12/31/2015

Podsumowanie 2015 /Karolina



Czyli w jak co drugim blogu. Dzisiaj nie wykazałam się oryginalnością. Ale lubię takie podsumowanie, więc zapraszam!

Jaki był ten rok? Gdybym miała określić go jednym słowem powiedziałabym, że przeciętnym. Czy jestem z siebie zadowolona? Nie do końca, mogłam lepiej skończyć ten rok. Mogłam mieć lepsze oceny na półrocze, lepiej  napisać matury próbne, zdać prawo jazdy. Ale myślę też, że zrobiłam dużo dobrego. Może w większości dla innych niż dla siebie, ale to chyba też się liczy. To może teraz w punktach, żeby ten post miał ręce i nogi.


MIŁOŚĆ

nadal ją mam i ciągle się rozwija. To był dobry rok dla nas ale też i wymagający, wystawiający nas momentami na próbę. Ale przeszliśmy ją i jesteśmy już razem (bez żadnej przerwy!) 3 lata i 4 miesiące. 

WAKACJE
uwaga uwaga, w wieku 17-stu lat byłam pierwszy raz za granicą! Tak, pierwszy raz. I były to moje pierwsze wakacje z Mikołajem. Poszłam też do pracy. Za grosze i nie mam pojęcia co z tymi zarobionymi pieniędzmi zrobiłam. 

ZMIENIŁAM KOLOR WŁOSÓW
z prawie że platynowej blondynki stałam się bardzo ciemną brunetką, a koniec końców kolor włosów spłukał mi się do naturalnego koloru. Poszalałam. Czy żałuję? Nie, czuję się bardzo dobrze w moich włosach, chociaż przestały się wyróżniać z tłumu.

ZAPISAŁAM SIĘ NA PRAWO JAZDY
myślałam, że będzie to hasło brzmiało "zdałam prawo jazdy" ale niestety. Może uda się to w przyszłym roku. Ale gdy tylko zdam od razu jeżdzęęę. (Ps przy okazji brawa dla Mikołaja bo spryciarz zdał za pierwszym :*) 

OSIĄGNĘŁAM PEŁNOLETNOŚĆ
dopiero 1,5 tygodnia temu ale to ciągle ten sam rok. Jeszcze nie kupiłam sobie żadnego piwa z tej okazji. Ale opiłam swoje urodziny porząądnie. Raz na 18-stce dla znajomych, drugi raz na rodzinnej i kolejne trzy razy na winie z dziewczynami i Mikołajem. 
A mój prawdziwy dzień urodzin spędziłam idealnie w restauracji i na przepięknym spacerze w Gdańsku. 

PRZECZYTAŁAM 60 KSIĄŻEK
czyli spełniłam swoje postanowienie noworoczne, że przeczytam co najmniej 50 książek. I jest ich o 20 więcej niż w tamtym roku. Brawo ja. 

OBEJRZAŁAM I POKOCHAŁAM GWIEZDNE WOJNY
a to akurat było w styczniu. Byłam taak bardzo sceptycznie nastawiona do filmu... pierwszą część obejrzałam z przymrużeniem oka, ale później wciągnęłam się bez reszty.

BLOG
przeniosłam się z poprzedniego bloga tutaj i zaczęłam działać z kimś a nie sama. I bardzo podoba mi się to co robimy. 

 KUPIŁAM APARAT I NOWY TELEFON
teraz będę photographę. Telefon kupiłam sobie w czerwcu i od tamtej pory nie żałuję. Zawiesił się tylko raz. I sprawuje się świetnie. 
Aparat kupiłam tydzień temu i ciągle nad nim pracuję. Ale myślę, ze także będę zadowolona.

I to by było na tyle. Złych chwil nie będę punktować, nie warto ich pamiętać. Teraz też nie jestem w nastroju sylwestrowym. Nieważne. A jak z postanowieniami? Nie lubię się w nie bawić. Chcę tylko, jak co roku żebym za rok mogła to samo powiedzieć o miłości. 

A co chciałabym? Chciałabym zdać prawo jazdy, dobrze bawić się na studniówce, zdać dobrze maturę i dostać się na wymarzone studia, pojechać do Krakowa z Mikołajem...to nie będzie łatwy rok. Ale mam nadzieję, ze nie będzie działał na moją niekorzyść. 
Wam życzę abyście dobrze spędzili sylwestra, żebyście pamiętali go! Haha. I szczęśliwego nowego roku! <3

12/29/2015

Dlaczego filmy w 3D są do dupy? /Mikołaj



Z początku robiły furorę, dla każdego były sensacją. Teraz, nikogo nie dziwią, a tym bardziej - nie przyciągają, przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Nic też zresztą dziwnego, bo kiedy wnikniemy trochę bardziej w świat kina 3D, zaczniemy dostrzegać zdecydowanie więcej minusów niż plusów. A przecież, z pozoru, filmy w trójwymiarze to te same filmy, doprawione w teorii przyjemnymi efektami wizualnymi, dlaczego zatem są one do dupy? Zaraz się przekonamy.

Utrata komfortu

Chcąc nie chcąc, okulary muszą być. Nie dość, że po kilkunastu minutach nie da się już ich nosić i trzeba na chwile odpocząć, to bez nich, czy z nimi - gówno widać. Ciemniejszy obraz, mniej wyraźny, słabo widoczne napisy. Możemy również zapomnieć o podziwianiu jakichkolwiek szczegółów, z powodów wymienionych przed chwilą. W moim wypadku dochodziło do takich akcji, że i tak zdejmowałem te okulary i oglądałem bez, bo po prostu już nie mogłem znieść ciemnego obrazu na którym niczego nie było widać, nie wspominając o bolących oczach i nosie. Wiadomo, tak naprawdę mógłbym znosić te nieprzyjemności i przez 4 godziny, gdybym chociaż dostawał coś wartościowego w zamian.

Zerowa satysfakcja

Bo tak naprawdę, będąc na filmie 3D, ile razy mieliście taką reakcje że "Wow, niemalże poczułem/am się tak, jakbym tam był/a!". Takich momentów na film dwugodzinny jest może kilka, oczywiście jak dobrze pójdzie. Nie dość, że żeby wystąpiła taka reakcja muszą być spełnione pewne warunki, to jeszcze ma się wrażenie, że całe to 3D powstało tylko dla tej jednej sceny gdzie pokazany jest wystrzał z pistoletu/odprysk/kometa/płatki śniegu/lecące gówno z kibla.  Cała reszta to tanie sztuczki, które nawet nie starają się aby dać widzowi jakieś powody żeby wolał bardziej owe kino od tradycyjnego. Ba, nie starają się nawet żeby poczuł że przez cały czas ogląda film w pełnym trójwymiarze. A skoro ciągle jesteśmy przy efektach, to jeszcze ciekawsze są...

...Reklamy z lepszym 3D niż cały film

Co jak co, ilekroć byłem na filmie 3D, oglądając reklamy myślałem sobie "Zajebiste! Nie mogę doczekać się filmu aby dalej podziwiać takie efekty!". Wtedy faktycznie, ogląda się z przyjemnością i podziwem wobec technologii, bo trójwymiar jest wyczuwalny i realistyczny. Niestety, po rozpoczęciu filmu dostajemy mokrą szmatą w twarz, uświadamiając sobie że reklamy to był crème de la crème całego seansu. Cóż, przynajmniej kiedy ktoś już został zmuszony do pójścia na film 3D, to jest zagwarantowane że przyjdzie punktualnie a nie 20 minut po rozpoczęciu seansu, żeby chociaż trochę się nachapał tych efektów podczas reklam.

A Wy? Jak oceniacie poziom kina 3D? Jakie macie przygody i odczucia z nim związane?

12/26/2015

Jaki wpływ wywarły na nas książki? /K&M



Myślimy że każdy z was miał jakąś styczność z książkami. Możliwe nawet, że większość czyta je regularnie i w dużych ilościach. 

Jeżeli nie, to też nic nie szkodzi, nie każdy przecież musi kochać czytać. Są książki które po przeczytaniu nie pozostawiają nam nic w głowie poza wspomnieniami, jak i również te, które potrafią wywrzeć wpływ na długie lata a nawet zmienić osobowość. W końcu, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Spróbujemy zatem opowiedzieć wam o książkach, które wywarły na nas w przeszłości dosyć duży wpływ.

Mikołaj: Nigdy nie byłem molem książkowym, i w sumie cały czas nim nie jestem. Mimo wszystko, kiedy spodobała mi się dana pozycja, potrafiłem bez reszty zatopić się w świecie wymyślonym przez autora i dosłownie żyć nim, a uwierzcie mi, nie jest to łatwe. Dzieję się tak z powodu łatwej przewidywalności dalszych wydarzeń, nudnych opisów czy też bezbarwnych postaci jak i krain. Aczkolwiek, w wieku 11 lat trafiła w moje ręce saga o wiedźminie, która bardzo zmieniła mnie jak i mój sposób spoglądania na różne sprawy. Jest to tytuł nad wyraz dojrzały, traktujący o wielu problemach z jakimi może zmierzyć się człowiek. Andrzej Sapkowski, za pomocą wspaniałego i inteligentnego języka, przedstawia nam historie które uczą naprawdę wielu rzeczy, na płaszczyźnie fizycznej jak i emocjonalnej. Nie ukrywam, że to właśnie ta seria książek sprawiła, że pomimo tak młodego wieku sam przed sobą stałem się dużo bardziej dojrzały. Rozumiałem i widziałem więcej, jak i mój charakter stał się z małego rozrabiaki bardziej stonowany i rozsądny. Mimowolnie, nawet po części przejąłem język i sposób wypowiedzi autora, który obdarzył tymi wszystkimi cechami głównego bohatera, jak i wiele postaci pobocznych. Pomimo dużego upływu czasu jak i pewnych zmian, wciąż odczuwam w sobie tą iskrę którą przekazał mi Andrzej Sapkowski. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że gdyby nie ta saga, mógłbym stać w zupełnie innym miejscu jako zupełnie inna osoba.

Karolina: Ja za to jestem molem książkowym przez duże M. Czytam regularnie od 5 roku życia i książki w sumie przewijały się póki co przez wszystkie etapy mojego dojrzewania. Nie wymienię żadnego konkretnego tytułu, który miał znaczący wpływ na mnie, bo takich książek jest na pewno więcej niż 10.
Ale za to na pewno mogę wymienić pisarza który moim zdaniem nie ma sobie równych i na pewno ze wszystkich autorów to on najbardziej wpłynął na mój sposób  myślenia. Jest to Stephen King, który specjalizuje się w literaturze grozy ale moim zdaniem w jego książkach można po trochu znaleźć każdy gatunek. Czytam jego książki od 11 roku życia a mam jeszcze duużo do przeczytania. Wiem też, że nigdy mnie nie rozczaruje, chociaż  nie wszystkie jego książki są moimi ulubionymi.
Są też inny autorzy oraz książki które bardziej lub mniej mnie poruszyły i o których momentami nadal myślę, a w trakcie czytania nie mogłam się oderwać. Ale gdybym miała zacząć wymieniać tytuły to nikt nie dotrwałby do końca. Najwięcej znalazłoby się wśród nich fantastyki i grozy, tyle mogę wam tylko powiedzieć.
A jeżeli miałabym wziąć całokształt tego jaki wpływ mają na mnie książki to na pewno nauczyły mnie bezbłędnego pisania, nauczyły mnie wyobraźni (czasami mam wrażenie że mam ją aż za mocną) i ukształtowały mój sposób bycia. Gdyby nie książki byłabym zupełnie inną osobą. 

A czy Wy macie jakieś książki, które wywarły na was znaczący wpływ?

12/24/2015

Ciekawostki na temat świąt Bożego Narodzenia/Karolina



Nareszcie długo wyczekiwana Wigilia. Ostatni przygotowania i w końcu wszyscy się najemy i mama nie powie nam "zostaw, to na wigilie!!!". O planach już było TUTAJ, a dziś trochę ciekawostek. 

Zwyczaj całowania pod jemiołą pojawił się dopiero w XIX wieku. Dużo wcześniej, bo w czasach celtyckich, jemiole przypisywano magiczne właściwości: potrafiła leczyć, chronić, a nawet zwiększać płodność.

 Choinka starsza niż Jezus? Tak. To ludy germańskie jako pierwsze zaczęły przystrajać zielone drzewka!

 Pierwszą kartkę z życzeniami z okazji Świąt Bożego Narodzenia wysłał w 1842 r. 16-letni londyński artysta, William Maw Egley, ale jego pomysł nie został doceniony przez adresata.


 W dawnych czasach opłatek miał postać kolorowego bloczku, niezwykle zdobionego. Wypiekano go w domu. Dziś jest on przeważnie biały, z delikatnie wygrawerowanymi motywami religijnym

W Kanadzie eskimosi wędrują na pasterkę nawet kilka dni. Msza święta odprawiana jest w wielkim igloo, oświetlonym lampami z foczym tłuszczem, a w Modlitwie Pańskiej wypowiada się słowa: Mięsa powszechnego daj nam dzisiaj, ponieważ eskimosi nie znają chleba.

Wizerunek Świętego Mikołaja wymyśliła i wypromowała coca-cola. Autorem rysunku był Huddon Sundblom, a za modela posłużył jego sąsiad


Pierwsza wzmianka o Bożym Narodzeniu pochodzi z 354 roku, a zamieszcza ją rzymski kalendarz. Różne były w przeszłości terminy obchodów świąt Bożego Narodzenia. Świętowano w styczniu, marcu, kwietniu, a nawet w maju.

W Holandii nie ma ani wieczerzy wigilijnej, ani postu, ani prezentów pod choinką. Święta obchodzone są 25 i 26 grudnia. Holendrzy pielęgnują tradycję pasterki, uroczystej mszy wigilijnej. Nie ma tu jednak specjalnych potraw świątecznych czy wypieków. Można jednak zauważyć przed domami choinki ozdobione sznurami lampek i świątecznie udekorowane okna.


Kiedyś (a może dalej się to robi w niektorych domach) wieszano kawałek gałązki z przyozdobionej choinki pod sufitem i miał przez cały rok chronić przed złem i nieszczęściem.

Tradycyjne kolory świąt to zielony, czerwony i złoty. Z czego po kolei symbolizują one życie i odroczenie, krew Chrystusa oraz bogactwo i królewskie pochodzenie. 




PS. Tak, kupiłam sobie aparat! A to oznacza, ze będzie więcej zdjęć nas i robionych przez nas.
Na pewno się cieszycie. Akurat prezenty i choinka były pierwszym obiektem "ćwiczeń"

PPS. Weeeeeeeeeesołych świąt!
 


12/22/2015

Globalne ocieplenie? /Mikołaj



Z racji tego, że post o świętach już był, dzisiaj coś mniej pokrewnego. A może jednak? Wszakże poza wspaniałymi ozdobami świątecznymi brakuje nam tego jednego, kluczowego elementu - śniegu. Nie ukrywam, że w okresie świątecznym jest bardzo mile widzianym elementem, aczkolwiek jego brak jest nadrabiany wieloma pozytywnymi aspektami wiosny na wesoło w grudniu. Wielu pewnie w tej sytuacji przychodzi myśl "To skutki globalnego ocieplenia". Czy aby na pewno?

Teoretycznie można znaleźć powiązanie między obecnym klimatem a szkodliwą działalnością człowieka. Mimo wszystko, dla mnie już od dawna globalne ocieplenie jest i będzie sprytną metodą na zarabianie pieniędzy poprzez sianie teorii które prawdziwe wydają się tylko powierzchniowo. Oczywiście, ile głów, tyle opinii.

Sam nie uważam się za znawce, wiedzy w tym temacie nie mam żadnej przeogromnej. Mimo wszystko, przemawiają do mnie argumenty i dowody wskazujące na to, że ziemia już nieraz przechodziła przez takie, a nawet dużo bardziej drastyczne zmiany, i to przy zerowej ingerencji człowieka. Fakt, robi się cieplej, możemy mieć na to wpływ, ale według mnie jest on bardzo znikomy. Kwestia również nie jest aż tak oczywista, bo obecnie, jak i dawniej zdarzały się lata bardzo zimne, normalne, jak i bardzo gorące.

Pamiętam pewną informację, która pojawiła się przy wybuchu wulkanu Eyjafjallajökull (zajebista nazwa, wiem), myślę że większość z was to pamięta. W tym czasie wulkan wyemitował o wiele więcej dwutlenku węgla (który jest ponoć jednym z głównych czynników występowania ocieplenia) niż my od początku XX wieku.

Wszystkie te krzyki, sugerowanie nam że uratujemy świat kupując energooszczędne żarówki, oczywiście droższe od zwykłych, oraz poprzez sortowanie śmieci które i tak zostaną wyjebane wszystkie do jednej śmieciarki, łał. Oczywiście, sam jestem za oszczędzaniem i korzystaniem z zasobów rozsądnie i z głową, szkoda że rozwiązania prezentowane nam od góry dużo więcej nas kosztują, jak i są chuja warte. Wiem że traktuje temat powierzchownie, ale w innym wypadku musiałbym chyba referat napisać.

A jak jebnie śnieg w lutym i -10 stopni, to ludzie znowu zaczną się pytać co z tym globalnym ociepleniem.

12/19/2015

Wigilia - jak to u nas jest? /K&M



Następny wspólny post wypada już po Wigilii, więc my już do niej nawiążemy dzisiaj.
Święta to czas który powinno spędzać się z rodziną. To czas miłości, bliskości....nie powinny mieć miejsca żadne kłótnie.
Piszecie na swoich blogach, że święta są już przereklamowane. Komercyjne. Być może po części to prawda, ale dla chcącego nic trudnego. Każdy z was może sprawić, żeby był to rodzinny dzień, pełen magii. Bo magia świąt nadal istnieje. Nie zabiją jej żadne reklamy i zarabianie na świętach. Zresztą...tak naprawdę to było to od zawsze. Święta zawsze były dobrym chwytem marketingowym. Ludzie muszą na czymś zarabiać. Wy musicie nauczyć się to ignorować. Nie jest to trudne.
Ale bez przedłużania...jak my spędzamy święta?

Karolina: Nie spędzamy świąt razem. Póki co każde z nas rozjeżdża się do swoich rodzin. To znaczy Mikołaj. Ja święta zwykle spędzam w domu. Nie ma też u mnie całej rodziny, przeważnie są to tylko rodzice, moja siostra i babcia. Szybko zaczynamy, jemy kolację i spędzamy czas ze sobą. W tle lecą kolędy. Oczywiście są też prezenty, dla każdego znajdzie się co najmniej jeden.
Dla mnie święta właśnie z tym się kojarzą. Z tym, że chociaż w jeden dzień możemy spokojnie wszyscy usiąść przy stole. Nie spędzamy tego święta religijnie, chociaż na tym ono polega. Możecie sobie myśleć, co chcecie ale niestety to nie przez narodziny Jezusa tak bardzo lubię święta.

Mikołaj: Tak jak napisała Karolina, w związku z moimi wyjazdami nie mamy możliwości spędzić świąt razem, niestety. Zwykle jestem w domu na drugi dzień świąt, a wtedy już mamy dużo czasu na nadrobienie zaległości. Ano właśnie, a jak to wygląda u mnie? Zjeżdżamy się wszyscy, cała nasza najbliższa rodzina, i oczywiście, wszyscy nie możemy doczekać się wigilii. W tle lecą kolędy, przygotowujemy stół, układamy prezenty. Naturalnie, potem większość czasu spędzamy na jedzeniu, rozmowie, wspólnym spędzaniu czasu. Po kolacji, czasami włączamy telewizor żeby grał nam w tle, a potem bierzemy się za rozpakowywanie prezentów. Z racji mojego imienia, zwykle mi przypada "zaszczyt" przekazywania wszystkim ich należytych prezentów. Pierwszy dzień świąt również spędzamy razem, ciesząc się swoim towarzystwem. Uważam że poza klimatem jest to jeden z najprzyjemniejszych aspektów świąt, że wszyscy razem możemy być ze sobą, zwolnić i odpocząć od problemów dnia codziennego.


12/17/2015

My sweet eighteen /Karolina

No  może nie sweet, ale eighteen owszem. Doczekałam się w końcu mojej osiemnastkowej imprezy. I nie, bo zaraz posypie się moc życzeń - JESZCZE NIE MAM URODZIN.

Osiemnastkę planowałam razem z moją koleżanką z klasy - Oliwią. Postanowiłyśmy, że robimy tą imprezę razem już w czerwcu, więc miałyśmy sporo czasu na ogarnięcie wszystkiego. Ale wiadomo, i tak się robi wszystko na ostatnią chwilę. Ale nie będę przynudzać was sprawami organizacyjnymi, przejdźmy do konkretów.

Wszystko zaczęło się o godzinie 19:30, w dodatku przyjechałam spóźniona...tak, spóźniłam się na swoje urodziny. Za późno ogarnęłam się, że czas się szykować.
Stres mały był, gości zaczęło przybywać, wraz z upływem czasu zdenerwowanie się zmniejszało. A własciwie po pierwszym kieliszku. Później już było tylko lepiej.
Kiedy wszyscy już sobie trochę wypili, odważyli się wyjść na parkiet. I to była jedna z niewielu 18 w tym roku na której dużo osób tańczyło. Nie wiem czy kwestia muzyki, czy towarzystwa. Najważniejsze, ze parkiet był pełny. Jedzenie tez smakowało. Pasowanie cholerrrrnie bolało. Czyli wszystko na swoim miejscu. My, solenizantki też jesteśmy bardzo zadowolone. Gdyby nie jedna sytuacja byłaby to idealna noc. Ale nie mam na co narzekać,  wszyscy goście spisali się na medal! Prezenty wszystkie były trafione w 100% a zapas alkoholu to mam chyba na najbliższe parę miesięcy.


No i na koniec parę zdjęć, miałyśmy świetnego fotografa, co zresztą sami możecie ocenić. Więcej zdjęć dojdzie do mnie wieczorem, być może jakieś jeszcze się tu pojawią.
















A teraz powoli trwają przygotowania do rodzinnej 18, a w poniedziałek skończę 18 lat naprawdę. Więc trwa czas urodzinowy dla mnie, może dlatego grudzień mi tak szybko mija?

12/15/2015

Do czego potrafią posunąć się ludzie dla sławy? /Mikołaj



Zdobywanie sławy poprzez kontrowersje jest od dawna bardzo znaną, jak i skuteczną praktyką. Nic też dziwnego, że wiele osób po nią sięga, w końcu jest to łatwy sposób zdobycia ogromnej popularności. Techniki są różne, afery, prowokacje, dramaty, najczęściej wszystkie te posunięcia są dokładnie zaplanowane i przemyślane. Oczywiście, po pewnym czasie od uzyskania efektu, okazuje się że wszystko było nieprawdą, stworzoną na potrzeby zyskania popularności. Nie ukrywam, że przyjemnie się ogląda reakcje ludzi którzy zdali sobie sprawę że zostali zrobieni w konia. Można rozważać kwestię moralną odnośnie takich prowokacji, aczkolwiek ja doceniam pomysłowość i odwagę autora. Niestety, sytuacja się trochę komplikuje, kiedy afera jest prawdziwa, i pomimo to dalej publikowana w celu zdobycia popularności.

Dosyć głośno ostatnio było i jest o dwóch paniach, które po koncercie poszły uprawiać seks z czarnoskórymi muzykami. Tak naprawdę sam ten fakt ni to mnie grzeję, ni to ziębi. Co ciekawe, dziewczyny uznały że pochwalą się tym wszystkim na snapchacie, a krótko po tym ktoś ich wypowiedzi umieściły na You Tubie. Szybko skorzystały z rosnącego szumu wokół nich, i zaczęły opowiadać więcej, prowokować mocniej, nakręcając cały czas tą spirale. Sam na początku myślałem, że to naprawdę bardzo hardcorowy troll, ale okazuję się, że jednak nie. Filmiki pokazujące goliznę, akty seksualne, to wszystko jest na poważnie. Możliwe, że nie spodziewały się takiej popularności, ale na pewno teraz celowo ją powiększają, w charakterystycznym dla siebie stylu.

No i właśnie, dochodzimy do tego pytania, jak daleko potrafią posunąć się ludzie dla sławy? Tak daleko, jak tylko chcą. I co lepsze, niektórym widocznie nie przeszkadza różnica między dobrą, a złą sławą. Bo tak jak powiedziałem, umyślne, ale zmyślone prowokacje mogą tylko wzbudzić podziw, że ktoś był na tyle inteligentny że zrobił z części narodu idiotów, a w dodatku okazuje się, że jest całkiem spoko gościem. Co innego, gdy ludzie robią z siebie idiotów, faktycznie nimi będąc, wtedy niestety, zła sława może pozostać na bardzo długo, a już na pewno w internecie. Bo w internecie, jak się zapewne domyślacie, nic nigdy nie znika na zawsze.

12/10/2015

Typy mężczyzn których nie cierpię /Karolina

 

Mikołaj już się wypowiedział, więc teraz moja kolej. Nie przedłużając....dzisiaj oberwie się panom!


LOVELAS
Musiał się tu pojawić. Kiedy widzę jak co chwilę jest otoczony gronem kobiet to aż mnie mdli. Ten typ potrafi w ciągu minuty powiedzieć ci milion komplementów a potem niczym zacinająca się płyta powtórzyć je koleżance obok. Mnie tylko dziwi czemu kobiety dają się na to nabierać.

"CHCESZ ZE MNĄ CHODZIĆ?"
Pierwsza rozmowa. Zdawkowe cześć co tam, 10 minut pisania czy gadania i nagle spada grad pytań "A tak w ogóle to masz chłopaka?", "A chciałabyś się jeszcze ze mną spotkać?", "Szukasz chłopaka?". Naprawdę, tacy chłopacy chodzą po tym świecie. Krótka inicjatywa i konkretne pytania. Tak, my lubimy konkretnych facetów ale lubimy też ich trochę wcześniej poznać.

GRZECZNY, UCZYNNY, DO RANY PRZYŁÓŻ
Twoi rodzice go uwielbiają. Twoja babcia, ciocia też. Zawsze pomoże, o zdrowie zapyta. I nie, ja nie mówię że to jest złe. Tylko, że on jest taki zawsze. Taki powiedzmy przesadzony głos rozsądku, z odrobiną szaleństwa nie widział się nigdy na oczy. Mężczyzna nie może być zawsze grzeczny. I koniec.

BEZ HAMULCÓW
Takie trochę przeciwieństwo grzecznego. Ten za to zrobi z Tobą wszystko. Szaleństwo to jego drugie imię. Skok na bungee, skok w bok, naprawdę jest zdolny do wszystkiego. A spróbuj tylko protestować. To rzuci ci tekstem w stylu yolo i tyle go zobaczysz.

KRÓL
On i tylko on jest najważniejszy. Spróbuj go tylko zignorować, albo powiedzieć coś innego niż on by sobie życzył. Ty za to występujesz koło niego jako dodatek. On może cię wystawić, obrazić, a żeby gdzieś cię zabrał? Zapomnij. Zero romantyzmu. Zero czegokolwiek. Tylko on.


A wy jakiego typu mężczyzn nie trawicie? 



12/08/2015

Troche inaczej o używkach /Mikołaj

Temat używek dla większości osób jest dosyć kontrowersyjny. Można nawet powiedzieć, że ile ludzi, tyle opinii. Najczęściej jednak, owe opinie jednogłośnie wyrażają sprzeciw wobec środków mających wpływ na nasz umysł i organizm. Nie ma co się temu dziwić, ponieważ w większości mają racje, aczkolwiek pomijają pozytywne aspekty, jak i w moim odczuciu nieraz nieco przesadzają.

Dzieję się tak, ponieważ często nie mówi się o kwestii korzystania z używek z umiarem. Wszystko w nadmiarze szkodzi, to wiemy doskonale, wiec to chyba żadne odkrycie, że w tym przypadku również. Pomińmy papierosy, bo pomimo pobocznych względnie pozytywnych właściwości, one naprawdę w większości tylko szkodzą. Weźmy natomiast na warsztat chociażby kawę. Owy napój, potrafi uratować życie w kryzysowych sytuacjach, korzystnie wpływa na naszą reakcje, zdolność koncentracji, uczenia się, oraz pobudza. Niestety, ludzie zamiast używać tego z głową, wolą pić po kilka kaw dziennie dla kurażu, skutecznie przy tym się odwadniając i wypłukując z magnezu, nie uzupełniając przy tym braków. Wtedy uczucie zmęczenia coraz częściej się pojawia, które jakżeby inaczej, ponownie traktuje się kawą i powstaje błędne koło.

Analogicznie, to samo tyczy się alkoholu, a nawet, o zgrozo, narkotyków. Oczywiście, nie jest moim celem zachęcanie kogokolwiek do brania jakichkolwiek środków. Zmierzam do tego, że dużo ludzi zapomina o środkach zapobiegawczych, które pozwoliłyby na korzystanie z używek bez zbędnych konsekwencji. W zasadzie, to czuje się jakbym tak naprawdę pierdolił od rzeczy, bo te przemyślenia to marzenie ściętej głowy. Mimo wszystko, myślę że gdyby każdy sięgał po podstawową wiedzę na temat danej substancji, nie musielibyśmy słuchać o tym  że coś jest szkodliwe (Oczywiście nie mówię tutaj koniecznie o kawie), tylko dlatego że ktoś nie umiał się poprawnie obejść z tematem

12/05/2015

4-krotna nominacja? /K&M

Jesteśmy zdania, że w przeróżnych tagach i blogowych zabawach trzeba znać umiar. Niektóre tagi są kompletnie bezsensowne, typowe zapychacze, a jeszcze inne mozna czytac, czytac.... i końca nie ma. LBA jest chyba najpopularniejszym tagiem.A my dostaliśmy nominację od 4 osób, więc stwierdziliśmy, że raz na parę miesięcy można. Wybraliśmy z każdej nominacji po 3 pytania, zasady każdy zna, dziękujemy bardzo Sandrze, Patrycji, Kolorze tęczy i Martinie!


Mogąc wybrać życie w innym czasie i w innym miejscu, które miejsce i okres wydają Ci się najciekawsze?

Karolina: Jeżeli chodzi o realne czasy to wybrałabym renesans, piękne suknie, epoka nauki, odrodzenia....a jeśli mogę wybrać dowolny świat to jakieś fantastyczne miejsce, może takie gdzie bym mogła być magiem/elfem...

Mikołaj: Myślę że wybrałbym XVIII/XIX wiek, najlepiej Anglię. Ta klasa, ten styl, ubiór, mentalność ludzi, coś wspaniałego. Od zawsze mnie to urzeka, i pomimo dosyć późnego okresu względem pozostałych, wciąż było dużo do odkrycia, dla każdego.

Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że żadna praca nie hańbi?

Karolina: Tak, nie cierpię kiedy ludzie na przykład narzekają, że a nie pójdą tu bo praca mało płatna, albo wyzyskująca...kiedy komuś brakuje gotówki powinien chwycić się jakiejkolwiek oferty, lepiej mieć niż nie mieć.

Mikołaj: Zgodzę się tutaj z Karoliną, co do większości przynajmniej. Mimo wszystko, uważam że powinniśmy unikać zawodów, z których płynie jawny wyzysk bądź też uwłaczają naszej godności. Oczywiście, sprawdza się to jeżeli mamy ten luksus możliwości wyboru, jeżeli nie, wtedy musimy chwytać się tego co możemy.

Czekasz już na Boże Narodzenie? Lubisz te święta?

Karolina: Taaak, uwielbiam grudzień, świąteczną atmosferę i to czekanie do gwiazdki...

Mikołaj: Jak najbardziej czekam, i wręcz uwielbiam. Zapach, atmosfera, pomimo że już nigdy nie poczujemy tej magii świąt jak za dzieciaka, zawsze z wielką przyjemnością przeżywam co roku ten okres.


Co lubisz w blogowaniu?

Karolina: Brak ograniczeń, mogę pisać o czymkolwiek tylko zapragnę i nikt mi tego nie zabroni.

Mikołaj: Głównie to że mogę wtedy podzielić się swoimi przemyśleniami, a im mam naprawdę dużo. Jest to również bardzo komfortowe, bo nikt mi nie przerwie wypowiedzi, mogę w spokoju przelać wszystko na cybernetyczny papier i wiem że temat nie zboczy na poboczne tory

Jak lubisz ubierać się w porze jesienno-zimowej?

Karolina: Chyba nikogo nie zdziwi to, że ciepło i grubo. Swetry, szale, grube kurtki, czapka, aby tylko nie zamarznąć. Jesienią uwielbiam odcienie czerwonego, beżu, brązu...

Mikołaj: To jest ten czas kiedy mogę ubierać swoje ukochane bluzy z kapturem, golfy, polary, bez obawy o to że się przegrzeje. Najlepiej się w tych ubraniach czuje, a zwłaszcza w bluzach, nieziemsko podkręcają dla mnie tą chłodną atmosfere.

Wolisz działać spontanicznie czy planować? Dlaczego?

Karolina: W 90% wolę działać spontanicznie. Dlaczego? Bo najlepsze rzeczy w życiu nie są nigdy zaplanowane.

Mikołaj: W większości wole planować. Mimo wszystko jestem typem osoby, która jeżeli nie ma pozałatwianych spraw, porządku i spokoju ducha to ciężko mi się faktycznie dobrze bawić. Aczkolwiek, kiedy już te warunki są spełnione, równie duża przyjemność czerpie ze spontanicznych działań, jeżeli są mi przyjazne, oczywiście

Wolisz prezenty kupowane czy własnoręcznie robione?

Karolina: Jestem straszną sentymentalistką i romantyczką. Lubię rzeczy od serca. Nie muszą być zawsze robione własnoręcznie, ja sama nie mam talentu do takich rzeczy. Jednak kartka, kwiatek, czy np biżuteria z wygrawerowanym jakimś fajnym napisem to też moim zdaniem są rzeczy sentymentalne. Więc lubię obydwa rodzaje prezentów.

Mikołaj: Również cenie oba typy prezentów. Nie zależy mi nigdy na cenie, rodzaju, ważne żeby prezent był od serca, aczkolwiek z tych danych po prostu też się ciesze.

Co można usłyszeć w Twoich słuchawkach?

Karolina: Wszystko. Nie ograniczam się muzycznie. Najwięcej jest u mnie Lany, DnB, ale znajdą się też popowe czy rapowe kawałki.

Mikołaj: U mnie również, wszystko co wpadnie w ucho, za pewnymi wyjątkami. W moich słuchawkach głównie dominuje muzyka elektroniczna taka jak Drum and Bass, Ambient, Chillstep, ale bardzo sobie również cenie Rock, Metal, jak i Rap i Hip-Hop, a to wciąż tylko wierzchołek góry lodowej jeżeli chodzi o rozpiętość gatunków.

Wygrywasz milion złotych. Co robisz?

Karolina: Najpierw bym rozdała część moim bliskim. Następnie poleciałabym na Karaiby. A później? Nie mam pojęcia, na pewno bym się obkupiła a resztę odłożyła na konto.

Mikołaj: Podzieliłbym się z całą swoją rodziną, następnie kupił dla siebie podstawowe, potrzebne mi rzeczy. Kiedy już bym się że tak powiem ustatkował materialne, zabrałbym się za planowanie jak dzięki tym pieniądzom się utrzymywać, a pozostałą część zachował.

Jakie miejsce chciałabyś zobaczyć?

Karolina: Paryż. Kraków. Karaiby (ewentualnie jakakolwiek inna równie piękna wyspa). Moje podróżnicze "must have"

Mikołaj: Zdecydowanie Anglia, po niej jakoś nie mam większych ciągotek ani potrzeb względem podróż. Ewentualnie, chciałbym odwiedzić i zbadać miejsce gdzie żyły dawne plemiona, jak na przykład Aztekowie.

Co lubisz robić najbardziej w wolnym czasie?

Karolina: Oprócz oczywiście spotykania się z moim chłopakiem, najbardziej lubię czytać. Grać na komputerze. Spaaaaać!

Mikołaj: Najlepiej to nie robić nic, a jak coś, to naturalnie spotkania z Karolinką, znajomymi. Uwielbiam również zgłębiać różne informacje w internecie, czytać, oglądać dokumentalne filmy, po prostu się relaksować.

Czy uważasz, że prowadzenie bloga w dzisiejszych czasach w natłoku innych blogów ma sens?

Karolina: Jasne, że ma. Ile ludzi tyle pomysłów. Fajnie właśnie, że na dzień dzisiejszy mamy taką różnorodność w blogosferze.

Mikołaj: Oczywiście że ma, aczkolwiek nie ma co ukrywać że jest to znacznie trudniejsze niż w przeszłości. Mimo wszystko, warto tworzyć, pisać, rozwijać się, a wszystko do nas z czasem przyjdzie samo.

Mamy nadzieję, że podobały wam się odpowiedzi. Nie nominujemy nikogo, jeżeli ktoś ma ochotę zapraszamy do powyższych pytań :)



12/03/2015

Zazdrość nie jest dobra /Karolina


Ktoś wygrał wycieczkę na Karaiby, dostał się na wymarzone studia lub znalazł idealną pracę? Niemożliwe. Na pewno to wszystko było ustawione. 

Czemu ludzie mają w naturze takie coś, że każdy sukces znajomego uzasadniają szczęściem, przekombinowaniem lub znajomościami?
Masz bardzo ładną i niegłupią koleżankę, przyciąga duże grono znajomych, zwłaszcza płci męskiej - gdyby nie była taka ładna nikt by na nią nie spojrzał. Ma po prostu szczęście bo nic nie robi a jest ładna.  Skąd wiesz, że nic nie robi?
Twój kolega ma strasznie bogatych rodziców, 5 razy w roku jada na wakacje, ma iphona 6 i ciągle ma przy sobie gotówkę - rozpieszczony bachor, nie potrafi docenić pieniędzy. A gdybyś Ty był/a bogaty to byś sobie NIC drogiego nie kupił? Odmówiłbyś wycieczki rodzicom?
Twojej przyjaciólce ciągle coś się udaje, dostała się do najlepszego liceum, ma świetnego chłopaka a teraz własnie dała ci znać, że zdała prawko za pierwszym razem i przyjęli jej kandydaturę na studia - To niesprawiedliwie, ona ma szczęście a ty nie. Może się dużo uczyła, może bardzo się przykładała. Albo może faktycznie ma szczęście w życiu, czemu jej po prostu nie pogratulujesz i nie powalczysz o swoje?

Ludzie mają bardzo niedobrą tendencje do zazdrości. Zazdroszczą wszystkiego. Najgorsze jest, że niektórzy z tego nie wyrastają. Później idzie taka Hania z pretensjami do męża, że Basia sobie kupiła lepszą kosiarkę/samochód/pralkę i że oni też muszą taką mieć, bo nie mogą mieć gorszej. A tak w ogóle to ten mąż Basi nie jest  taki święty. Na pewno ją zdradza na prawo i lewo a później kupuje jej prezenty. Dlatego pewnie ta Basia tak schudła.

Niektórzy za dużo wagę przywiązują do cudzego życia, wgłębiają się w nie, porównują ze swoim, stwierdzają, że ich jest gorsze i szukają dziury u tych którzy wydają się być szczęśliwi i są zadowoleni z życia.
Nie mam pojęcia skąd to się bierze. Przypuszczam, że z braku jakiejkolwiek pasji, czegoś czym można się zająć i stracić czas. Na pewno też z zaniżenia własnej wartości, myślenia tylko jak inni mają dobrze, a jak ty masz zjebanie. Może z kompleksów, albo po prostu z wrodzonej wredności i ciekawości.

Nie bądźcie takimi ludźmi. Cieszcie się szczęściem innych. Nie patrzcie na kogoś przez swój pryzmat. A jezeli twierdzisz, ze nic ci nie wychodzi, to zacznij pracować nad sobą i swoim życiem. Szczęśliwi ludzie z "fartem" życiowym nie są zrzędami i ofiarami losu. To są zmotywowani ludzie, którzy wiedzą czego chcą i do tego dążą. Ty też możesz taki być. 

12/01/2015

Typy dziewczyn których nie cierpie /Mikołaj



Myślę, że każdy z nas ma swoje osobiste typy ludzi, których nie cierpi. Niezależnie od płci, czy też wieku, istnieją osoby które po prostu są dla nas nie do zniesienia. Osobiście, na co dzień staram się nie przywiązywać do tego uwagi, aczkolwiek dzisiaj, specjalnie to zrobię a wybór padnie, no jakżeby inaczej, na kobiety.

Tapeciara - Nic nowego i każdy zna, ale nie mogło jej tutaj zabraknąć. Potrafię zrozumieć osoby które nie czują się dobrze ze swoją cerą i uciekają do maskowania jej, ale do takiego stopnia? Nie mówiąc już o tym, że istnieją panie które uważają to za atrakcyjne. Nie wiem co może być atrakcyjnego w zniszczonej skórze i zmarszczkach w wieku 25 lat, ale co ja tam wiem, widocznie niektórzy lubią.

Drewno - Czyli taki rodzaj dziewczyny, której za chuj nie wyrwiesz (albo wyrwiesz, ale cały czas będzie Cię gnębić świadomość że związałeś się z niedorozwiniętą amebą). Nieważne czy Ty podkochujesz się w niej, czy ona w Tobie, czy nawet jeżeli razem się w sobie podkochujecie. Jej każdą odpowiedzią, nieważne co byś powiedział, jak bardzo byś się nie starał, będzie "aha", "spoko", "fajnie", "nie wiem". Podzieliłeś się z nią właśnie historią na 300 znaków? Znakomicie! Znaczy się, aha.

Primabalerina - Mówiąc w ludzkim języku, księżniczka. Nie próbuj zwrócić jej nawet najmniejszej uwagi, przecież nie chcesz obrazić majestatu, prawda? Nieważne, czego by się tyczyła i jak wiele powodów byś miał aby to zrobić. W każdym przypadku skończysz jako niekompetentny cham i prostak, albo przynajmniej jako burak i wieśniak

Attention whore - Podaruję już sobie tłumaczenie na język polski, myślę że opis nawet dla najmniej obeznanych z angielskim pozwolić rozkodować ten typ. Grasz w gry? Interesujesz się samochodami? Robisz rzeczy którymi interesują się w większości mężczyźni? Nie zapomnij zatem powiedzieć o tym wszystkim, dać do zrozumienia jaka Ty jesteś zajebista. Pamiętaj również, aby wszystkim przypomnieć że KOBIETY TEŻ to robią i MOGĄ to robić! Bo przecież, nie wiem, wam to chyba wszyscy zabraniali, nie? Wiadomo, że to i tak w 90% wszystko szambo i gnojówa, próba zwrócenia na siebie uwagi płci przeciwnej z dodatkową możliwością promowania obrazu kobiety wyzwolonej. Nie wiem, czy istnieje gorszy typ, a jeżeli już, to zahacza o podobne tematy. Rozumiem, że jak zrobię pranie, to śmiało mogę przykleić sobie do czoła napis "Faceci też piorą"? A nie, nie mogę, bo wtedy jestem seksistą i szowinistą

Świętoszek - Każda treść usłyszana o zabarwieniu niesmacznym bądź też erotycznym, kończy się jej oburzeniem. Rozumiem, że niektórzy mogą być bardziej wrażliwi, ale w tym wypadku WSZYSTKO jest obleśne i odpychające, nawet naturalne ludzkie odruchy, którym jest dajmy na to seks. Jak można w ogóle o tym rozmawiać, wspominać, jak można w ogóle to ROBIĆ? I nie mówię tutaj o tym, gdy ktoś zdradza każdy szczegół swojego łóżkowego życia, tylko tak po prostu. To też dla nich jest czymś nienaturalnym i wstrętnym. No ale cóż, kupy pewnie też nie robią.

Wulgarna - Które każde zdanie zaczyna kurwą, dopełnia kurwą i kończy kurwą. Lub innym mało błyskotliwym przekleństwem. I one jeszcze myślą, że to się nam, chłopakom podoba.  Bo są takie niegrzeczne, niekulturalne i wulgarne. Nic bardziej mylnego 

Myślę, że kazdy z was zna chociaz jeden typ takiej dziewczyny, albo nawet chłopaka. Jeżeli jesteście takie to bardzo współczuje waszym znajomym, a tym bardziej waszym mężczyznom.

11/29/2015

Związek - jak się nie zabić?/K&M




On/ona zna cię lepiej niż ty. Znacie swoje przyzwyczajenia. Macie ze sobą kontakt codziennie. Nic dziwnego, ze czasami się najzwyczajniej na siebie wkurwiacie. 


I wtedy dochodzi do nieporozumienia. Konfliktu. Kłótni. Jeszcze 5 minut temu chciałeś ją przytulić, a teraz najchętniej byś ją udusił. Ona przed chwilą mówiła do niego "misiaczku" teraz raczej przypomina on naburmuszonego niedźwiedzia. Żadne nie chce odpuścić, bo przecież każde mówi "że to ja miałam/em rację". Na początku trwa to wszystko z uśmiechem, następnie przeistacza się w krzyk i wyjście z domu. Ona płacze, wchodzi w fazę nienawiści, myśli sobie "ja go wcale nie potrzebuje!" i usuwa związek na facebooku. 
On idzie na piwo z kolegami, wmawia sobie że ma ją gdzieś i flirtuje z każdą po kolei. 
Po paru dniach spotykają się (on musi napisac pierwszy, bo przeciez kobiecie nie wypada), mówią, że żałują, godza się i związek istnieje, ten na facebooku tez po jakimś czasie. 
I koło się zatacza. Jest dobrze. Kłótnia. Ciche dni. Romantyczny powrót. Jest dobrze. A wasi znajomi nie wiedzą jak was zapraszać na imprezy, bo nie nadążają za waszymi rozstaniami i powrotami.

STOP.

Czy każda kłótnia musi kończyć się źle? Napiszemy wam coś nadzwyczajnego: jesteśmy razem 3 lata i 3 miesiące i ANI RAZU nie zerwaliśmy. Naprawdę. A z naszą różnicą charakterów (Ona z temperamentem, wybuchowa i nerwowa, on spokojny, nie śpieszący się nigdzie) ciężko jest się nie pokłócić od czasu do czasu. I kłócimy się. Czasami dzień w dzień. O wszystko. O rzeczy błahe ("Mikołaj czemu ty nie możesz być żywszy!","Karolino nie, nie flirtowałem z tą dziewczyną") i poważniejsze. Więc jak nie dochodzi do zerwania? 

Po pierwsze: Zawsze kończymy rozmowę. Za nic nie przerywajcie kłótni nagłym wyjściem, wyzwiskiem. Zawsze sobie wszystko wyjaśnijcie. Nie musicie miec przy tym super humorów, ale uwierzcie, że lepiej wam będzie na sercu jak wszystko będzie wyjaśnione.
Po drugie:Bez wyzwisk. Jesteście w związku. Ona to on, on to ona. Szanujcie sie, w końcu się kochacie. Nie zapominajcie o tym, słów nie da się cofnąć.
Po trzecie: Tak, tak, wiemy to poniżej waszej godności ale przyznajcie racje drugiej osobie. Czasami warto to zrobić nawet gdy się nie zgadzacie. Niektóre kłótnie mogą się dłużyc w nieskończoność, warto czasami odpuścić i dać się chełpić w racji waszej drugiej połówce.
Po czwarte: Nie dajcie się ponieść emocjom. Tak jak pisaliśmy, uważajcie na słowa, na czyny także. Nie trzaskajcie drzwiami, nie bądzcie złośliwi, nie rańcie. Bo później może być za późno na przeprosiny. 
Po piąte: Rozmowa. Nie krzyk. R O Z M O W A. Niech każde powie co mu nie pasuje, spokojnie sobie wyjaśnijcie, najlepiej w odosobnionym miejscu. Nie każdy chce was słyszeć.
Po szóste: Czułość. Nie zapominajcie jak bardzo wam na sobie zależy. Dajcie na końcu upust emocjom i się przytulcie, pocałujcie, albo niech któreś z was zrobi to w środku kłótni gdy zabraknie wam argumentów. Idzcie do łózka, cokolwiek. Namiętność też ostudza emocje.  Później wrócicie do punktu piątego. 

Pomogło? Mamy nadzieje, że tak i że liczba rozstań i powrotów po tygodniu zmniejszy się na facebooku! 

11/26/2015

Co kupić?!/Karolina

Odwieczny problem każdej osoby. Bo wybór prezentu nie jest wcale taki łatwy, zawsze zastanawiamy się czy dana rzecz się spodoba, czy się przyda...no i nasz portfel także nie jest bez dna, a w okresie świątecznym cierpi najbardziej. 
Dlatego w dzisiejszym poście podam propozycje prezentów na każdą kieszeń. Podzieliłam je na 5 kategorii: dla taty, mamy, chłopaka, dziewczyny, znajomych. Możnaby się rozdrobnić i dodać dla babci, dla dziadka, przyjaciółki ale post trwałby bez końca. I zdaję sobie sprawę, że do jednej kategorii pasowałoby parę prezentów ale chciałam postawić na większą różnorodność. 



Płyn/pianka do golenia - to jest zawsze mój must have który kupuje tacie. W końcu większość facetów musi się golić nie? A oni nie lubią chodzić po drogeriach.

Skórzany notes - idealny zwłaszcza gdy wasz tata prowadzi firmę, jest nauczycielem, wykonuje zawód w którym jest dużo rzeczy do zapamiętania...lub gdy po prostu lubi być zorganizowany.

Dobre whisky - coś z górnej półki na co zwykle szkoda pieniędzy.

Portfel- bo to jest rzecz którą faceci wymieniają raz na x lat i nie ma co żałować.

Scyzoryk - potrafi się przydać w każdej sytuacji. Myślę, że każdy mężczyzna powinien takie coś zawsze mieć przy sobie.


Dobre wino - faceci lubią dobre whisky, my kobiety lubimy dobre wino. Kiedy to możemy sobie nalać lampkę po męczącym dniu...

Kosmetyki - są jakieś perfumy, podklad, tusz o którym mama ci opowiadała ale jednak nie kupiła, bo nie miała okazji? Jeżeli tak, to prezent gotowy. A jesli nie, to rozejrzyj się czego brakuje w kosmetyczce twojej mamy.

Kalendarz 2016 - trzeba być gotowym na nowy rok. Najlepiej taki z poradami, motywującymi cytatami, może przepisami na różne dania...jest pełno typów kalendarzy i o wiele lepiej się taki prowadzi niż zwykły, szary.

Karnet na.... - na cokolwiek, przeciez wiesz co lubi twoja mama! Na solarium, do spa, do kosmetyczki, na basen. Ja często korzystam z tego pomysłu i moja mama jest zawsze zadowolona

Słoik z karteczkami - w nich może być cokolwiek, za co kochamy naszą mamę, z życzeniami, z motywacją na każdy dzień. Jest to dosyć pracochłonna praca, ale bardzo oryginalna i od serca.


Coś do ubrania - bo mój chłopak nie lubi chodzić po sklepach i przypuszczam, że duża ich ilość tak ma. W dodatku plus jest taki, że ubieracie go w to w czym chcecie aby chodził.

Gra - który chłopak nie lubi grać w gry? Myślę, że kazdy nawet w najmniejszym stopniu ale się nimi interesuje. Gatunków jest dużo, więc wybór także taki jest.

Słuchawki - jak chcecie być romantyczne to możecie kupić takie podwójne, dla par. A jeśli chcecie je tylko dla swojego chłopaka to również jest to dobry pomysł, w końcu kto nie lubi słuchać muzyki idąc do szkoły/pracy, albo siedząc przed komputerem? Moim zdaniem muzyka najlepiej brzmi w słuchawkach.

Słoik z karteczkami - jak wyżej i również są różne jego wersje: możecie napisać za co go kochacie, albo najlepsze wspólne wspomnienia.A jeśli ma być w wersji pikantno-śmiesznej to na karteczce napiszcie mini bony np. bon na przepyszny obiad, bon na namiętny pocałunek, na seks, na mecz z kumplami...
Takie karteczki nie muszą być na kazdy dzien roku. Można się umówić, że na te dni kiedy ma zły humor, kiedy potrzebuje motywacji albo kiedy się widzicie.

Pendrive - zwłaszcza taki ze śmiesznym wzorem. To też rzecz ktora się często przydaje, nie tylko chłopakom.




Seksowna bielizna - która kobieta by takiej nie chciała? Jest to tez na tyle dobry prezent, ze na pewno wy, chłopacy tez na nim skorzystacie.

Kubek termiczny - coraz więcej osób takie ma, wybór także jest duży. Na mroźne dni jak znalazł.

Miś - ja osobiście uwielbiam misie, i śpię z dwoma od najbliższych mi osób.

Biżuteria - np bransoletka z datą waszego związku, według mnie prezent nie dość, że ładny to i sentymentalny. I ładnie się prezentuje na ręce.
A jeżeli już taki wasza dziewczyna ma, albo nie jesteście sentymentalistami to dowolna bransoletka, kolczyki, naszyjnik na pewno uszczęśliwią waszą ukochaną

Książka - prezent idealny dla każdego, ale z racji tego ze ja kocham książki to umieściłam je w tej kategorii haha. 


Dużo osób ma urządzaną w szkole Wigilie klasową, gdzie losuję się osobę której daje się paczkę. Czesto jest problem z tym, ze nie wiecie co kupi i po prostu pytacie się danej osoby. Postawcie chociaz raz na tajemniczość i sami zaskoczcie kogoś!

Książka - jak wyżej, niekoniecznie jakaś gatunkowa, bo macie prawo nie wiedziec co lubi wasza koleżanka/kolega ale np jakiś poradnik, albo kolorowanka dla dorosłych czy też modna seria książek kreatywnych które się niszczy lub ozdabia to dobry pomysł.

Komin+wosk - możecie sprawić, że pokój osoby przez was wylosowany stanie się przytulniejszy. Klasyczny komin a do niego pięknie pachnący wosk yankee candle to doskonały duet. Może być też również inny wosk, ja innego sprawdzonego nie kojarze.

Case - tu tez macie taaaki wybór, ze dla kazdego da się coś znaleźć. Zerknijcie tylko jaki model telefonu ma wasza prezentowa ofiara.

Kubek - na zimowe wieczory, w ładny wzorek i herbata/kawa staję się pyszniejsza.

Płyta - ja osobiście płyt nie lubię, ale dużo moich znajomych tak. Tylko tu musicie znać jednak osobę lepiej.

Jak wam się podobają pomysły? Zainspirowal się ktoś? A jeśli macie jakis pomysł od siebie to podzielcie się, być może komuś pomożecie!

11/24/2015

Dlaczego inteligentny ≠ mądry? /Mikołaj



No właśnie, dlaczego? Jedno często mylone z drugim, bądź też uważane za jedno i to samo. To niedoinformowanie prowadzi do nieprawidłowej oceny drugiej osoby, zwykłe na jej korzyść, kosztem innej. Robią to wszyscy, znajomi, nauczyciele, rodzice, ulegając mylnemu wrażeniu, które zostało wywołane przez cechy, wcale o tym nieświadczące.

Przyjęło się, że w naszym społeczeństwie osoby oczytane, posiadające wiedze, dobre oceny, uważamy za osoby mądre, czyli mylnie postrzegane jako inteligentne. Nie ma nic w złego w posiadaniu wiedzy, ba, nawet bardzo dobrze jest takową posiadać. W czym więc problem? Cóż, najprościej będę jeżeli posłużę się przykładem tzw. kujonów. Perełki klasowe, alfy i omegi, iskra boga w oczach każdego nauczyciela. Każdy kiedyś się z nimi spotkał. Zdobywające najlepsze oceny ze wszystkiego, do czasu, gdy nagle raz co jakiś czas, zostają prześcignięte przez średniaków ze swojej grupy. Kiedy tak się dzieję? Kiedy wymaga się od nich zagadnień, wymagających samodzielnego myślenia, analizowania, wyciągania wniosków. To te umiejętności klasyfikują daną osobę jako inteligentną, tego nie da się wyuczyć pod schemat. Dlatego właśnie, osoby pozornie "głupie", leniwe, potrafią nieraz zdeklasować wszystkowiedzących rywali, ponieważ braki wiedzowe zmuszają je do szukania odpowiedzi na własny rachunek.

Znane mi są również przypadki, kiedy osoby na pozór inteligentne, nie potrafiły nawiązać żadnej inteligentnej rozmowy, w zasadzie to brakowało im umiejętności prowadzenia jakiejkolwiek rozmowy. Sposób wysławiania się prosty, mało rzeczowy, o jakiejkolwiek konstruktywnej wymianie zdań czy dyskusji nie było mowy, ponieważ sposobem argumentacji jak i samymi argumentami mógłby poszczycić się co najwyżej 10cio latek. I nie, nie jest to żaden problem natury bycia antyspołeczną pipką, tylko brakiem umiejętności elastycznego myślenia. Analogicznie, byłem świadkiem kiedy osoby uważane przez społeczeństwo za głupie, z wielu powodów, sposobu bycia, ocen, nietypowych zainteresowań, okazywały się o wiele lepszymi i wartościowymi rozmówcami (I osobami ogólnie) niż wszyscy inni chodzący "geniusze".

Nie zrozumcie mnie źle, bycie nieukiem nie sprawi że zostaniecie wybitnymi myślicielami, tak jak bycie kujonem nie sprawi że zostaniecie debilami i na odwrót. Bądźcie świadomi i powściągliwi w ocenianiu, jak i uleganiu opinii publicznej. Często może być tak, że gówno skrywa się pod najlepszym opakowaniem, a czyste złoto ubrane jest w łachmany.

11/20/2015

Wspólna praca - tragedia czy spełnienie?/K&M




Jak wyobrażasz sobie pracę ze swoja drugą połówką? Jako fajne rozwiązanie, bo możecie się widzieć więcej, czy jako łańcuch ograniczeń, bo nie możecie zrobić nic?

My mamy tę przyjemność pracować razem. Ale nie jest to praca do której chodzi się codziennie, a raz/dwa razy w tygodniu. I naszym zdaniem jest to idealna praca dla par czy nawet przyjaciół, znajomych, bo na szatni w teatrze. Czyli czas kiedy trwa przedstawienie i akurat nie jesteśmy wysłani na salę jest cały nasz do dyspozycji, możemy rozmawiać, zjeść sobie romantyczną kolację wśród kurtek, cokolwiek. A wiadomo - razem raźniej. Zwłaszcza gdy jest zimno.

Myślimy też, że większość prac gdzie chodzi się do nich np na weekend jest dosyć dobrym rozwiązaniem dla związku, zwłaszcza takiego gdzie nie mieszkacie jeszcze razem. Czas szybciej zleci i zawsze macie swoje wspólne wsparcie. Nie będziecie też robić sobie konkurencji (to w ogóle nie powinno mieścić się w głowie!).

Tymczasowe prace, na przykład wakacyjne też nie są złym rozwiązaniem dla dwojga. Nie zdążycie się znienawidzić, a tak jak powyżej, nie będzie wam samemu źle, zwłaszcza w upalne, duszne lato. Dzięki temu zwykła praca może być miejscem w którym będziecie się dobrze bawić bez zmartwień, że wasz współpracownik na was nakabluje i nie uzbieracie na nowego iphona.

Gorzej, jeżeli wasze miejsce pracy miałoby polegać na codziennym stawieniu się o 6 rano i wyjściu o 18 od poniedziałku do piątku. Wychodzicie razem, wracacie razem, oboje jesteście zmęczeni, oglądacie siebie nawzajem bez przerwy (a gdy mieszkacie razem to dosłownie) i nie każdy związek potrafi to zdzierżyć. Coś się między wami psuje, a wy nawet nie zdajecie sobie sprawy, ze to wina tego, że nie możecie od siebie przez cały dzień w ogóle odetchnąć. Każdy potrzebuje trochę samotności, zobaczenia się z innym człowiekiem.
Oczywiście są pary, które pracują razem, przebywają ciągle ze sobą i też są szczęśliwe. Myślimy, że też byśmy mogli być tacy, na pewno gdybyśmy wyjechali za granice nie wahalibyśmy się i wzięli wspólną pracę. Ale nie próbujcie za wszelką cenę być tam gdzie wasz partner. Bo gdy idziecie za nim na siłę i robicie rzeczy które was nie interesują to pogarszacie tylko swój związek.

Podsumowując, wszystko ma swoje plusy i minusy, my póki co pracujemy razem 2 razy w tygodniu, nie narzekamy i bardzo lubimy naszą pracę. A wy pracujecie ze swoją drugą połówką? Jak to u was wygląda?

11/19/2015

Obalamy (nie)wszystkie stereotypy!/Karolina



Dzisiaj lekki, humorystyczny post, żebyście czasem doła przez nas nie złapali. Stereotypy - każdy jakiś kojarzy. Ja dziś przybliże wybrane i powiem co o nich sądzę. Pamiętajcie - z dystansem!


KOBIETA ZA KÓŁKIEM - WYPADEK GOTOWY
Wbrew pozorom to mężczyźni częściej łamią przepisy które zagrażają naszemu życiu. Przekroczona prędkość, jazda pod wpływem...ale my kobiety też święte nie jesteśmy. A to szukamy ulubionej stacji radiowej, albo musimy przypudrować nosek, pomyśleć o tych wszystkich ważnych rzeczach, nieuwaga murowana. Myśl więc, że to zależy od człowieka nie od płci. Albo może osoby które nie wiedzą kim są powinny tylko prowadzić?

RURKI U FACETA - PRZECIEŻ TO GEJ!!!
Teraz mam zagwostkę - czy mój chłopak naprawdę mnie kocha albo może jestem tylko przykrywką? Na szczęście ma tylko jedną parę rurek więc gdyby był gejem miałby ich chyba więcej....nie? Bo przecież spodnie dużo o nas mówią. Dziewczyny, lećcie obczajać szafy waszych lubych. Gdy tego typu par spodni jest więcej niż 4 zalecam wizytę u psychologa.

BLONDYNKI SĄ GŁUPIE, A RUDE FAŁSZYWE
Byłam blondynką przez całe gimnazjum i 2/3 liceum, przefarbowałam się i dalej jestem głupia. Nie, kolor włosów to chyba jednak nie to. A rude? Znam chyba tylko jedną rudą, jest chyba normalna.

FACECI NIE POTRAFIĄ GOTOWAĆ
Wiecie, że większość tych najbardziej znanych kucharzy to właśnie faceci? Mój w tym także jest lepszy. Może reszta jest w fazie uśpienia? Obudźcie ich szybko i nie zdziwcie się jeżeli będą od was w tym lepsi. Im po prostu się nie chce spędzać czasu w kuchni.

KAŻDY LEŃ TO DEBIL
Każdy ma pewnie taką osobę w klasie, ktora nie uczy się, olewa sobie wszystko a i tak za kazdym razem jakoś zdaje. Korzysta z życia , a w czerwcu uczy się tego co my kujemy przez cały rok. Leniwi są sprytni. I wcale nie mają gorszych wyników na egzaminach, są raczej przeciętni. Nie znaczy to że mamy zupełnie przestać się uczyć, ale leniwcom póki dają radę - dajmy spokoj.

KAŻDY FACET MUSI KOCHAĆ SPORT, A KAŻDA KOBIETA ZAKUPY
Mój się tym kompletnie nie interesuje, chyba ze e-sportem. I znam kilku co są tacy jak on. Kobiety które nie lubią zakupów też znam. Niestety to nie ja.

WEGANIE TO TAKIE MINIOSZOŁOMY
Z tym muszę się zgodzić! Bez obrazy. Ale kazdy wegan jakiego znam ma w sobie coś z szaleństwa. Jest albo zbyt entuzjastyczny, albo zbyt mocno zagłębia się w kwestię pożywienia, no po prostu mają taką specyfikę w sobie.

KAŻDY POLAK TO PIJAK I MARUDA
Tu tak trochę po części. Pamietajcie, że pijak to nie alkoholik, przynajmniej ja to tak rozumiem. Pijak to taki, który do każdej okazji musi miec co popić, albo popija do byle okazji. Ja sama przyznam, ze na imprezach wolę się bawić chociazby po jednej puszce piwa.
A marudni? Kto powie mi że nie? Potrafimy narzekać dosłownie na wszystko. Od pogody zaczynając na testamencie kończąc.

ROSJANIE TO "SPECYFICZNI" LUDZIE
Wpiszcie tylko na youtube "russian" a wyskoczy wam baaardzo dużo śmiesznych, dziwnych, nienormalnych filmików. Ci ludzie słowo carpie diem chyba bardzo praktykują i biorą do serca.

TEŚCIOWA - ZŁO WCIELONE
Zwłaszcza dla naszych partnerów. W naszym przypadku nie narzekamy. Mikołaj ma dobrze, ja także. Moi rodzice też nie narzekają. Jednak znam duużo par gdzie jest na odwrót. Chyba zależy od szczęścia.


11/17/2015

Kiedy głupota i naiwność wygrywa z rozsądkiem /Mikołaj



Ostatnich wydarzeń które dotknęły Paryż przytaczać raczej nikomu nie muszę. Z drugiej strony, muszę przyznać że od dawna chciałem poruszyć ten temat. Tak się aczkolwiek zawsze składało, że można było napisać o czymś innym, poza tym nie chciałbym zbyt często poruszać tematów politycznych. Mimo wszystko, ta godzina właśnie wybiła. Czy warto w ogóle o tym pisać? Nie, albo może.

Na wstępie wypada pogratulować wszystkim ludziom którzy byli (a jeżeli dalej są, to i nawet podwójnie) za tym, aby przyjmować uchodźców. Na efekty nie trzeba było czekać, efekty ignorancji, braku wyobraźni, oraz krótkowzroczności wobec nadchodzącego bezpieczeństwa. Boli mnie niesamowicie ten brak roztropności, który sprawia, że do swoich domów chcemy zaprosić morderce z nożem w ręku na kolacje.

Ci ludzie podadzą argumenty, że nie wszyscy są terrorystami, przecież oni uciekają przed wojną, gdzie nasze ludzkie odruchy, nam też inni pomagali. W porządku, ale oni dokładnie wiedzą jak wyglądają "uchodźcy" których chcą przyjąć, i dalej upierają się przy swoich racjach. Osoba normalna, która doświadczyła wojny i przed nią ucieka, nie wpierdala się w Twoją kulturę i w to jak żyjesz. Nie narzuca Ci własnego wyznania, w dodatku najczęściej przemocą. Nie stawia wymagań odnośnie zapomóg i standardów życia. Normalny uchodźca przyjeżdża do byle jakiego kraju, jest pokorny, chce pracować, żyć normalnie i dziękuję niebiosom że udało mu się uciec z piekła. Co widzimy w tym przypadku?

Młode, napakowane karki, w dobrych ciuchach, z Iphonami najnowszych generacji. Nie chcą pracować, nie chcą tolerować, nie chcą się asymilować. Przemocą chcą wprowadzać swoje zasady, jako mniejszość. Ty masz się dostosować do nich, w swoim własnym kraju, bo to ich OBRAŻA. W ich kulturze kobiety są niczym, i wpierdol mogą dostać za byle co. Ba, żeby tylko tyle, o gwałt też nie muszą się prosić, wystarczy że odsłonią coś więcej niż oczy. No i pamiętaj, wtedy to jest Twoja wina, bo to Ty prowokujesz, i że muzułmanin zrobił swoje wbrew przenajświętszemu Allahowi to też Twoja wina, ukamienowanie gratis. Pomińmy nawet cały ten fragment, poza tym mówiącym że w większości uciekają same napakowane młode karki do Europy. W ogóle nie wygląda to podejrzanie, prawda? Wiem że momentami mogę za bardzo ubarwiać, nawet jeżeli jeśli, te słowa są bardzo bliskie prawdy.

Ale tak, oczywiście, to ja zostanę nazwany jebanym rasistą i ksenofobem, a moje serce już dawno zamieniło się w kamień, niezdolne do żadnych ludzkich odruchów. Tak, przepraszam że chciałbym żyć spokojnie w swoim kraju, bez żadnych konfliktów na moim terytorium jak i na terytoriach sąsiadów. Że w obliczu nadchodzącego i bardzo prawdopodobnego zagrożenia, trzeba odstawić pseudo wzniosłe pobudki, i zastąpić je rozsądkiem. Nasz kraj ma już wystarczająco dużo problemów, a heroiczne akty nigdy nie wychodziły nam na dobre. Ale nie no, wszystko jest ok, grupa muzułmanów dostanie najlepsze i najnowsze bloki na osiedlu, polska matka z dziećmi w potrzebie może żyć sobie w chatce z gówna, albo pod mostem.

Tak, ja też uważam że wśród dziczy i terrorystów znajdują się ludzie, którzy chcą po prostu uciec od wojny i żyć w pokoju. Niestety, ich odsetek jest zbyt mały, żeby dla nich poświecić stabilizacje kraju, kulturę, pokój, korzenie, i tak naprawdę własne bezpieczeństwo. Bo to, co naprawdę jest najważniejsze, to naród i rodacy, to o nich rząd jak i my sami powinniśmy zadbać w pierwszej kolejności.

11/14/2015

Listy do M. 2 - Kontynuacja godna poprzedniczki? /K&M


Pierwsza część filmu zadebiutowała na ekranach kin aż 4 lata temu, i spotkała się z dosyć ciepłym przyjęciem przez widzów. Nie ukrywamy, nam również się podobała, i to nie tylko przez pryzmat wspomnień, jako że był to pierwszy film na jaki wybraliśmy się do kina razem, nie będąc jeszcze wtedy nawet parą. Wysokie jak na polskie standardy zdjęcia, fabuła, w bardzo dobry sposób przedstawiona cukierkowata i przekoloryzowana atmosfera świąt Bożego Narodzenia. Film w odbiorze lekki, zabawny i zarazem romantyczny. Czy druga odsłona prezentuje się równie dobrze?

Nigdy nie przypuszczaliśmy, że będziemy tutaj opisywać jakiekolwiek dzieła filmowe. Kinomaniaki z nas żadne, ale jako że okoliczności są sprzyjające, damy temu szanse. O to dla was, świeżo po seansie, przemyślenia i odczucia odnośnie drugiej części Listów do M.

Sequel powtarza dokładnie ten sam schemat, znany nam z pierwszej części. Święta, oraz bohaterowie którzy 24 grudnia stawiają czoła przeciwnościom życia, jak i realizują swoje marzenia. Starych znajomych znanych z poprzedniej odsłony nie zabraknie, ale dojdzie również kilku nowych. Czy to dobrze? Cóż, w środku seansu pojawia się uczucie, że liczba wątków jest po prostu przytłaczająca, i tak naprawdę co niektóre zostały obdarowane w mniejszą szczegółowość. Na szczęście, w końcówce film doskonale sobie z tym radzi, wyjaśniając i doprowadzając poszczególne historie (poza jedną, naszym zdaniem) do końca, pomimo niektórych braków lub zaniedbań.

Rzeczą wartą wspomnienia jest to, że pomimo magicznej atmosfery świąt, druga część zawiera nieco poważniejsze aspekty. W odróżnieniu od jedynki, tutaj nie mamy do czynienia wyłącznie z ludźmi zdrowymi, pięknymi, bogatymi, którym brakuje wyłącznie miłości. Oglądamy również poczynania ludzi w odwrotnej sytuacji, co może być momentami trochę cięższe w odbiorze w tego typu filmie, jest jednak jak najbardziej na plus.

Mimo wszystko, jak w każdym tego typu filmie, pomimo przeszkód, przeciwieństw, wszystko dobrze się kończy dla wszystkich (powiedzmy). Chwil wzruszenia nie brakowało, i skończyło się na tym że z sali wyszliśmy z błyszczącymi oczyma (gdybym oglądał ten film sam, dosłownie bym się popłakał, co jest w moim przypadku bardzo niespotykane /M). Pomimo obsady którą widzimy nieprzerwanie od 10 lat, w praktyce nie jest to żadnym problem. Aktorstwo stoi na wysokim poziomie i wszystko ogląda się bardzo przyjemnie.

Film idealny dla każdego, kto chce obejrzeć coś niezbyt ciężkiego, a przy okazji trochę się pośmiać i powzruszać. Nie żałujemy wydanych pieniędzy i bawiliśmy się bardzo dobrze. Z czystym sercem możemy polecić każdemu, kto spełnia wyżej wymienione kryteria. Pamiętajcie również oczywiście, aby do produkcji podejść z lekkim przymrużeniem oka i dystansem, a z kina na pewno wyjdziecie jak najbardziej zadowoleni.

11/12/2015

Niewarto być dobrym?


Sytuacje codzienne często dają nam temat nad którym możemy myśleć resztę dnia albo...napisać o nich na blogu. 

W mojej szkole jest pewna nauczycielka. Bardzo miła, sympatyczna, niewymagająca zbyt wiele, nie ma stresu przed każdą lekcją. Jednak jak ostatnio zauważyłam nie opłaca się być miłym dla nas, uczniów, bo my tego nie doceniamy. Wiemy, że nauczyciel ma dobre serce i często to wykorzystujemy. Ostatnio właśnie tak było. Mieliśmy mieć sprawdzian i nagle w całej klasie wybuchł jakiś bunt "bo my dziś nie piszemy i koniec bo coś tam" nieważne jaki powód, jakiś tam który według prawa szkolnego pozwalał nam zrezygnować z pracy klasowej. Niby. Miła pani nie chciała przełożyć. Zaczęła się wielka kłótnia w konsekwencji po lekcji owa pani miała łzy w oczach. 
Wysuwa się z tego morał taki, ze powinna być destrukcyjną nauczycielką, wstawiająca jedynki z góry na dół, surowa i niezwykle wymagająca. I wtedy nikt by się z nią nie sprzeczał i nie buntował. 

A ja siedząc w ławce i słuchając tej gównoburzy zaczęłam się zastanawiać czemu nie potrafimy doceniać osób, które chcą dla nas dobrze. Nie tylko w szkole. Znajomych, rodziców, dziadków, kogokolwiek. Zawsze posłuchamy się kogoś kto nam bezwzględnie będzie coś kazał, a jeżeli ktoś nas tylko poprosi to często odmawiamy współpracy. Co się z wami ludzie do cholery dzieje? 
Doceniajmy to, że ktoś chce dla nas dobrze i jest dla nas dobry. Szanujmy takich ludzi, bo jest ich coraz mniej na świecie. I ja się wcale nie dziwię. 
Później słuchamy jakimi to ludzie są egoistami, skąpymi chamami. Ale nie dzieje się to bez powodu. Bo w tych czasach dobry człowiek dostanie więcej razy po dupie niż ten, który najpierw ma na uwadze swoje dobro. I mi jest za to wstyd...a wam nie?

11/10/2015

Co kupić chłopakowi/koledze na Mikołajki? /M


Zbliżający się grudzień, to taki czas w roku który alarmuję nas o nadchodzącym okresie w którym przyjdzie nam ponownie dzielić się prezentami. Alarmuję również nasze portfele o tym, że nie są one przecież za darmo. Nie ukrywam, że pisząc tego posta czuję się trochę jak reklamy Coca-Coli puszczane 2 miesiące przed świętami, ale jak wiadomo, lepiej o podarunkach pomyśleć odpowiednio wcześniej, niż wszystko robić na ostatnią chwile. Zatem, jako osobnik płci męskiej, w miarę możliwości postaram się wam doradzić jakie prezenty lubimy dostawać w tymże świątecznym okresie. Sprawa nie jest taka trudna jak się wydaję, bo w większości lubimy dostawać to samo, bez względu na nasz status związku. Niemniej jednak, istnieją pewne wyjątki, także żeby było łatwiej zastosujemy mały podział.


Dla kolegi

Tutaj nie ma co kombinować, ponieważ facet ucieszy się z tego co będzie dla niego przydatne, albo będzie szło w parze z jego zainteresowaniami. Najlepiej oczywiście zrobić mały wywiad, albo nazbierać trochę informacji o naszym celu. Domyślam się, że w praktyce często to i tak nie występuje, na szczęście są prezenty które możemy określić jako uniwersalne. Perfumy, ubrania, łakocie, gra komputerowa, książka, są to rzeczy z których większość w większym lub mniejszym stopniu się na pewno ucieszy. Oczywiście, w tym wypadku jesteśmy zmuszeni do brania w ciemno, co skutkuję dużym ryzykiem że sprezentujemy coś, co dana osoba już ma. Wniosek jest prosty, pytajcie się jego, albo jego znajomych co na pewno pomoże wam w wybraniu odpowiedniego prezentu.

Dla chłopaka

Tutaj sprawa jest już trochę bardziej złożona, ale niekoniecznie czyni to ją straszniejszą. Wiesz, albo możesz się dowiedzieć bez problemu czym Twój chłopak się interesuje, co lubi, więc możliwości jest dosłownie multum, włączając w to prezenty które wymieniłem wyżej. Jednakże, skoro łączą was uczucia, to warto byłoby pomyśleć nad czymś co pozwoli wam je wyrazić i przypominać o nich. Symboliczna pamiątka, liścik, karteczka, może nawet jakiś pluszak. Po prostu coś, co sprawi że gdy chłopak spojrzy na ten przedmiot, natychmiastowo pomyśli o Tobie. Możecie nawet wykonać go własnoręcznie (album ze zdjęciami, antyrama), jedyną rzeczą jaka was może ograniczyć to wasza kreatywność.

Wiem że są to bardziej wskazówki niż konkretne rady, niestety. Na kupowanie prezentu wpływa dużo czynników, zmiennych, także trudno jest ustalić złoty środek. Niemniej jednak, mam nadzieję że rozjaśniłem damskiej części widowni chociaż odrobinę jak prezenty są przez nas postrzegane.

Pamiętajcie również, w prezentach nie liczy się ich cena. Nieważne za ile, co, tylko od kogo i dlaczego. Liczy się to że osoba pamiętała, poświeciła czas i chciała sprawić Ci przyjemność, ważny jest gest, nic więcej. Nie wspominając również, że rzeczy dla nas bezcenne wcale nie muszą zaczynać się od ceny minimalnej kilkuset złotych

Pomysł na wpis podrzucił Gosiek, za co dziękuje. Jeżeli i wy również chcielibyście zobaczyć post na jakiś dany temat, piszcie śmiało w komentarzach. W miarę naszych możliwości razem z Karoliną postaramy się go zrealizować