz grób tak czysty i nieskazitelny żeby każdy mógł się w nim przy okazji przejrzeć. Potem już tylko zmówić modlitwę i voilà! Odbębnione, można już wracać do domu i zapomnieć na kolejny rok. A gdzie w tym wszystkim miejsce dla tych co odeszli? Oczywiście, jak zwykle nie tyczy się to wszystkich, rozumiem również, że niektórzy nie mają czasu, są zabiegani, i ten dzień jest im faktycznie potrzebny. Szkoda tylko, że sprowadza się do bezmyślnego robienia tego, czego nas kiedyś nauczono.

Jedyne co lubię tak naprawdę odnośnie tego dnia, to cmentarze nocą wypełnione palącymi się zniczami. Możliwe, że i w tym roku udam się podziwiać to wspaniałe zjawisko.

10/29/2015

Halloween - to tylko dobra zabawa /Karolina




Halloween to jedno z moich ulubionych świąt zaraz po Walentynkach. I mogę nawet nic nie robić w ten dzień, a i tak sam klimat powoduje, że mam dobry nastrój. 

Podobno jest to pogańskie święto. Podobno świętując halloween nie mamy prawa pokazać się następnego dnia przy grobach naszych bliskich, bo to przecież hipokryzja. Bo przecież czcimy szatana. Co roku ta sama śpiewka ze strony katolików. Porzygać się można.
Ja ich nie słucham i co roku robię cokolwiek, żeby czuć ten mroczny klimat. A o szatanie w ogóle nie myślę. Za to o dyniach, nietoperzach i cukierkach owszem. A więc....co można robić w halloween?


1. IDŹ WYŁUDZAĆ CUKIERKI
Chyba, że jesteś już na to za duży/a i nie masz młodszej siostry. Ja mam młodszą siostrę, jednak w tym roku chyba sobie podarujemy.
Możliwe też, że masz całkiem szalone i zdystansowane grono znajomych, wtedy możecie zbierać cukierki wszyscy razem. Ale dzieci są słodkie, a nastolatki już nie.

2. STRASZ DZIECI PRZYCHODZĄCE PO CUKIERKI
Raz mnie tak wystraszono, ale się nie dałam! Za to słyszałam na słynnej stronie z anonimowanymi historiami, że pewna dziewczyna tak porządnie nastraszyła dzieci, że do teraz obstawiają się, że "kto pójdzie do tego domu po cukierki oddam mu 1/2 moich!"

3. MARATON HORRORÓW
Standardowo. Popcorn, kocyk, piżamka i najstraszniejsze horrory jakie tylko mogły wyjść. Ja osobiście nigdy tak nie celebrowałam halloween, bo nie lubię horrorów, ale parę moich znajomych poleca. W
Takie maratony horrorów są też często robione w kinach. Można się zawsze wybrać większa grupą.

4. POLEĆ W MELANŻ
Domówka u znajomych? Połowinki szkoły? Po prostu zwykła impreza w klubie? Ja w ten dzien preferowałabym taką z motywem halloween, ale to już zależy od was. Jednak akurat na drugi dzień wypada zachować trzeźwość umysłu więc...

5. IDŹ NA ZDJĘCIA
Jeżeli będziesz wyglądać strasznie/inaczej nie będzie to nikogo dziwić. Zrealizuj swoje najdziwniejsze plany na zdjęcia. Lepszego dnia nie znajdziecie.

6. NIE RÓB NIC
Postaw sobie świeczkę z dynią na biurku, połóż miskę cukierków obok, załóż czapkę czarownicy i oddaj się lenistwu. Albo nauce gdy przyszły tydzień wygląda straszniej niż najstraszniejszy kostium.


Mam nadzieję, że rady się przydały. I nie czujcie się źle z tym, że lubicie halloween. To fajne święto. Do wszystkiego trzeba podchodzić z umiarem!

10/27/2015

Jak zarabia na nas przemysł farmaceutyczny? /Mikołaj

Medycyna. Termin ten u większości z nas może wywoływać mieszane uczucia, zwłaszcza kiedy przychodzi nam wydawać na nią pieniądze. Wydatki rekompensuje nam tym, że nierzadko poprawia nasz obecny stan. Wtedy czujemy wręcz wdzięczność wobec cudownego produktu, który postawił nas na nogi. Ba, sam się czasami łapie na myśleniu jak to niektóre leki są fajne i przydatne człowiekowi. Chcemy wierzyć, że leki są stworzone dla nas, żeby nieść nam formę bezinteresownej pomocy. Fajnie by było, co nie kurwa? Niestety, prawda może okazać się dużo mniej przyjemna, jeżeli zadamy sobie pytanie: Dlaczego, i w jaki sposób farmaceutyka na nas zarabia? 

Pytanie dlaczego na nas zarabia, może się wydawać oczywiste na pierwszy rzut oka. Przecież to naturalne, że z czegoś przemysł ten musi się utrzymywać, musi przynosić zyski. To prawda, nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt że cena produkcji leku jest dużo, dużo niższa niż cena wymagana do jego zakupu. Z założenia medycyna ma służyć pomoc człowiekowi, ma pozwolić mu wyzdrowieć i zapewnić mu to za jak najniższą cenę. Jak dobrze wiemy, wcale nie jest tak kolorowo. Okazuję się że leki dla najbardziej potrzebujących, są a jakżeby inaczej, najdroższe. W końcu, czemu miałyby nie być, prawda? Kogo obchodzi ile co kosztuje, skoro osoba chora albo kupi lek, albo zdechnie. Wybór jest dosyć oczywisty.

Pewnie że sam w chwilach potrzeby sięgam po odpowiednie leki, natomiast staram się to robić ostrożnie i z jak największym umiarem. Niestety są ludzie, którzy uważają że tabletka w każdej sytuacji, niezależnie od przyczyny jest odpowiedzią na wszystkie pytania i problemy. Czujesz że będziesz chory? Już teraz jebnij sobie antybiotyk, od razu poczujesz się lepiej, gwarantuje. Oni chcą żebyśmy tak myśleli. Lek nigdy nie ma zadania Cię wyleczyć, on ma za zadanie Cię podleczyć. Gdyby nie było ludzi chorych, przemysł nie miałby na czym zarabiać. To czego pragną, to podleczyć człowieka do odpowiedniego poziomu na którym będzie wstanie normalnie funkcjonować, jednocześnie osłabiając jego odporność. Skutkuję to szybszym nadejściem następnej choroby, potrzebą zakupienia odpowiednich leków, i tak się spirala obraca, z kolejnymi razami coraz szybciej. Dla kogoś kto nigdy się nad tym nie zastanawiał wszystkie te informację mogą wydawać się zaskakujące, szokujące, a może nawet i nieprawdopodobne. Cóż, przyzwyczajajcie się, i tak opisałem tą "dobrą" stronę medalu póki. Jaka jest zatem ta "zła"? 

Leki-podpuchy. I nie takie podpuchy, że kupując je wiesz że i tak dostajesz gówno na talerzu. Leki które sprawiają, że głęboko wierzysz w to że faktycznie, w końcu, one jedyne pomogą Ci na Twoją dolegliwość, po tylu miesiącach (Oczywiście wcześniej zaliczyłeś/aś całą gammę innych leków które miały Ci pomóc). Jak się okazuję, lepiej nie czujesz się ani trochę, a co więcej, zaczynasz zauważać niepokojące objawy świadczące o tym że jest jeszcze gorzej. W końcu, po tylu próbach, decydujesz się na jakiś faktycznie zajebiście drogi lek, który przynosi ulgę. Naturalnie, każdy może zareagować inaczej i ta reguła nie odnosi się do wszystkich, aczkolwiek, w mojej opinii, do znacznej większości. Sam również doświadczyłem tego na sobie.

Chciałbym wam zatem przekazać, unikajcie leków kiedy tylko jesteście w stanie sobie na to pozwolić. Dbajcie o siebie, o swój układ odpornościowy. Jeżeli tylko jest to możliwe, sięgajcie po bardziej naturalne metody leczenia, na pewno wyjdzie wam to "Na zdrowie"

*******

Bardzo ważna rzecz, dajcie znać czy tego typu posty są dla was interesujące. Głównie chodzi mi o tematykę, ponieważ możliwe że mam z tyłu głowy jeszcze kilka ciekawych propozycji, które mógłbym poruszyć.

10/24/2015

Jak poznać osobę która nam się podoba? /K&M



Tak, dzisiaj pobawimy się w ekspertów niczym z młodzieżowej gazety. Jesteście beznadziejnie zakochani, myśl o kimś nie daje wam spać po nocach? Psycholog Karolina i Mikołaj wkraczają do akcji!

Myśleliśmy o tym żeby rozpisać to jakoś w punktach ale wtedy naprawdę wyszłoby niczym z jakiegoś bravogirl. "Bądź pewny siebie!" "Działaj!" "Najpierw poderwij jej koleżanki/jego kolegów!". Nie w tym rzecz, komuś to pomogło? Więc, idąc takim tokiem jak w każdą póki co sobotę po prostu oddzielnie się wypowiemy.

Karolina: W sumie nie pamiętam kiedy ostatni raz walczyłam o czyjeś względy. Dobre ponad 3 lata temu. Ale przed moim związkiem było parę chłopaków którzy chciałam żeby zwrócili na mnie uwagę. I całkiem nieźle mi to wychodziło, koniec końców zawsze sprowadzało się do wspólnej rozmowy. Jak to robiłam? Szukałam jakiegoś punktu zaczepnego. A to zapisałam się do jakiegoś wydarzenia w którym brał udział, albo pojawiałam się w miejscu w którym często przebywał i moja obecność nie byłaby dziwna, albo gdy zauważyłam u niego coś co lubię (Ulubiony pisarz, zespół) to po prostu pisałam, że zauważyłam u niego fajną koszulkę, gdzież to on ją kupił? Później jakoś szło.

Funfact: Do swojego domu zaciągnęłam Mikołaja z patentem na gitarę. Wiedziałam, że on gra, wytrzasnęłam gitarę taty i całkowicie bezradna napisałam coś w stylu "No mam gitarę, ale jest pewien problem...nie umiem jej nastroić", "Ale naprawdę próbowałam już parę godzin sama i nie potrafię!", "Naprawdę przyjdziesz i mi ją nastroisz?".

No a jeśli chodzi o późniejsze poznanie się, w sensie charakteru, nawyków to jest już kwestia rozmowy. Trzeba dużo ze sobą rozmawiać. My z Mikołajem potrafiliśmy pisać na gadu przez 12 godzin dziennie bez przerwy. A jeśli chcesz się przygotować na pierwszą rozmowę, poprzeglądaj facebooka osoby która Cię interesuje, ewentualnie jakiegoś bloga, instagrama, może snapchata. Teraz bardzo łatwo dowiedzieć się o kimś przydatnych rzeczy nie znając go.
Jak już napisałeś/aś i rozmowa się wam klei to wtedy działaj: Zaproś na spacer, na kawę. Byle nie do kina. I rozmawiajcie!


Mikołaj: Zgadzam się w tej kwestii z Karoliną. Udzieliła wam masę przydatnych i praktycznych porad. Na pewno dobrze jest mieć kilka punktów zaczepienia wobec naszego obiektu westchnień, ale jeżeli jest to nieosiągalne, to nic nie szkodzi! Bardzo ważne jest aby podejść do tej kwestii na spokojnie. Trzeba pamiętać aby nie rzucać się z motyką na słońce i nie zaczynać pierwszej rozmowy od "Cześć, podobasz mi się". Przecież jest to osoba, która możliwe że zna nas słabo, albo prawie wcale. Naszym zadaniem jest poznać ja lepiej i żeby ona również poznała nas na podobnym poziomie, prawda? Zamiast wykładać od razu kawę na ławę, lepiej zacząć rozmowę od przywitania się, zadania kilku pytań możliwe nawiązujących jak najbardziej do tej osoby, bądź też w ostateczności powiedzieć że wydaję nam się interesująca i chcielibyśmy dowiedzieć się o niej więcej.

Pamiętajcie również, że element poznania jest kluczowy w budowaniu relacji między wami. Musimy interesować się tą osobą, jak i wzbudzić w niej zainteresowanie wobec nas. Na nic się zdadzą monologi opowiadające o tym jacy to wy nie jesteście wspaniali i czego byście nie zrobili. Tym bardziej nie myślcie że prezenty, niekończące się przysługi czy zapewnianie jakichkolwiek innych dóbr materialnych zapewni wam jakiekolwiek względy. Takie rzeczy trzeba dawkować ostrożnie, i na pewno nie na początku znajomości.

Pytajcie czym osoba się interesuję, jaką muzykę lubi, jak spędza wolny czas, i wiele więcej. Wtedy, albo otrzymamy pytanie zwrotne (Co jest oczywiście najlepszą możliwością), albo musimy zacząć dodawać coś od siebie by to zainteresowanie wobec nas rosło. W takim wypadku najlepiej jest budować takie zdania, które zostawią otwartą furtkę do zadawania pytań. Jeżeli wciąż się nie klei, musicie próbować dalej aż w końcu wyjdzie. Jeżeli po niezliczonych ilościach prób i rozmów nasze starania kończą się fiaskiem, to albo nasz rozmówca jest w te klocki słaby i z tej mąki ciężko będzie upiec jakikolwiek chleb, albo ta osoba po prostu ma słabe zdolności komunikatywne w internecie. Wtedy naszą ostatnią deską ratunku jest próba poznania jej na zewnątrz (Chyba, że widujemy i rozmawiamy z nią regularnie). Tak czy inaczej, prędzej czy później aranżacja spotkania, bądź też randki, będzie nieunikniona. Jak to zrobić?

Cóż, w większości panie mają ułatwione zadanie (Bo przeważnie to panowie zapraszają), ale też niekoniecznie. Osoba ubiegająca się o względy myśli nad miejscem, przebiegiem i czasem spotkania. Tak jak Karolina napisała, kino to beznadziejny pomysł. Mamy rozmawiać, a nie gapić się przez 2 godziny w ekran a potem cześć siema i do domu. Zwyczajny spacer po parku, polanie, bezdrożach, romantyczne bądź też ładnie wyglądające miejsca w waszej okolicy, możliwości jest multum. Wszystko czego potrzeba to rozmowa, dobra zabawa i możliwie jak najlepszy klimat.


Pomysł na post podała nam osoba anonimowa, a ze nie mieliśmy jeszcze gotowej notki to stwierdziliśmy czemu nie, zrealizujemy go dzisiaj. Jeżeli ktoś z was chce przeczytać o jakimś konkretnym temacie, który was interesuje to zachęcamy do podzielenia się tym z nami.

10/22/2015

Pij wodę! /Karolina




Niby każdy z nas wie, że picie wody jest ważne. Ale nie wszyscy ją piją. Jakiś czas temu sama zastępowałam wodę sokami ze sklepów albo czymś gazowanym (!). Co skłoniło mnie do zmiany tego co piję i jakie są tego efekty napisze na końcu, a teraz chcę napisać jak ważny wpływ na nasz organizm ma woda. Może najbardziej zachęcający powód w dobie bycia fit....

WODA POMAGA SCHUDNĄĆ I POPRAWIA WYTRZYMAŁOŚĆ FIZYCZNĄ
Pijąc wodę nie tylko poprawiamy nasz metabolizm ale tez hamujemy nadmierny apetyt. Wypijcie szklankę wody 20 minut przed planowanym posiłkiem - uczucie sytości pojawi się szybciej. Badania dowodzą, że zwiększenie ilości wypijanej wody i zastąpienie nią innych napojów pomaga skutecznie zapobiegać nadwadze oraz zredukować tkankę tłuszczową.
A dlaczego podczas wysiłku fizycznego powinno się pić wodę, a nie inne napoje? Ponieważ woda nawodni nasz organizm,zgasi pragnienie a wszelkie inne słodki soki tylko zwiększą pragnienie.

WODA JEST NATURALNA
Nie zawiera żadnych zbędnych dodatków, nie ma cukru, a tym samym kalorii. Czysta woda powinna być głównym źródłem płynów w naszej codziennej diecie i stanowić  minimum 60-80 proc. tego, co w ciągu całego dnia wypijamy.

WODA OCZYSZCZA
Jeżeli zauważysz na swojej skórze liczne krostki/pryszcze to może być znac, że nasz organizm zawiera w sobie za dużo toksyn.Woda pomaga go z nich oczyścić.

WODA POMAGA REDUKOWAĆ CELLULIT,  NAWILŻA SKÓRĘ
Po co kupować kolejny krem antycellulitowy, kiedy można spróbować kuracji wodą. Woda nadaje skórze elastyczności, nawilża ją i ujędrnia.

WODA ZWALCZA ZMĘCZENIE I DODAJE ENERGII
Zaczynasz każdy dzień poranną kawą i pomimo tego nadal czujesz się senna/y? A może spróbuj zacząć dzień od szklanki wody? Najlepiej zimnej.

To było 5 moim zdaniem najbardziej przekonujących powodów aby pić wodę. Nie starcza? Woda zmniejsza ryzyko zachorowań na różnego typu nowotwory (np. piersi, pęcherza), poprawia funkcjonowanie serca w wyniku czego zmniejsza ryzyko zawału, dotlenia organizm, zwalcza skurcze, poprawia koncentracje....


Ja pod koniec wakacji ze względu na złe samopoczucie postawiłam sobie wyzwanie picia samej wody przez 30 dni, pozwalając sobie jedynie w weekend na jakąś kawę. Na początku było ciężko, ale teraz sama bez żadnych wyzwań piję wodę. Nawilżyła moją skórę, zwalczyła ciągłe zmęczenie (szklanka wody rano), poprawiła koncentracje a nawet samopoczucie, czuję się lepiej, czuję się czystsza w środku mojego organizmu. I pierwszy raz od 2 lat poprawiły mi się wyniki badań, co mnie już utwierdziło w tym, ze wodę bardzo warto pić!

Mam nadzieję, że co niektórzy zostali zachęceni do picia wody. Spróbujcie, działacie tylko na swoją korzyść! Nie musicie pić od razu 2l dziennie, ja sama teraz tyle nie piję. Po prostu kiedy czujecie pragnienie wypijcie szklankę wody, zamiast niezdrowej pepsi czy nawet soku kupionego w sklepie.

10/20/2015

O muzyce słów kilka /Mikołaj



Muzyka, większość z nas nie wyobraża sobie bez niej życia. Nic też dziwnego, że towarzyszy nam niemalże od początków ludzkości. W dzisiejszych czasach mamy możliwość dzięki niej umilenie sobie każdej wykonywanej przez nas czynności. Słuchamy jej podczas drogi do szkoły, pracy, kiedy siedzimy przed komputerem, wykonujemy domowe porządki. Odpowiednio dobrana muzyka może nawet podsycić klimat czytanej przez nas książki. Pytanie jednak, czy poświęcamy owej muzyce wystarczająco dużo uwagi?

W dzisiejszych czasach jesteśmy zalewani z każdej strony coraz to nowymi wykonawcami czy też gatunkami muzyki. Jedni wypadają na tym polu lepiej, drudzy gorzej, taka jest w końcu kolej rzeczy. Nie będę jednakże uciekał od stwierdzenia, że słuchanie niektórych artystów mimo wszystko uwłacza ludzkiej godności, no ale jak wiadomo - o gustach się nie dyskutuje, podobno.

Odnoszę jednak wrażenie, że obecnie duża część ludzi przestała skupiać się na przesłaniu jakie niesie muzyka, a jest to przecież tak bardzo ważny jej element. Nie przywiązuję się już uwagi do tego co autor chciał przekazać, nie analizuję się słów piosenki ani historii jaką opowiada. Zamiast tego, skupia się na utworzę jako całości, niż na pojedynczych jego elementach. Ludzie słyszą, ale nie słuchają. Często owocuje to tym, że ambitni i utalentowani artyści spychani są do podziemia przez osoby nie mające do zaoferowania nic poza eksponacją swojego ciała, tekstami niskich lotów jak i muzyką na tym samym poziomie. Nie jestem jakimś guru muzycznym, żeby decydować o tym co jest dobre a co złe, ale sami musicie przyznać że to zjawisko naprawdę ma miejsce. Pocieszeniem jednak jest to, że pomimo tego wszystkiego znajdują się muzycy z prawdziwego zdarzenia, którym udaję się wybić, tudzież utrzymują swoją pozycje od dekad i wciąż są wysoce poważani.

Paradoksalnie, z drugiej strony, wirtuozi muzyki instrumentalnej są niechętnie odbierani przez większość, z jakże kuriozalnego powodu - bo brakuje słów. Rozumiem że nie każdy może przepadać za tego rodzaju muzyką, ale tego typu argumenty do mnie po prostu nie przemawiają. Jest mnóstwo odmian bazujących na rocku, metalu, hip-hopie, muzyce elektronicznej i wiele więcej. Każdy mógłby znaleźć coś dla siebie, gdyby tylko dał temu szanse. O ludziach ograniczających się do tylko jednego gatunku ponieważ "Bo tak", nie będę nawet wspominał.

W moim odczuciu niekiedy nawet pojedyncze dźwięki mogą przenieść nas w inne miejsce, wywołać odpowiadające im uczucia. Nierzadko pojedyncze zdania możemy powiązać ze swoją osobą, ze swoim życiem, z naszymi poglądami czy też mogą skłonić do przemyśleń na temat danego zagadnienia, albo po prostu pobudzić naszą wyobraźnie. Życzę wam żebyście i Wy również przywiązywali większą uwagę do piosenek jakich słuchacie, jeżeli naturalnie jeszcze tego nie robicie. Możliwe że dzięki temu muzyka zacznie wywoływać w was znacznie intensywniejsze doznania i stanie się czymś głębszym niż tylko zlepkom słów i dźwięków. Jeżeli z kolei przywiązujecie już do tego uwagę, to oby tak dalej.

10/18/2015

Jakie są nasze marzenia? /K&M



Marzenia. Raczej większość z nas jakieś ma, duże czy małe. Jedni pozostają w ich strefie całe życie, nie próbując ich realizować. Drudzy przeciwnie, starają się do nich dążyć, a jeszcze trzeci podporządkowują im całe swoje życie. A jak jest z nami? Cóż, odpowiedź może być bardziej zaskakująca niż się wydaje. Zapraszamy do lektury


Karolina: Ja chyba nikogo nie zaskoczę wizją swoich marzeń. Najważniejsze z nich to oczywiście prowadzić szczęśliwe życie, mieć swój dom/mieszkanie, mężczyznę u boku i dziecko. Wbrew pozorom dla mnie nie jest wszystko z powyższych rzeczy łatwe "do zdobycia". Oprócz tego chciałabym podróżować. Jestem osobą która nie potrafi usiedzieć w miejscu. Postanowiłam sobie, że po maturze raz w roku zwiedzę chociaż 1 miasto polskie i 1 kraj. Mam nadzieję, że uda mi się to zrealizować. 
Chciałabym mieć też pracę, którą będę lubić. Podobno w naszym państwie to trudne taką mieć. Zobaczymy, ja nie zamierzam się poddawać. 
Reszta marzeń to takie moje kaprysy m.in bardzo chciałabym pojechać na koncert Lany. Chciałabym też zwiedzić Paryż, ale to się pokrywa z podróżami. Chcę mieć też w swoim domu osobny pokój z biblioteką i specjalnym kącikiem do czytania umieszczonym z widokiem na okno haha. Jestem dosyć przewidywalna wiem. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Ale myślę, że wszystko najważniejsze napisałam (tak, kącik do czytania jest bardzo ważny!)

Mikołaj: Raczej nie mam ich za wiele, o ile w ogóle jakiekolwiek mam. Są to bardziej proste cele i chęci, aniżeli marzenia. W całej swojej ułomności nie marzą mi się dalekie podróże, ubrania, góry pieniędzy (Chociaż, w sumie...) czy bycie sławnym. To, czego bym chciał, to raczej proste, spokojne, szczęśliwe i poukładane życie. Bycie wolnym od czyjegoś bata, mogąc bez wyrzutów sumienia czy poświeceń pozwolić sobie na to, na co mam ochotę. Życie w pełnym dostatku, bez zmartwień, otoczonym miłymi i inteligentnymi ludźmi. Jednakże i ta wizja nie wywołuję w mojej osobie żadnych skrajnych pozytywnych emocji, uczucia ekscytacji. Myśląc o tym może co najwyżej pojawić się na mojej twarzy lekki uśmiech, a szkoda, bo cele wcale nie najgorsze, prawda? Możliwe że do całego tego asortymentu dodałbym również zwiedzenie w jakikolwiek fizyczny sposób Anglii, ponieważ w głębi bardzo lubię ten kraj. Aczkolwiek, to wciąż nie jest rzecz która "muszę mieć", jeżeli kiedyś dana mi będzie realizacja tego założenia to po prostu będzie całkiem miło. Musze przyznać, że trochę zazdroszczę ludziom którzy mają faktycznie marzenia, które wywołują w nich nieopisanie dobre uczucia i chęci do działania. Ja niestety, albo stety, raczej jestem przygotowany na każdą możliwość jaką życie będzie miało mi do zaoferowania. Kto wie, może kiedyś zaskoczy mnie tak, że okażę się że żadne marzenia nie były wcale potrzebne?

10/15/2015

Czy zmiany są dobre? /Karolina


Ile razy w ciągu swojego życia coś zmieniamy? W ciągu roku? Miesiąca? Ba, nawet tygodnia. Są zmiany większe i mniejsze. Ja dziś chcę napisać o tych większych. O zmianach, które mogą odmienić nasze życie. Na lepsze, albo czasami niestety na gorsze. Więc postawmy sobie pytanie: czy zmiany są dobre?

Przejdźmy teraz w głąb naszego mózgu i ułóżmy sobie przykład całkiem sielankowego życia: masz X lat, względnie cudownego chłopaka, wymarzone studia no i nie musisz się bać, że podzielisz losy typowego studenta bo codziennie jesz przepyszny obiad ugotowany przez mamę. Wszystko jest stabilne. Ale jednak nie czujesz się szczęśliwa ani tym bardziej spełniona. Chłopak niby w porządku, ale jednak ostatnio masz ochotę go mniej widzieć niż więcej, kierunek o którym marzyłaś to absurd i w sumie zaznałabyś w końcu samodzielności. Pragniesz, wołasz o zmianę. Ale jednak są jakieś hamulce. Boisz się, bo wiesz, że jak już wcielisz je w swoje życie to nie będzie odwrotu. W tym momencie część z was w końcu by zaryzykowała. I przypuszczam, że w 90% byłoby warto. Po co tkwić w czymś co nas męczy? Nieważne co to będzie. Czy chłopak, czy studia, szkoła, przyjaciółka której mamy już dosyć, fryzura, wyprowadzka. Jeżeli czujemy się, że coś źle na nas działa to jak z chorobą powinniśmy wyeliminować czynnik który nam szkodzi. Oczywiście, tak jak wspominałam zawsze czymś ryzykujemy. Ale podobno bez ryzyka nie ma zabawy no nie?

A dla tych mniej odważnych przed planowanymi zmianami zawsze warto sobie napisać/powiedzieć/uzmysłowić najbardziej pesymistyczną i optymistyczną wersje.
Jeżeli zerwę z chłopakiem mogę skończyć sama z trzema kotami i psem (ale przynajmniej z obiadkiem nie będziesz musiała czekać) albo mogę skończyć przy kimś z kim będę naprawdę szczęśliwa.
Jeżeli zmienię szkołę to mogę trafić do jeszcze gorszej (ale obecna tez Ci się nie podoba,więc...), albo mogę trafić do szkoły że świetnymi znajomymi, a może i nawet nauczycielami.
Jeżeli zmienię kierunek studiów to mogę w końcu żadnego nie skończyć (ale pracę w końcu znajdziesz, są kursy...nasz były prezydent p.Wałęsa matury nie pisał a prezydentem był!)  albo możesz pójść na taki który będzie Cię w końcu satysfakcjonował.

Jak widać nawet w tych najgorszych wizjach można się pocieszyć a później nie zarzucicie sobie, że nie próbowaliście.
Nie bójmy się zmian. Mamy jedno życie, czy na pewno przez tchórzostwo warto przestań kształtować je tak jakbyśmy chcieli? Później, za parę lat, usiądziemy i zaczniemy się zastanawiać czy gdybyśmy wtedy kiedy mogliśmy postąpili inaczej to czy bylibyście teraz szczęśliwsi?

10/13/2015

Kim jestem? /Mikołaj


Nikim szczególnym

Tylko zwykłym człowieczkiem dreptającym po tym padole. O co zatem ten szum?

Pomimo informacji które zostały zawarte na początku postanowiłem przybliżyć wam moją osobę, albo przed nią ostrzec. Ogólnie wychodzę z założenia że ludzi poznaję się po ich przemyśleniach, tematach, zainteresowaniach, a nie po tym co sami o sobie napiszą. Sam nie lubię opowiadać o sobie, zatem stanęło przede mną nie lada zadanie. Aczkolwiek, jako że jest to mój początek zmagań w blogosferze, uznałem że może te kilka zdań nie zaszkodzi. Gesty w postaci wyrozumiałości i politowania z waszej strony mile widziane.

Melancholik pogrążony w świecie wiecznej nostalgii, tracący większość swojego czasu na analizowaniu tego co go otacza. Demotywator, maruda, flegmatyk, filozof, umoralniacz. Paradoksalnie często również lekkoduch, w dodatku zwykle aż za bardzo. Same złote przeboje, czyż nie? Na szczęście nie ma to żadnego znaczenia, gdyż czego byśmy o sobie nie powiedzieli, to nasze działania nakreśla kim naprawdę jesteśmy, przynajmniej w oczach innych. Musisz jednak czytelniku być świadom tych rzeczy, żebyś przypadkiem nie utonął w morzu wyimaginowanych obrazów, nadziei i oczekiwań, prawda? Zatem nie zabraknie z mojej strony tematów życiowych, filozoficznych, psychologicznych, egzystencjonalnych jak i przykrych, kontrowersyjnych i ponurych. Ale kto wie, może i znajdzie się czasami miejsce na tematy o pierdołach, a nawet i na swego rodzaju śmieszki.

Nie będę szczędził tutaj na ironii czy też wulgarnym języku, czasami aż za bardzo (W końcu nawet kurwa musi znaleźć sobie miejsce na tym świecie). Możliwe że pomyśleliście w pewnym momencie, że notki moje i Karoliny będą się różnić, no i bardzo dobrze myślicie. Bądźcie gotowi że naszą wypowiedzi będą mogły być od siebie oddalone diametralnie, niemniej jednak liczymy że dostarczą wam równie dobrej zabawy.

A czy taki diabeł straszny jak go maluje? To już Wy ocenicie.                    

10/11/2015

Pierwsze wrażenie /K&M


Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia? 

Poznaliśmy się niezbyt oryginalnie, bo przez internet, chociaż wcześniej chodziliśmy razem do szkoły przez 5 lat. On ją zauważył dopiero w gimnazjum, a ona nawet miesiąc po napisaniu nadal nie mogła skojarzyć jak wygląda. Zapowiada się romantycznie. A jakie myśli i uczucia towarzyszyły nam przy pierwszych wspólnych wiadomościach?


Karolina: Napisał akurat w momencie kiedy chciałam iść spać, kto normalny chcę nawiązać wiadomość pisząc po północy? I w dodatku pisze jakbyśmy się znali. Byłam trochę zaintrygowana, chociaż bardziej pewna, że to jakiś żart. Nowy znajomy dawał do zrozumienia, że już kiedyś pisaliśmy i ze wyznałam mu miłość. Wtedy już byłam oburzona. Później okazało się, że ktoś się pode mnie podszył....
Kiedy już wyjaśniliśmy sobie wszystko zaczęłam się interesować jak wygląda. Pisało mi się fajnie. Ze zdjęcia klasowego na stronie naszej szkoły stwierdziłam, że jednak nie w moim typie. Później się okazało, że pomyliłam go z innym chłopakiem, a on sam jest nawet przystojny...
Strasznie podobał mi się styl/sposób pisania Mikołaja. Ja, typowa humanistka, kochająca książki zwracam wielką uwagę na pisownie. Ortografie, interpunkcje, słownictwo, taki mój mały nawyk. Ucieszona, ze w końcu znalazłam gramatyczny ideał pisaliśmy do 4. Po tych kilku godzinach miałam już w głowie pewien obraz jego cech: nieśmiały, uprzejmy, ciekawski, z poczuciem humoru i szacunkiem do kobiet.
Po pierwszym spotkaniu, które odbyło się ponad miesiąc później zaczynałam zdawać sobie sprawę, że jestem zauroczona, a później z przerażeniem, że zakochana.

Mikołaj: To prawda, kontakt nawiązaliśmy dzięki incydentowi z przeszłości. Nie będę wchodził w szczegóły tego zdarzenia, ale pozwoliło mi ono zacząć kojarzyć Karoline w dniu codziennym. Zanim napisałem, upłynął równy rok, więc mimochodem mogłem poznać jej osobowość, styl bycia dzięki jej wypowiedziom na różnych portalach. Czemu wybrałem północ jako godzinę odzewu? Uznałem że to w pewnym sensie symboliczna pora, a poza tym, nie ukrywając, trochę to zajęło zanim zebrałem się w sobie by wykonać ten pierwszy krok. Jakie było moje pierwsze wrażenie?
Cóż, nie mogło być lepsze, albowiem otrzymałem to co spodziewałem się otrzymać (koniec końców, miałem dużo czasu by wykreować pewne wyobrażenia na temat Karoliny w swojej głowie). Skromna, nad wyraz inteligentna dziewczyna której nieobcy jest dystans, elastyczne poczucie humoru czy też pojęcia typu ironia. Okazała się świetną osobą z którą można prowadzić rozmowy na każdy temat, co zaowocowało moją chęcią do poznania jej lepiej jako człowieka, a pomyśleć że na początku chciałem tylko wyjaśnić pewną kwestie...
Ale jak widać, skończyło się na tym że znajdujemy się w tym miejscu, w którym jesteśmy obecnie.


Więc tak to się mniej więcej zaczęło....a Wy jak poznaliście swoją drugą połówkę lub inną równie ważną osobę?



10/09/2015

Zaczynamy nową wspólną przygodę!


....właściwie oficjalnie zaczęliśmy ją ponad 3 lata temu. Ale nie wirtualnie! 

Cześć wam wszystkim! Jak wiadomo pierwszy wpis jest najtrudniejszy, nikt nie lubi się przedstawiać. Nazywamy się Karolina i Mikołaj, jesteśmy parą która wpadła na szalony pomysł pisania wspólnego bloga. W końcu co dwie głowy to nie jedna. Ale.... skąd w ogóle taki pomysł? 
Stwierdziliśmy, że blog pisany z dwóch perspektyw może być ciekawy, nie znamy żadnego bloga którego prowadzą dwie osoby odmiennej płci. Mamy więc nadzieje, że wszystko co siedzi w naszych głowach uda się zrealizować.

Większość informacji jest już napisana z prawej strony, nie chcemy się powtarzać. Oczywiście tematy pisane przez nas mogą ulec zmianie, nie chcemy się podporządkowywać określonym kategoriom. 
Łatwo można jednak wywnioskować, że Mikołaj to typ który lubi sobie pofilozofować zwłaszcza nad różnymi zachowaniami ludzi, często będziecie mogli się z nim nie zgadzać...a Karolina? Od psychologii stara się trzymać z daleka, ale nie wyklucza to tego, że nie zabraknie tu także jej przemyśleń.

Podsumowując i wprowadzając....notki będą pojawiały się 3 razy w tygodniu. Jedna notka pisana z perspektywy Mikołaja, druga Karoliny. Trzecią notkę, będziemy publikować w weekend razem. Najczęściej będzie poruszała tematy damsko-męskie, o tym jak spędzamy razem czas, różne historie które przydarzyły się nam wspólnie. 

Zachęcamy do obserwowania!